Już 6 września odbędzie się referendum, podczas którego postawione zostaną Polakom trzy pytania. Jakie? Co i w jaki sposób możemy zmienić udzielając odpowiedzi? W końcu jakie będą konsekwencje naszych wyborów?
Jakie pytania?
Jakie pytania? Zaplanowane na 6 września br. referendum ogólnokrajowe dotyczy spraw o szczególnym znaczeniu dla państwa. Głosujący odpowiedzą w nim na trzy pytania:
1. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?
2. Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?
Udzielenie świadomej decyzji na tak postawione pytania nie jest łatwe, tym bardziej, że sam sposób stawiania pytań budzi wątpliwości. Zdaniem części konstytucjonalistów, już samo wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych i pytanie referendalne w tej sprawie jest sprzeczne z ustawą zasadniczą. Ich przyjęcie wymagałoby zmian w Konstytucji, gdyż do tej pory wybory w Polsce mają charakter proporcjonalny.
JOWy
Wobec obowiązującego proporcjonalnego systemu wyborczego pada wiele zarzutów: nie zapewnia więzi posłów z wyborcami, słabo są reprezentowane interesy lokalne, powoduje "zabetonowanie" sceny politycznej. Czy są to prawdziwe zarzuty? Czy jednomandatowe okręgi wyborcze są właściwą odpowiedzią na obecne niedostatki? Czy nie przyniosą wzmocnienia dominacji wielkich partii, a może wręcz przeciwnie rozdrobnienie polityczne w Sejmie?
- Z ideą jednomandatowych okręgów wyborczych zapoznałem się będąc jeszcze w Krakowie biorąc udział w akcji Zmieleni.pl - mówi Maciej Leon Myszka, działacz na rzecz JOW w województwie świętokrzyskim. - Nie jest to system, który uzdrowi sytuację w 100 proc., ale na pewno zapobiegnie patologiom, z którymi mamy dziś do czynienia. Obecnie posłowie tak naprawdę wybierają się sami. Głosujemy przecież nie na ludzi, tylko na listy. Do Sejmu wchodzą liderzy list, które w sumie zdobędą najwięcej głosów. Efekt jest taki, że mamy zawodowych posłów, którzy w parlamencie zasiadają od 20 lat. To zraża społeczeństwo do wyborów, bo głosujący nawet gdyby chcieli coś zmienić, nie mogą.
Jak mówi M.L. Myszka zaletą JOWów jest to, że dany region ma swojego przedstawiciela. Nie człowieka, który jest zameldowany na danym terenie, a działa na rzecz całego województwa, ale swojego faktycznego reprezentanta, który dba o nasze interesy.
- JOWy to system wybierania swojego przedstawiciela w danym terenie. To system, który daje możliwość zaistnienia osobom mniej znanym, nie działaczom partii politycznych, ale osobom, które chcą i robią faktycznie coś na rzecz lokalnej społeczności. To najprostszy system wybierania swojego przedstawiciela. Polska zostaje podzielona na 460 okręgów wyborczych i z każdego okręgu wybierany jest tylko jeden poseł. Kto zdobędzie największe społeczne poparcie, ten wchodzi do Sejmu. Głosując tylko na konkretnych ludzi, możemy coś zmienić. JOWy dają też możliwość dyscyplinowania i rozliczania posłów z przedwyborczych obietnic. Co dziś jest nierealne.
Jak finansować partie polityczne?
Dotychczasowy sposób finansowania polskich partii politycznych, które utrzymują się przede wszystkim z subwencji budżetowej, jest dziś odrzucany przez większość obywateli. Przeciwnicy tego rozwiązania podkreślają, że prowadzi ono do oligarchizacji i alienacji partii - braku więzi z wyborcami. Inne zarzuty, to słabość propozycji programowych, przewaga reklamy i chwytów PR. Z kolei zwolennicy finansowania z budżetu podkreślają, że ogranicza ono możliwości ukrytego lobbingu i korupcji, oraz uniezależnia partie od dysponentów największych środków finansowych. Jeżeli jednak partie miałyby być pozbawione środków publicznych, to skąd mają czerpać fundusze na działania i kampanie wyborcze? Czy poszukiwanie innych źródeł nie spowoduje wzrostu korupcji i uzależniania się polityków od grup interesu?
- Osobiście jestem przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa. Dzięki temu partie się tuczą a pieniądze nie są wydatkowane tak jak powinny. Oczywiście ktoś może zadać pytanie jeśli nie z budżetu państwa to skąd? Postawić można zarzut ryzyka korumpowania władzy i powiązań ze światem biznesu. Ale takie ryzyko istnieje również w obecnej sytuacji, kiedy dokładamy do tego interesu 60 mln zł z kasy państwa - dodaje Myszka.
(Nie)aktualne pytanie
Trzecie pytanie, które ma się znaleźć na referendalnej karcie wydaje się być już nieaktualne. Miesiąc temu została przyjęta przez posłów ustawa, która reguluje te kwestie.
ewan
Aplikacja starachowicki.eu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!