Reklama

Wychowanek starachowickiego Dragona na najniższym stopniu podium

To miały być jego mistrzostwa. Do stolicy Serbii jechał z duszą na ramieniu. Po raz pierwszy spotkał się jednak z kuriozalną sytuacją, w której zadając celne ciosy przeciwnikowi, sędziowie albo ich nie zauważyli, albo widzieć nie chcieli. Dawid Kasperski – bo o nim mowa – występ w najważniejszej imprezie tego roku zakończył na 3. miejscu. Dla tak ambitnego sportowca jak wychowanek Dragona, brąz przywieziony z mistrzostwa świata w kick boxingu nie jest tym, na co liczył z wielkimi nadziejami.


TYGODNIK: Zakończenie rywalizacji na najniższym stopniu podium mistrzostw globu, dla wielu zawodników na pewno byłoby odbierane w kategoriach sukcesu. Nie dla ciebie, bo apetyt na wygraną był spory.

D. KASPERSKI, ZAWODNIK PUNCHERA WROCŁAW, BRĄZOWY MEDALISTA MŚ: - Na gorąco, tuż po przegranym jak się później okazało pojedynku półfinałowym byłem wściekły. Na chłodno, walkę obejrzałem jeszcze raz na wideo. Nagranie jest niezbitym dowodem na to, w jaki sposób sędziowie skrzywdzili mnie, dając taki a nie inny werdykt. Dwa dni później emocje opadły. Doszedłem do wniosku, iż rozstrzygnięcie na punkty nie mogło być brane w ogóle pod uwagę. Bynajmniej nie w takich warunkach, w jakich przyszło mi rywalizować. Dążyłem do zwycięstwa, robiłem wszystko co w mojej mocy, by złoto pojechało ze mną do Polski. Ku mojemu i nie tylko zdziwieniu, stało się zupełnie inaczej.

Ściany pomogły gospodarzom?

- Na końcowy rezultat wpływ miały pewne okoliczności. Jakie? Przeciwnikiem w starciu półfinałowym był reprezentant Turcji. Traf chciał, że to po jego stronie opowiedzieli się sędziowie. Całkiem niesłusznie zresztą. W tym momencie, jakiekolwiek gdybanie i tak niczego nie zmieni, a złoty medal nie powędruje na moje konto. Nie ma sensu do tego wracać. Powiem tyle: od 2. rundy byłem drukowany przez arbitrów. Większość, co warte podkreślenia czystych ciosów, nie zostały zaliczone. I ewidentnie widać to na nagraniu. Ekran z aktualnym wynikiem walki skierowany był w stronę publiczności. Kibice byli świadkami sędziowskiego spektaklu. Zadawałem ciosy jakie dochodziły do przeciwnika, a na tablicy wynik nie zmieniał się. Paradoks polegał również na tym, że arbitrzy nie reagowali na nasze protesty. Na punkty, nie miałem szansy zwyciężyć.

"Z jednej strony jestem świadomy, że to był moment, w którym wreszcie mogłem widzieć złoto na szyi oraz usłyszeć hymn z pierwszego stopnia podium, lecz z drugiej ciężko jest przełknąć gorzką pigułkę niesprawiedliwości. Garstka ludzi wie jak mocno pracowaliśmy, uczyliśmy się, ile cierpienia to nas kosztuje" – to fragment wpisu, jaki pojawił się na twoim oficjalnym fanpagu, na popularnym portalu społecznościowym. Słowa mocne, a przy okazji wymowne.

- Do Serbii jechałem po złoto. Wierzyli we mnie trener i cały sztab. Po każdej porażce, a szczególnie takiej nie jest łatwo podnieść się. Trzeba zacisnąć zęby i pracować dalej, nad tym by zrewanżować się Turkowi. Szansa na to pewnie jeszcze się pojawi. Czy po walce, miałem myśli by dać sobie spokój z kick boxingiem? Absolutnie nic takiego nie wchodziło w grę. Nigdy nie reagowałem w ten sposób. Może tak miało po prostu być – tak tłumaczę porażkę. Po każdym pojedynku wyciągam wnioski, analizuję to co zrobiłem źle. To, iż wróciłem tylko z brązem będzie dla mnie motywacją do jeszcze cięższej pracy. Rozgoryczenia postawą sędziów nie ukrywałem. Nie spodziewałem się, że coś takiego może zdarzyć się podczas mistrzostw świata.

Pojedynek finałowy zapewne widziałeś. Nie było żalu, oglądać walkę, w której śmiało powinieneś wystąpić?

- Różne myśli w takiej chwili przychodzą. Starcie o złoto utwierdziło mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że obaj zawodnicy byli w moim zasięgu. Poziom jaki zaprezentowali przeskoczyłem już dawno. MŚ miały być pięknym zwieńczeniem sezonu. Czułem się wyśmienicie, byłem dobrze przygotowany. Co z tego, skoro nie zostało to docenione. By znaleźć się w Belgradzie musiałem pokonać piekło. To było jak chodzenie o rozgrzanych do czerwoności węglach. Jechałem po zwycięstwo. Okazało się jednak, że amatorskie mistrzostwa rządzą się innymi prawami, niż walki o zawodowy tytuł.

Czujesz się okradziony ze złotego medalu?

- Z krótkiej co prawda perspektywy czasu można to tak ocenić.



Czy wiesz, że...
Kasperski w listopadzie miał walczyć podczas gali Fighters Night w Rzeszowie, jednak z powodów organizacyjnych event został odwołany. Zawodnik, który pierwsze kroki w sportach walki stawiał pod okiem trenera Marka Jasińskiego w Dragonie, nie czekał jednak długo na nowe propozycje. 12 grudnia w Nowej Soli, reprezentant Polski skrzyżuje rękawice z Joshuą Karstersem podczas 9. edycji Makowski Fighting Championship. – Wiele wskazuje na to, że będzie to start kończący sezon – twierdzi wychowanek starachowickiego klubu.



 

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do