Reklama

Starachowicka KP PSP podsumowała akcję na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Co było przyczyną powstania gigantycznego pożaru?

Ratownicy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej nie mają cienia wątpliwości. To była jak dotąd najtrudniejsza, a zarazem jedna z najdłuższych akcji gaśniczych przeprowadzonych na taką skalę i z użyciem takiej ilości siły i środków. Po ponad 70 godzinach, strażacy mogli wreszcie odetchnąć z ulgą, z czystym sumieniem opuszczając teren pogorzeliska. Po hali produkcyjnej na terenie starachowickiej firmy Cersanit zostały jedynie zgliszcza.

Czwartek, 17 lutego, godzina 15.30. Miejsce, o którym głośno stało się praktycznie we wszystkich, również największych serwisach informacyjnych w Polsce, przypomina obrazki z katastroficznego filmu. Odwiedzamy je ponownie. 

Dokładnie tydzień wcześniej, właśnie w tym miejscu doszło do niewyobrażalnego, gigantycznego wręcz pożaru. Płomieniami objęta została hala produkcyjna, położona na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Starachowicach. W czasie wybuchu pożaru w obiekcie przebywało ok. 100 pracowników zakładu. Na szczęście wszystkim z nich udało się w sposób w pełni bezpieczny ewakuować. Straty powstałe na skutek żywiołu są ogromne. Jak poinformował TYGODNIK i portal starachowicki.eu Artur Kłoczko, przewodniczący rady nadzorczej Cersanitu, mogą one sięgać nawet 80 milionów zł.

Co zostało po spalonej hali? Setki elementów konstrukcyjnych, powyginana we wszystkie strony blacha i nadzieja, że obiekt po zdemontowaniu, wkrótce zostanie wybudowany na nowo. Skala pożaru zapewne byłaby jeszcze większa, gdyby nie zaangażowanie znacznych strażackich sił i środków. W szczytowym momencie akcji gaśniczej, o czym informowaliśmy na naszych łamach, brało udział ponad 30 zastępów (ponad 100 strażaków) nie tylko z powiatu starachowickiego, ale również ościennych. Ciężki sprzęt został ściągnięty z Kielc, Skarżyska-Kam. czy Ostrowca Św. 

Na początku tygodnia, Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach, która była jednostą wiodąca podsumowała akcję. Ta zakończyła się dopiero w niedzielę, 13 lutego, po blisko 70 godzinach od jej rozpoczęcia.

Termowizyjne kamery w użyciu

- Wspomniana ilość zastępów cyklicznie zmieniła się. Pracowaliśmy praktycznie dzień i noc - powiedział bryg. Andrzej Pyzik, zastępca komendanta powiatowego PSP. – Nasze zadanie polegało nie tylko na opanowaniu i ugaszeniu pogorzeliska. Było monitorowane przez nas non stop. Próbowaliśmy dotrzeć do zarzewi ognia, które się tliły – dodał. 

Jak podkreślił, końcowa faza akcji wydłużała się w czasie, bowiem na miejscu konieczne było użycie sprzętu ciężkiego. – Chcieliśmy w ten sposób dotrzeć do miejsc, które się tliły lub paliły. Do wszystkich, nie mogliśmy jednak dotrzeć. Dlaczego? Istniało spore niebezpieczeństwo, że hala może się zawalić. Dach był mocno uszkodzony, przez co mógł stwarzać zagrożenie dla strażaków. Musieliśmy czekać na przyjazd operatora i przede wszystkim ciężki sprzęt. Po to by zrobić dostęp do wskazanych lokalizacji. Być może nie byłoby realnego zagrożenia, ale ratownicy musieli zrobić wszystko, by do nich dotrzeć i przelać je wodą. Obiekt został ponadto sprawdzony kamerą termowizyjną – zaznaczył.

Jak podkreśla Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej, trwająca kilka dni akcja była jeśli nie największą, to z pewnością jedną z największych w historii powiatu starachowickiego. 

– Działania prowadzone było bowiem na dużej powierzchni hali produkcyjnej. Najważniejsze nie tylko z naszej perspektywy jest to, że w chwili wybuchu pożaru nie było nikogo w środku. Koszty związane z akcją z pewnością są wysokie, podobnie zresztą jak straty, które poniesione zostały przez zakład – zaznaczył zastępca komendanta. Strażacy zużyli kilka tysięcy litrów wody. Na miejscu, w kolejnych minutach dysponowane były zapasy niezbędnego środka gaśniczego.

- W czasie akcji wykorzystywany był specjalistyczny sprzęt, w tym drabiny z których podawana była woda. Strumienie podawane były z dużej wysokości, na dach hali. W tym celu ściągnięto wsparcie z sąsiednich powiatów. W szczytowym momencie podawanych było 17 prądów wody. Co oznacza to w praktyce? Akcja prowadzona była bowiem z kilku miejsc. Z poza powiatu starachowickiego zadysponowany był kontener ze środkiem pianotwórczym, jak również kontener z dodatkowymi aparatami powietrznymi. Strażacy w takim zadymieniu, jakie tam panowało pracowali w aparatach ochrony dróg oddechowych. One wystarczają na ok. 30 minut. Stąd decyzja do ściągnięciu do Starachowic zapasów butli z tlenem – mówił A. Pyzik.

Rzecznik tłumaczy

Dla strażaków pomoc w zaopatrzeniu wodnym stanowiła również cysterna. – Oczywiście korzystaliśmy z hydrantów, które były zlokalizowane w pobliżu palącej się hali. Strażakom pomoc zaoferował sąsiedni zakład, posiadający zbiornik z dużą ilością wody – podkreślił zastępca komendanta KP PSP.

Po zakończeniu działań, na terenie pogorzeliska pojawiła się policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza, która bada przyczyny i okoliczności powstania tak gigantycznego pożaru. Do jakich wniosków doszli eksperci z dziedziny pożarnictwa? 

– Na wstępie warto zaznaczyć, iż są to tylko i wyłącznie nasze przypuszczenia. Na etapie postępowania, sytuacja oczywiście może się zmienić - mówił Marcin Bajur, rzecznik prasowy świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach. Jak podkreślił, przypuszczalną przyczyną było tzw. samozapalenie chemiczne. – Szczegółowe przyczyny na pewno będą wyjaśniane na etapie toczącego się postępowania – zakończył.

fot. KP PSP Starachowice

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do