Reklama

Odszkodowanie bez powrotu do pracy

Kielecki sąd zmienił częściowo postanowienie starachowickiego wymiaru sprawiedliwości w stosunku do 50-letniej położnej, która wniosła apelację po dyscyplinarnym zwolnieniu ze szpitala. Sprawa trafiała na wokandę po głośnym porodzie martwego dziecka na sali oddziału a nie na porodówce. Kobieta nie została przywrócona do pracy, ale w sąd oczyścił ją z zarzutów.


Zdaniem kieleckiego sądu, zwolnienie dyscyplinarne położnej szpitala w Starachowicach, która sprawowała bezpośrednią pieczę nad 33-letnią wówczas pacjentką, nie było zasadne. - Kobieta nie dopuściła się rażącego niedbalstwa - uznał w czwartek (18 stycznia) sąd, częściowo uwzględniając apelację powódki.

Przypomnijmy, do nieszczęśliwego zdarzenia doszło 2 listopada 2016 roku na oddziale ginekologiczno-położniczym starachowickiego szpitala. Dzień wcześniej do lecznicy trafiła 33-letnia wówczas kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży. Niestety dziecko już nie żyło. Doszło do porodu, który zamiast na sali porodowej miał miejsce na normalnej sali szpitalnej. Konsekwencją tego zdarzenia było dyscyplinarne zwolnienie z pracy ośmiu osób. Wypowiedzenia otrzymali: ordynator, lekarka rezydentka i sześć położnych. Wszyscy odwołali się do sądu. Położone domagały się przywrócenia do pracy i zasądzenia wynagrodzenia za czas przebywania bez pracy a lekarze ubiegali się o odszkodowania w wysokości miesięcznego wynagrodzenia za zwolnienie z pracy bez wypowiedzenia.

To koniec kariery?

W czerwcu ub. roku, starachowicki sąd oddalił powództwo jednej z sześciu położnych, która starała się o powrót do pracy a owego dnia pełniła dyżur na odcinku patologii ciąży oddziału ginekologiczno-położniczego. Zdanie sądu, z formalnego punktu widzenia procedury zostały zachowane, ale czegoś zabrakło - intuicji położnej. Tym samym, położna z 8-letnim doświadczeniem w zawodzie nie została przywrócona do pracy.


Stała się tragedia - nie miał wątpliwości Jarosław Pniak, sędzia Sądu Rejonowego w Starachowicach. - Do tragedii doszło zanim pacjentka trafiła do szpitala. W szpitalu stała się rzecz zła - pacjentka na krótką chwilę została sama. Poród odbył się w warunkach, które nie przystają na realia państwa Unii Europejskiej. Procedury były zachowane, wszystkie formalne czynniki zostały spełnione, ale zabrakło intuicji położnej, która była najbliżej pacjentki.


Po odwołaniu

To zaważyło na postanowieniu sądu, które nie było jednak prawomocne. Kobieta odwołała się od tego wyroku. Sąd Okręgowy w Kielcach w czwartek (18 stycznia) częściowo uwzględnił apelację położnej, podzielając zarzuty podnoszone w odwołaniu, że pracodawca w oświadczeniu o wypowiedzeniu umowy o pracę bez wypowiedzenia nie wskazał precyzyjnie, jak nakazują przepisy, w jaki sposób kobieta miała dopuścić się zaniedbań.


Dopiero precyzował to Sąd Rejonowy. W ocenie Sądu Okręgowego nie jest to dopuszczalne - uzasadniał sąd rozważając, czy w tym przypadku doszło do naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych z powodu "rażącego niedbalstwa". - Zdaniem sądu powódce można przypisać zaniechanie, nieskuteczne działanie, ale nie rażące niedbalstwo. Na taką ocenę wpływają także wnioski z postępowania kontrolnego, z których wynika brak naruszenia procedur medycznych związanych z opieką nad pacjentką. Należy podkreślić, iż nie było zagrożone życie pacjentki - argumentował sąd.


Dyrektor bez komentarza

Głośną na całą Polskę decyzję o dyscyplinarnym zwolnieniu ośmiu osób ze szpitala podjął wówczas Grzegorz Fitas, były dyrektor PZOZ.


Nie chcę być ani sędzią ani katem - mówił 1,5 roku temu G. Fitas. - Mam swoje prywatne i służbowe zdanie na ten temat, ale nie ma ono znaczenia dla prowadzonego śledztwa, które ma dokładnie wyjaśnić, co się stało. Lekceważąca postawa - przyznał. - Hierarchia wartości nie została zachowana. Trzeba wiedzieć, co jest ważne, a co ważniejsze. Nie na każdym etapie doszło do zaniedbań. Jedna procedura nie została przestrzegana. Do kwestii moralności i etyki nie będę się odnosił.


Skarżących decyzji byłego już dyrektora PZOZ nie podzielił sąd, przywracając do pracy zwolnione położne. Wobec lekarzy zasądzono odszkodowania. Ordynator oddziału, którego wówczas nie było pracy otrzymał zadość uczynienie w wysokości 11,5 tys. zł. Kielecki sąd zasądził na rzecz lekarki-rezydentki odszkodowanie w wysokości 3 tys. zł, gdyż jak stwierdził  nie było podstaw do zwolnienia jej w trybie dyscyplinarnym.

Jak z perspektywy czasu, wobec wydanych orzeczeń sądu ocenia są decyzję G. Fitas.


Tak zdecydował sąd - podsumował zwięźle.


 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do