Rolnicy po raz kolejny informują o ich dramatycznej sytuacji. Liczą na ruchy polskiego rządu i świadomy wybór konsumentów, głównie mieszkańców miast...
Sytuacja w rolnictwie była głównym tematem konferencji, jaką zorganizowano w Starachowicach. Uczestniczyli w niej członkowie Powiatowych Izb Rolniczych z regionu. Zależało im, by z tą informacją dotrzeć do ludzi z miast...
- Gdzie nie spojrzymy są problemy w rolnictwie, takiej sytuacji nie było od niepamiętnych czasów. Zostaliśmy postawieni pod ścianą - mówił Jan Zawisza, przewodniczący NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, który wrócił do 2015 roku, gdzie w przestrzeni publicznej pojawiła się tematyka zdrowia. - Podnoszono wtedy kwestie zachorowalności na nowotwory, czego powodem jest żywność. Dlatego warto postawić na żywność proekologiczną, gdzie jest mniej chemii. Powstał dokument strategiczny - zrównoważone rolnictwo. To wyszło do Unii Europejskiej, która zaczęła iść w kierunku zdrowej żywności. W trakcie ktoś krzyknął, że ziemia płonie, że w rolnictwie jest ślad węglowy. Skończyło się to tzw. zielonym ładem, gdzie zostaliśmy zalani biurokracją. Były pomysły rekompensat dla rolników z tytułu mniejszych zbiorów, bez chemii. W między czasie wybucha wojna na Ukrainie, która odcięta od Morza Czarnego, zaczęła nas zalewać żywnością. To poskutkowało niskimi cenami. To się dzieje do dziś.
J. Zawisza podnosił też kwestie mercous (umowa, wynegocjowana w 2024 r., ma na celu wprowadzenie strefy wolnego handlu oraz zniesienie większości ograniczeń taryfowych w wymianie handlowej pomiędzy krajami należącymi do obu organizacji - przyp. red.).
- To są kraje tropikalne - tam żniwa są dwa razy w roku, siła robocza jest tania i to ma przyjść do Europy. To spowoduje, że modelu gospodarstw rodzinnych w Polsce nie będzie, bo wszystko zaleje żywność z mercosuru - ale czy ona będzie tania? - Wątpię... Pośrednicy będą na tym zarabiać. Rządzący nie wykorzystali szansy, by to zablokować a była ku temu okazja za sprawą prezydencji w UE.
Jak stwierdził Artur Konarski, który od 35 lat prowadzi 150-hektarowe gospodarstwo, w naszym kraju jest albo klęska urodzaju albo nieurodzaju.
- Albo towaru jest za dużo, albo za mało. Dlatego tak się dzieje, bo państwo nie działa. Państwo powinno regulować to. Zwracamy się do konsumentów o świadomy wybór produktów. Bo mercosur jest wielkim zagrożeniem, dopuszcza do 20 proc. więcej chemii. Ludzie będą truci tą żywnością. Dodatkowo uzależnimy się od gospodarki południowo-amerykańskiej. Obecni rządzący nie robią nic, by poprawić byt rolnika. Jest nas coraz mniej, w tym biurokratycznym chaosie gonimy swój ogon - mówił A. Konarski.
Damian Niedziela, który ma 100-hektarowe gospodarstwo rodzinne w gm. Mirzec pracuje również na etacie.
- Po żniwach udało się sprzedać rzepak a żyto, pszenżyto leży w silosach, bo cena jest opłakana. Na tym żerują pośrednicy. W niedzielę siadam do dokumentów i nie ma czasu spędzić z rodziną. Drony nad polem latają, ja muszę udowadniać, że coś posiałem - mówił D. Niedziela. - Rząd szykuje kredyty niskoprocentowe, ale my już je dostaliśmy i teraz spłacamy. A jak nie spłacimy, zlicytują gospodarstwo.
Krzysztof Cieślik w gm. Pawłów ma 12 hektarów produkcji ekologicznej:
- Na porzeczki i maliny w tym sezonie jest dobra cena, bo większość owoców przemarzła. Ale nie są to pieniądze, które pozwalają inwestować. Ludzie powinni zwracać uwagę na to co jedzą. Jeśli zniszczymy własne rolnictwo będziemy musieli jeść żywność za cenę, którą nam podyktują - dodał.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.