Dominik Wolski - historia rolnika z gospodarstwem w Warszówku, zmiany w sadownictwie i ambitne plany na przyszłość

Czarna porzeczka, wiśnie i czereśnie - przez ponad 20 lat w 5-hektarowym sadzie Dominika Wolskiego z gm. Pawłów królowały te owoce. W ub. roku zrównał jednak z ziemią owocowe drzewka, które zrobiły miejsca pod zasiewy. Teraz posiano tam groch i zboża. Bo ziemia, jak człowiek potrzebuje oddechu...

Dominik Wolski (41 lat), ma 5-hektarowe gospodarstwo w Warszówku (gm. Pawłów), gdzie mieszka z żoną Sylwią i trójką cudnych dzieci. Tradycje rolnicze nie są mu obce, gdyż z dziada pradziada w rodzinie uprawiano ziemię i hodowano zwierzęta. W obejściu rodziców nie brakowało krów, trzody chlewnej i drobiu, który do tej pory z sentymentu hoduje mama pana Dominika. Po tych latach świetności pozostało już jednak wspomnienie, podobnie jak po sadzie owocowym, którym przez ostatnie lata zajmował się nasz gospodarz. 

- W ub. roku zlikwidowałem ostatnie pola wiśni, czereśni i czarnej porzeczki. O ile jeszcze w 2023 roku cena tych owoców była względnie dobra, to w ub. roku przez przymrozki wiosenne z owocowaniem było słabo i zysku by nie było. Poza tym sad miał już swoje lata -  ponad 20 lat. Drzewka wymagały wymiany, konieczne byłby nowe nasadzenia. Dlatego zdecydowałem wszystko zrównać z ziemią, żeby dodać jej trochę oddechu - mówi nasz rolnik.

Ścięciem drzewek wraz z korzeniami zajęła profesjonalna firma w zamian za drzewo. Pole zostało przeorane a miejsce owocowych drzewek zajął groch (2 ha) i zboże na pozostałym areale. 

- Wsiałem groch ozimy na poplon, by lepiej "doprawić pole" a na pozostałym polu zboże: pszenicę i pszenżyto na sprzedaż do skupu. Chcę dać ziemi odpocząć, na pewno wrócę do sadownictwa, w planach mam jednak tylko wiśnię i czarną porzeczkę, bo czereśnia niestety - o ile ma dobrą cenę - wymaga dużo więcej pracy. To owoc deserowy, bezpośrednio do spożycia, bardzo delikatny i wymagający więcej pracy, oprysków od robaka itp. - mówi pan Dominik, który rolnictwo traktuje hobbystycznie a dodatkowo pracuje w przemyśle samochodowym. - Dziś wyżyć z takiego małego gospodarstwa byłoby nie sposób. Sady to dobry zastrzyk gotówki, ale też wymagają nakładów i doglądania. Sadownictwo ma to do siebie, że jest pd chmurką, jak przyjdą przymrozki a nie ma śniegu to wszystko suszy - jest mało wilgoci i nie ma takich owoców jak trzeba. Poza tym zbiory częściowo można robić przy pomocy maszyn, ale resztę musi zrobić człowiek - dodaje.

W ostatnim czasie za kg zerwanej wiśni w gm. Pawłów płacono złotówkę, na skupie płacono 2-3 zł a na targowiskach i giełdach ceny wahały się od 8 do 10 zł za kilogram. W przypadku czarnej porzeczki cena była w detalu była podobna na poziomie ok. 8-10 zł za kg. Czereśnie w ostatnim sezonie zdecydowanie stały najlepiej. Pod koniec maja 2024 roku owoce czereśni osiągały zawrotne kwoty - w szczycie sezonu w Starachowicach trzeba było zapłacić ok. 20 -22 zł za kg tych owoców.  

- Kiedyś jak była w obejściu trzoda chlewna, krowa czy drób to były żywiciele, było mięso, mleko, ser, można było na targu sprzedać. Teraz już mało kto hoduje zwierzęta a z uprawą zbożna wiążą się tylko ogromne koszty w postaci nawozów, oprysków, paliwa. Ceny w ostatnim czasie poszły przynajmniej o 100 proc. Za tonę nawozów trzeba dać średnio 2 tys. zł. a tona pszenicy kosztuje 700-800 zł. Rachunek jest prosty, trzeba sprzedać ok. 3 ton, żeby zwrócił się nawóz. A gdzie reszta kosztów produkcji. Sypanie samego azotu - moim zdaniem - też nie przynosi rezultatów. Konieczny jest fosfor i wapń, tylko musi to być poprzedzone badaniem gleby. Ja takie badania robię i widzę, że to jest potrzebne - dodaje rolnik, który gospodaruje na II i IV klasie ziemi, bo takie dominują w gm. Pawłów. 

Gleby lekkie tej klasy są glebami, na których oprócz żyta i ziemniaków, udają się także buraki pastewne, jęczmień i marchew. Gleby IV klasy są z reguły podmokłe i na nich uprawia się mieszanki pastewne, owies, kapustę.