Reklama

Na ten moment czekał latami

- Młody wiek to tylko jeden z jego atutów. Drugi to doświadczenie – charakteryzuje Roberta Siebyłę szkoleniowiec Dragona Starachowice Marek Jasiński. Fighter, który pierwsze kroki w przygodzie ze sportami walki stawiał pod okiem popularnego "Samuraja" - jak udało nam się dowiedzieć – zadebiutuje na zawodowych ringach. W Łodzi, podczas gali o pas mistrzowski czekać go będzie piekielnie trudne wyzwanie. Jak się zaprezentuje?


Zawodowy pojedynek – jak informuje Marek Jasiński – ma odbyć się w maju. Rywal Roberta Siebyły jest już znany. - Przeciwnik to nie pierwszy, lepszy zawodnik z tzw. łapanki – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem szkoleniowiec klubu z grodu nad Kamienną. - Robert walczył z nim w Starachowicach. Wie na co go stać – dodaje doświadczony trener, który w swoim bogatym CV śmiało może wpisać wychowanie takich fighterów jak Dawid Kasperski (obecnie reprezentant wrocławskiego Punchera) czy Joanna Walkiewicz (SKKB Kielce). Wychowanek Dragona by myśleć o występach na zawodowych ringach musiał spełnić jeden, podstawowy warunek. Jaki?

- Zawsze w takim przypadku najistotniejszy jest wiek. Robert w tym roku skończy 18 lat, a zatem w pełni świadomie będzie mógł walczyć na ringu. Oby bez obciążeń – zaznaczył klubowy szkoleniowiec. Pojedynek będzie dla niego debiutem. - To pierwszy, tak trudny sprawdzian. Podczas konfrontacji będzie mógł zadawać ciosy kolanami. Walka bowiem toczyć się będzie na zasadach tajskiego boksu, trzy rundy po 3 minuty – wyjaśnia Jasiński.

Rywal Siebyły od kilkunastu miesięcy zadomowił się w kadrze narodowej. Jest medalistą ubiegłorocznych mistrzostw świata w muay thai (tajski boks). - Nieprzypadkowo przecież zdobył srebrny medal i tytuł amatorskiego wicemistrza globu. Ma wiele tytułów na koncie – dodaje popularny "Samuraj".

Siebyła w swym dorobku posiada m.in. wicemistrzostwo Polski w K1, brązowy medal mistrzostw Polski w low-kick. Najbardziej wartościowymi zdobyczami są jednak te o randze międzynarodowej: brązowy medal przywieziony z Pucharu Świata w Szeged oraz krążek z tego samego kruszcu, który podopieczny Marka Jasińskiego przywiózł z mistrzostw świata we włoskim Rimini.

- Moja przygoda z Dragonem zaczęła się od dnia, w którym trener Jasiński przyjechał do szkoły, w której się uczyłem i przeprowadził pokazowy trening. Przez kilka miesięcy to właśnie tam trenowałem aż do momentu, w którym zaczęły się problemy z dojazdami i chętnymi do zajęć. Postanowiłem, że to ja będę dojeżdżał, bo bardzo mi zależało na tym, żeby nie przerywać treningów - wspomina Robert.

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do