
Wypuszczaliśmy z wnukiem zwierzęta z boksów, klacz z 1,5-tygodniowym źrebięciem ma cały bok poparzony, ale żyje. Niestety jeden koń nie przeżył, do tego gołębie, kury, pies, kot i kucyk. Poza tym ucierpiały ule, gdzie były pszczoły - wylicza ofiary groźnego żywiołu. - Ze stodoły, gdzie była słoma i siano, nic nie zostało. Nawet nie było, co gasić, jak straż przyjechała, bo się wszystko spaliło. Nic nie zostało - pokazuje pustą przestrzeń po stodole.
***
Jak się okazuje to już drugi pożar, którego rolnik doświadczył w swoim życiu. W 1974 roku też pojawił się ogień w obejściu. Wtedy straty były o wiele większe, bo palił się dom...
Ale wtedy znowu nie było tyle sprzętu, a teraz jeden traktor, drugi, kosiarka, prasa do wiązania, siewnik, pług - wszystko straciłem. To się już nie odzyska - mówi gospodarz dodając, że straty na pewno sięgają ok. 80 tys. zł. - Co się stało, nie wiem. Może przez instalację, ale wszystko było odłączone - zachodzi w głowę.
Oprócz strat materialnych są ogromne straty rzeczowe. Gospodarz stracił pasze dla koni, jak również siano, które jest niezbędne w stajni. Z pomocą przyszli już ludzie dobrej woli, którzy pomagali również uprzątnąć zgliszcza, ale na pewno każda pomoc się przyda.
Najbardziej to owies i siano - mówi pan Bonifacy, dodając, że słomy ma już na tyle, bo młodzi rolnicy z okolic przyszli z pomocą.
Wszyscy, którzy mogą jeszcze pomóc, maja owies i siano, które mogliby oddać, mogą je dostarczyć bezpośrednio do Lubieni, ul. Zachodnia 46.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie