Reklama

Chcę żyć dla moich dzieci

Mówi, że ponosi konsekwencje błędów lekarskich. Ma jednak świadomość, że w jej sytuacji życiowej, materialnej i zdrowotnej, nierealne jest udowodnienie komukolwiek winy, a tym samym wywalczenie odszkodowania. Dlatego nie szuka zemsty, ale zrozumienia i pomocy od ludzi, dzięki którym mogłaby podjąć leczenie, oszczędzić sobie bólu i cierpienia, których doświadcza każdego dnia.

Pani Justyna ma zaledwie 37 lat i pochodzi z małej miejscowości w gm. Brody. Samotna matka wychowująca dwoje małych dzieci jest zdana wyłącznie na siebie. Jest pracowita i zaradna, biorąc pod uwagę możliwości. Ze wszystkim poradziłaby sobie sama, gdyby nie... problemy zdrowotne. Historia, którą opowiada wydaje się wręcz niewiarygodna i mogłaby nią obdzielić nie jedną osobę, a kilka. Niestety ta drobnej postury kobieta sama dźwiga to na swoich barkach. Nie poddaje się, bo jak mówi, walczy dla swoich dzieci, obiecała im to, ale niekiedy ta walka staje się nie do zniesienia, kiedy ból nie pozwala wstać z łóżka.           

Niefortunne stąpnięcie 

Jak mówi nigdy nie miała miała lekko. To, z czym boryka się do dziś, ma swój początek w dzieciństwie, które też nie było łatwe.- Ponoszę konsekwencje błędów lekarskich, co potwierdził ortopeda, ale wszystko zaczęło się znacznie wcześniej, kiedy w dzieciństwie krzywo stanęłam na kamień. Było to tyle niefortunne stąpnięcie, że wymagało operacji. Wtedy lekarze nie chcieli operować, bo moje kości były w fazie wzrostu. Miałam czekać do pełnoletności. I czekałam, tyle, że stopa się zdeformowała, bo chodząc z bólem stawałam tak, żeby mniej bolało. Stopa zrobiła się końskoszpotawa, koślawa.

W 2007 roku przeszła rekonstrukcję stopy.

- Zablokowana została zatoka stępu, żebym mogła chodzić, bo w kości miałam dziurę wielkości 5 cm. Operacja, która miała poprawić moją sytuację była w Busku Zdroju. Ale to spowodowało inne problemy. Nastąpiła algodystrofia (zespół Sudecka II stopnia), stopa zaczęła chudnąć, postępował zanik mięśni. Zostałam skierowana na konsultacje do Włoszczowy, gdzie wdrożono leczenie mające zapobiec amputacji stopy, ze względu na całkowity zanik mięśni - opowiada pani Justyna.

Wdrożone leczenie pozwoliło zatrzymać postęp choroby, ale stopa nie była taka, jak być powinna. Konieczna była ciągła rehabilitacja, na którą pani Justyna została skierowana ponownie do Buska Zdroju. Podczas turnus nastąpił nieoczekiwany zwrot, którego nikt się nie spodziewał.

- Z niewiadomego powodu straciłam nagle przytomność. Z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych zostałam zabrana o Kielc na badania. Tam miałam zrobiony tomograf komputerowy głowy, który tego nie potwierdził. Okazało się, że to był efekt uboczny przyjmowanych leków. Przez to też bardzo bolała mnie głowa. Po szerszej diagnostyce okazało się, że dawka dwóch leków, które przyjmowałam była za duża. Zostałam skierowana na oddział zakaźny. Turnusu rehabilitacyjnego nie skończyłam, bo lekarz stwierdził, że nie może sobie pozwolić na takie "incydenty" na oddziale (chodziło o moją utratę świadomości) - cytuje lekarza.              

Potem już tylko gorzej

Kompleksowa diagnostyka przez kolejnych specjalistów potwierdziła alergie, które znacząco utrudniają podjęcie leczenia farmakologicznego. Do tego doszły ogromne problemy z kręgosłupem. - Wróciłam do domu i z lekarzem rodzinnym (doktor Marek Maciukajć już dwa razy uratował mi życie) zaczęłam szukać lekarza, który podejmie się leczenia neurologicznego, bo moje problemy ze stopą znacząco wpłynęły na kondycję kręgosłupa, który pilnie wymaga operacji. Póki co przeszłam jedną operację na stopę, ale to muszę odłożyć na później, bo trzeba teraz ratować kręgosłup, który powoduje szereg problemów z narządami wewnętrznymi. Uszkodzone są m.in nerki, przez które dostałam krwotoku. W krytycznym stanie przyjęto mnie na oddział w starachowickim szpitalu. Cudem uszłam z życiem. Ale ono wiąże się z ciągłym bólem i cierpieniem. Stale przyjmuję leki, zastrzyki, sterydy, które różnie działają na mój organizm. Niektóre w ogóle nie działają, inne powodują wstrząsy anafilaktyczne. Uszkodzony jest ośrodkowy układ nerwowy. Lekarze boją się podjąć radykalnego leczenia, bo boją się reakcji organizmu. Ja to rozumiem i wiem, że mój przypadek jeszcze szczególny. Ale stale odbijam się od ściany, odsyłana od jednego do drugiego lekarza, gdzie wymagam pilnego leczenia a czas oczekiwania jest np. 1,5 roku - w przypadku endokrynologa, do którego próbuję się dostać - dodaje. - W grudniu złapałam anginę ropną, wzięłam sześć antybiotyków, w końcu dostałam skierowanie do szpitala, ale po sześciu godzinach spędzonych na SOR, zostałam odesłana do leczenia ambulatoryjnego.

Potrzebna Fundacja

Pani Justyna jest osobą całkowicie niezdolną do pracy. Z tytułu renty z KRSU otrzymuje świadczenie w wysokości 563 zł. To jej jedne dochody. Jest pod stałą opieką ośrodka pomocy społecznej. Pod opieką ma dwoje małych dzieci, pomaga jej mama na ile może, to też jest osobą niepełnosprawną.

- Moja sytuacja życiowa i finansowa nie pozwala na podjęcie leczenia prywatnego a takiego wymagam, bo publiczna służba zdrowia nie zapewnia specjalistycznych świadczeń, których pilnie wymagam. Mój stan zdrowia nie pozwala na podjęcie pracy. Tylko z pomocą przyjaciół, znajomych, którzy służą mi wsparciem, transportem itp. jakoś daję radę. Jest mi bardzo ciężko, są dni kiedy ból nie daje mi wstać z łóżka. Bywa, że mam wszystkiego dość. Ale walczę z tym wszystkim dla moich dzieci. One nie oczekują prezentów, nie marzą o niczym, tylko, żeby mama była zdrowa. Chcę żyć dla moich dzieci, ale boję się, że któregoś dnia nie przeżyję nagłego transportu do szpitala.

Dyskopatia, zwyrodnienie, przepuklina, uszkodzony dysk kręgosłupa przez niewłaściwe chodzenie powodują schorzenia neurologiczne, jak drętwienie rąk i nóg dlatego operacja jest niezbędna. Ryzykownego zabiegu miał się podjąć lekarz z Kielc, ale ostatecznie odmówił. Z pomocą lekarza rodzinnego pani Justyna szuka kolejnego specjalisty, który dałby jej szanse na lepsze życie, życie bez bólu i cierpienia. Nadziei upatruje też w Fundacji, która zorganizowałaby jakąś zbiórkę pieniędzy na jej rzecz, by móc taki zabieg sfinansować.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do