
Miał być technikiem od maszyn skrawających, a został influencerem/satyrykiem, którego ogląda cała Polska. Piotr Latała ze Starachowic śmiechem komentuje rzeczywistość, a jego obserwacje w sieci mają milionowe zasięgi. Teraz celuje w scenę stand-upową i branżę aktorską. O dzieciństwie, które rzutuje na przyszłość, bogatym doświadczeniu zawodowym, przełomie, który odmienił życie i planach na przyszłość rozmawiała Ewelina Jamka.
- Gdybyś miał się określić zawodowo, kim Ty jesteś?
- Bardzo popularny dziś zwrot to influencer, w szczegółach satyryk, twórca internetowy. Obejmuje to szerokie spektrum działalności, od uprawiania ogródka po obserwowanie otaczającej nas rzeczywistości :) Ja osobiście komentuję w sposób humorystyczny to, co nas otacza, zjawiska socjologiczne.
- A jesteś z wykształcenia socjologiem?
- Nie, ukończyłem studia magisterskie na kierunku resocjalizacja oraz mam licencjat z pedagogiki. Paradoksalnie na tym kierunku, socjologia była dla mnie znienawidzonym przedmiotem, gdzie wykładowca wymagał wkuwania formułek na pamięć. Wcześniej, żeby było ciekawej zrobiłem maturę w technikum na Maja. Jak mnie przekonywano - masz maturę i masz zawód (techniki mechanik od maszyn skrawających). Polemizowałbym z tym, bo dziś wiele zawodów nijak ma się do rzeczywistości i wcale nie gwarantuje pracy.
To było kompletne nieporozumienie, nie odnajdywałem się w tym. Nawet koleżanki z Gimnazjum nr 2, do którego uczęszczałem namawiały mnie, bym poszedł do liceum. Wtedy miałem zmysł do obserwacji, kreowania śmiesznych scenek i komentarzy. Ale w życiu bym nie pomyślał, że to może przełożyć się na pracę. O szkole aktorskiej wtedy w życiu, bym nie pomyślał.
- Dlaczego?
- Bo wydawało mi się, że takie studia są dla dzieci z "dobrych domów", dla elit, którzy mają tzw. zaplecze w tej branży a gdzie ja chłopak ze Starachowic. Wydawało mi się to nieosiągalne, że nie mam takich zasobów. Gdzie do szkoły aktorskiej nadaje się Piotr Latała?
- Choć niechętnie wracasz do przeszłości, nie miałeś łatwego dzieciństwa? Ono wciąż rzutuje na Twoje życie?
- Na starcie sam siebie zdyskwalifikowałem, ale rodzinny dom, pewne deficyty z tego okresu sprawiają, że przeszłość idzie za tobą. Coś byśmy w życiu chcieli, ale nie mamy pewności siebie. Coś siedzi w psychice, co nam nie pozwala podejmować decyzji, które byłyby zgodne z naszymi przekonaniami, marzeniami, podążania za nimi.
- Kiedy nastąpił moment przełomowy, który spowodował, że jesteś dziś w tym miejscu?
- To zadziało się przypadkowo, w krytycznym momencie mojego życia, tzw. zwrotnym momencie. Sięgnąłem przysłowiowego dna, zostałem w domu sam, bez znajomych, bez pracy, bez perspektyw. I wtedy zacząłem nagrywać filmiki. Gdybym pracował na etacie pewnie nigdy bym nie zaczął nagrywać moich 1-1,5-minutowych obserwacji. Tik tok, instagram, youtube - które traktowałem w czasie szkolnym trochę jako głupoty (bo takich też tam nie brakuje), z czasem odmieniły moje życie.
- Dlaczego to tak trafia do ludzi?
- Jednym z parametrów jest format i długość trwania. Długie formaty ludzi nudzą, musi być szybko, musi się coś zmieniać. Ludzie są przebodźcowani. Takie scrollowanie rolek jest kompulsywne i przyjemne - stąd ta oglądalność. Kabarety odeszły trochę do lamusa i przyszedł czas na rolki w necie.
- Jak się okazuje masz szerokie grono odbiorców i to wcale nie wśród młodzieży?
- Docelowa grupa wiekowa to jest 30 plus i starsze. Moja przykra obserwacja jest taka, że takich bardzo młodych widzów, niepełnoletnich mam mało. Zresztą 12-13-latków mało rzeczy bawi. Oni generalnie są w innej kulturze wychowywani. Nie wiem, dokąd to zmierza, ale kierunek jest przerażający. "Cierpienia młodego Wertera" są ogromne i ta narracja jest pogłębiana w mediach. Mam wrażenie, że im częściej się o czymś mówi, tym łatwiej tym się stać. Kiedyś mało mówiło się o higienie psychicznej, własnych potrzebach, emocjach. Dzisiaj - dobrze, że o tym się mówi, ale idzie to w drugą stronę. Niedługo trzeba będzie zabrać dzieciakom telefony, wysłać na wioskę, by wyciągać ich z meandrów myśli.
- Sam jesteś przykładem osoby, która jakiś czas szukała swojego miejsca. Masz bogate doświadczenie zawodowe...
- Jako dziecko urodzone w latach 90. marzyłem o dużych pieniądzach. 100 zł w kieszeni to było coś. Jeszcze w gimnazjum pojechaliśmy z kolegą na truskawki, trzy dni na kolanach pracowałem - kupiłem sobie pierwszą bluzę na targu, nie z ciucholandu. Po skończeniu technikum pojechałem na ogórki do Holandii - stamtąd też powstało dużo filmików. Bo, choć może dziwnie to zabrzmi, cały czas towarzyszy mi taki cichy narrator. W telefonicznym notatniku mam bardzo dużo zapisów (słowa klucze), potem przelewam to pomysły. Wieczorem, gdzieś to się krystalizuje i tak powstają filmiki. W rodzinie spekulują, kiedy mi się pomysły skończą, ale życie przynosi wciąż nowe.
- Ale nie tylko pracą fizyczną żyłeś?
- Mam doświadczenie w pracy biurowej, próbowałem nawet zahaczyć się do pracy w szkole (miałem praktyki u pedagoga w II LO). Ale praca biurowa okazała się to ogromnym rozczarowaniem. Mam swój epizod w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie - miałem tam staż, ale zrezygnowałem wcześniej na rzecz pracy w MAN jako spawacz. Pracowałem też w Perfopolu - tigspawanie. Tam pojawiły się moje kłopoty zdrowotne o podłożu somatycznym, które przybrały na sile w czasie pracy w Gazecie Starachowickiej. Pracę w branży dziennikarskiej wspominam jako teleturniej w szukaniu synonimów. Z czasem miałem tego dość. Potem nastąpiła chwilowa epoka mroku...
- Ten moment przełomowy, o którym mówiłeś?
- Wcześniej pracowałem gdzieś miesiąc - dwa i to nie nie było wycelowane w mój potencjał psychofizyczny. To, co robię teraz - mam wrażenie - jest strzałem w dziesiątkę.
Pierwszy rok zupełnie za darmo kręciłem rolki w domu, ze statywem za 30 zł. To był przełom 2022/23 roku. Od początku bardzo lubiłem to robić, nie myślałem o pieniądzach, one z czasem się pojawiły. Teraz celuję w występy stand-upowe, m.in. w Palladium w Warszawie. Mamy już za sobą cztery stand-upy w Kielcach, Radomiu, Toruniu i Płocku. Bardzo dobrze je oceniam, choć porwałem się na głęboką wodę. To diametralnie inna forma sztuki. To na razie przetarcie szlaku. Trzeba dać ok. 100 występów, żeby nabrać wprawy. Moją mocną stroną jest improwizacja i to mnie ratuje, bo w sztywnych ramach scenariuszowych, pewnie bym się pogubił. W stand upach ważna jest energia, musisz ją umiejętnie podtrzymywać i rozkładać a ja porwałem się na ponad godzinne występy i tak cała Polska dowiedziała się, co robi Piotrek ze Starachowic.
- Kiedy zatem stand-up w rodzinnych Starachowicach?
- Miałem takie propozycje, ale odkładam to w czasie, łatwiej się występuje dla "obcej" publiczności, u siebie można się spalić.
- Ale nie wyprowadzasz się ze Starachowic?
- Póki co mój azyl pozostaje w Starachowicach. Nie mam pędu do dużego miasta, ludzie to "łykają", co może odbić się dużą czkawką. Mam dużo pokory i powtarzam sobie, że co by się nie działo, trzeba zachować balans i dystans.
- Masz poczucie, że jesteś na fali?
- Trochę tak, ale nikt nie jest panem życia. Cały czas to sobie uświadamiam. Ponoć mam rzadko spotykany potencjał, ale staram się twardo stąpać po ziemi. Mam rodzinę, partnerkę, 4-miesięczną córeczkę i to jest dla mnie najważniejsze i choćbym musiał pracować w kamieniołomach, muszę zapewnić poczucie bezpieczeństwa mojej rodzinie.
- Obecnie masz pomoc w pracy, którą wykonujesz?
- Tak, mam menadżera, który dba o zapewnienie obiektu, opiekę podczas wydarzenia i przebieg wydarzenia. Ze mną jest o tyle dobrze, że mam duże zasięgi i mogę dotrzeć do szerokiej sali. Jak sprawdzi się scenariusz, to jest cała trasa. Ale przed Palladium nie robiliśmy testów, poszedłem na żywioł. Jestem królem sceny, zakładam cekiny :) Zobaczymy, jak długo to potrwa...
- A pomysły na rolki/stand-upy, to wyłącznie Twój wymysł?
- Tak, pomysły czerpię z życia, jestem mózgiem wydarzenia, jeśli chodzi o stand-up. Natura introwertyczna skłania do obserwacji, ale nie mam czegoś takiego, by podsłuchiwać ludzi, podglądać itp. Umiejętność tworzenia scenariuszy jest mi po prostu dana. Czasem stojąc w kolejce w banku nasuwa mi się pomysł.
- Niektóre Twoje rolki mają już ponad 3 mln wyświetleń? Które cieszą się największym powodzeniem?
- Większość po dwóch dniach ma ponad 1 mln wyświetleń. Rolka "Matka przyszła zobaczyć zobaczyć twój nowy dom" ma już ponad 3 mln wyświetleń, "Lekarz na NFZ" - 2,3 mln, "Ta jedna matka na zebraniu" - ponad 2 mln zł.
- I co zrobisz z tymi zasięgami?
- Plany na przyszłość są duże. Rolki i stand-upy na pewno. Mam zaproszenie do serialu "Policjanci". Bardzo mi zależy, by ludzie poznali mój talent aktorski, jestem fanem amerykańskich sitcomów jak Friends, może kiedyś uda się zagrać w czymś takim...
***
Piotr Latała, ur. 1993 roku w Starachowicach, polski satyryk, twórca internetowy i autor książek. Absolwent Gimnazjum nr 2 w Starachowicach i Zespołu Szkół Zawodowych nr 2. Ma licencjat z pedagogiki, ukończył studia magisterskie na kierunku resocjalizacja. Jest znany z publikowania w mediach społecznościowych humorystycznych i ironicznych skeczy, które komentują codzienność. Jest również autorem autobiograficznej książki "Wspomnienia introwertyka" oraz powieści "Cichy dom za furtką".
pas
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.