Reklama

Trzy punkty były na wyciągnięcie ręki

Drugie spotkanie pod wodzą nowego szkoleniowca i druga, jakże ważna a przede wszystkim cenna w kontekście walki o utrzymanie się w IV lidze wygrana podopiecznych Marcina Wróbla – od tych właśnie słów mogłaby rozpoczynać się relacja z niedzielnego spotkania Nidy Pińczów z Kamienną Brody. Do 89. minuty bliżsi sięgnięcia po 3 punkty za sprawą Artur Kidoń, który w klasyfikacji strzelców goni snajpera Wiernej Małogoszcz Michała Smolarczyka byli goście. Skończyło się remisem 1:1 i wielkim niedosytem. Porażkę zanotowali na swoim koncie gracze GKS-u Rudki.


Futboliści Kamiennej doskonale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znaleźli. Grać z nożem na gardle, na terenie przeciwnika, który również nie zamierza odpuszczać walki o utrzymanie, z pewnością nie było łatwo. Ekipa beniaminka nie miała jednak nic do stracenia i od pierwszego gwizdka postawiła na najsilniejsza broń – akcje oskrzydlające, które w krótkim odstępie czasu miały przynieść efekt, w postaci bramki na 1:0. Tak stało się w 34. minucie kiedy, Artur Kidoń znalazł jakże skuteczny sposób na to, by zaskoczyć defensywę Nidy. I wiele wskazywało na to, że przyjezdni po ostatnim gwizdku arbitra będą mogli unieść ręce w geście triumfu. Do 89. minuty, kiedy gola wyrównującego zdobył Konrad Ciacia.

- Mamy czego żałować, bo zapracowaliśmy na 3 punkty. Byliśmy o klasę lepsi. Zabrakło pewności siebie – powiedział Marcin Wróbel, szkoleniowiec Kamiennej Brody. - Rozgrzewaliśmy bramkarza rywali. Graliśmy mądrze taktycznie. Po stałym fragmencie, udało nam się wpisać na listę strzelców. Przeciwnik nie był w stanie nam zagrozić. Nic nie wskazywało na to, że możemy stracić gola. Spóźniliśmy się przy kontrze. Taka jest piłka. Jeśli nie wykorzystuje się sytuacji, to... Słowa uznania dla chłopaków, za charakter i walkę. Ten punkt jest także cenny. Nie płaczemy, że nie mamy 3 oczek. Mamy trzy dni na przygotowanie się do kolejnego pojedynku - dodał.

Bez Jarosa i Dariusza Kowalskiego


W minorowych nastrojach kończyli niedzielną konfrontację podopieczni Dariusza Świetlika. GKS Rudki, który miał w tym pojedynku sprawić niespodziankę i postawić się dobrze, spisującej się na wiosnę ekipie z Buska, kończył mecz z zerowym dorobkiem. Wynik nie do końca odzwierciedla to, co działo się na murawie. - Mieliśmy dwie poprzeczki. Najpierw Przemysław Świstak, a później ładne uderzenie głową Łukasza Kowalskiego powinni przynieść nam bramki – powiedział szkoleniowiec gospodarzy. "

Gieksa" gola straciła już w 11. minucie. - Błąd indywidualny jakiego nie udało nam się ustrzec ustawił mecz. Drugi gol to kontra, której nie byliśmy w stanie zatrzymać. Szkoda, bo wszystkie karty były w naszych rękach. Porażka nie oznacza załamania. Nadal walczymy o utrzymanie. To cel nadrzędny – dodał trener Świetlik.



IV liga świętokrzyska
26. kolejka (22 maja)
NIDA PIŃCZÓW – KAMIENNA BRODY 1:1 (0:1)
0:1 Artur Kidoń (34), 1:1 Konrad Ciacia (89)
KAMIENNA: Duda – Boguś, Gruszka, Skwarliński, Kozera, Kidoń Ż (65. Tobiszewski Ż), Gruszczyński, Wójtowicz Ż, Szymański, Sulima (87. Gajewski), Stawiarski (80. Soboń). Trener: Marcin Wróbel.
GKS RUDKI – MKS ZDRÓJ BUSKO ZDRÓJ 0:2 (0:1)
RUDKI: Rafalski – Treska (68. Zakrewski), Ł. Kowalski, Gawlik, D. Dawidowicz, R. Dawidowicz CzK 64. min., Wojciechowski (74. Barucha), Kołodziejski, B. Wiecha, Świstak, Radek (52. Salwerowicz). Trener: Dariusz Świetlik.



 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do