Reklama

Przyrzeczenie Harcerskie w czasie wojny - wspomnienia sanitariuszek z harcerstwa w latach 1939-1945, bohaterki z Auschwitz Birkenau

Leżą przede mną także wspomnienia "Bratka" czyli Jadwigi Kaczyńskiej z domu Jasiewiczówny. W jednym z listów skierowanych do hm. por. Stefana Derlatki ps. "Daniel" czytamy:

- Ja, wówczas Jadwiga Jasiewiczówna i Danuta Tymińska złożyłyśmy Przyrzeczenie Harcerskie i dostałyśmy Krzyże Harcerskie już w kwietniu 1939 roku. Byłyśmy wówczas uczennicami klasy szóstej Szkoły Powszechnej w Starachowicach. Po wybuchu wojny razem z grupą harcerek rozdawałyśmy chleb i kawę żołnierzom jadącym na front. Trwało to krótko - na stacji w Wierzbniku, gdzie pracowałyśmy wybuchła bomba i mamy pozabierały nas do domu. Straszny był to dla nas wstyd. Do wojennego harcerstwa wstąpiłam wczesną jesienią 1941 roku, daty ustaliłyśmy wspólnie z druhną Danusią Tymińską Dąbrowską ps. "Macierzanka". Udział w harcerstwie zaproponowała nam druhna Maria Wysokińska ps. "Skrzyp". Pierwsza zbiórka odbyła się w lesie, gdzie przysięgałyśmy posłuszeństwo i zachowanie tajemnicy. Nasz zastęp składał się z 4 osób, przybrał nazwę "Zioła" (...) Postanowiono, że zostaniemy sanitariuszkami. Rozdano nam skrypty zawierające skrótową wiedzę pielęgniarstwa i uczono bandażowania, opatrywania ran, robienia zastrzyków. Te ćwiczenia odbywały się na Orłowie, w domu państwa Wysokińskich. Wiosną 44 roku razem z Danusią zostałyśmy skierowane do Szpitala Miejskiego w Starachowicach. miałyśmy za zadanie uczyć się, a zarazem pomagać chorym, a szczególnie chorym partyzantom, których zgłaszało się coraz więcej. Ja pierwsze miesiące spędziłam w ambulatorium, którym kierował profesor Nowacki - wspominała Jadwiga Kaczyńska ps. "Bratek". 

- Po kilku miesiącach, może w lipcu, zostałyśmy przeniesione do szpitala na chirurgię. Dyrektorem był wtedy chirurg dr Borkowski. Szczególną naszą troską otoczeni byli ranni partyzanci - młodzi chłopcy ze strasznymi, często zarobaczonymi ranami. Nasza praca była zróżnicowana - od noszenia basenów i kaczek po asystowanie przy operacjach. W każdym razie razem z "Macierzanką" miałyśmy bardzo dużo pracy. Najgorsze było wynoszenie trupów (...) Na wiosnę 45 roku otworzono gimnazjum, gdzie znów z Danką "Macierzanką" wróciłam do harcerstwa. Byłyśmy tam aż do matury... (fragment z listu).

Wszystkie dziewczęta z wielkim szacunkiem wypowiadały się o dr Irenie Koniecznej ps. "Dąb". Ta młoda kobieta trafia do Auschwitz Birkenau 25 sierpnia 1943 roku, do końca życia będzie nosiła na przedramieniu nr obozowy 55037, cudem - jak sama mówiła - przetrwała obóz pracując jako lekarz w rewirze chorych. mimo likwidacji obozu pozostała w nim do 15 marca 45 roku dla 2 tysięcy byłych chorych więźniów. Sama przechorowała tyfus plamisty i ropnie olbrzymie. jej wspomnienia z obozowego życia spisała "Muszka" czyli Maria Nowakówna - Wnukowa. 

- Od momentu aresztowania, spędzeni na plac przy Zakładach Starachowickich, przez całą noc czekali na dalszy los, jaki zgotował im okupant. Pamiętam, doskonale pamiętam jak okropna była ta nasza bezradność w stosunku do naszych Braci za płotem. A potem... jazda do Oświęcimia. Już w bydlęcych wagonach kazano im zostawić swoje człowieczeństwo, bo tam za bramą obozu, w szponach oprawców, rozebrane do naga ogolone i pędzone w tym stanie z baraku do baraku, znaczone łachmanem i numerem - już się wzajemnie nie poznawały. Wszystkie kobiety golono do zera, oprócz lekarek. Doktor Konieczna opowiadała, że kobietom lekarzom pozostawiano mały odrost - te wyróżniające się głowy potrzebne były Niemcom dla ich wygody, gdy potrzebowali lekarza wyłapywali natychmiast. W tych wspomnieniach doktor Ireny wszystko było okrutne . Gołe deski do spania, wieczny głód i jak mówiła już śp. nasza kochana koleżanka - ogromna bezradność w zdobyciu czegokolwiek - zwłaszcza na początku pobytu w obozie. ileż to starań przeszła, by zdobyć jakąś puszkę, by stanąć w kolejce do kotła. A potem mozolnej i trudnej pracy w zrobieniu łyżki. Mówiła o tym z wielkim przejęciem, jak kawałek blachy obtłukiwała na kamieniu drugim kamieniem. "Ta łyżka to był dla mnie wielki skarb - mówiła. spała mając ją pod poduszką. A potem była straszna rozpacz, bo nie czuła jak ją jej ukradli. To był niezwykle ofiarny człowiek, jej matka czekała na nią w Starachowicach, a ona z własnej woli pozostawała w Oświęcimiu przez ponad trzy miesiące po wyzwoleniu, po to by ratować leżących tam chorych - czytamy we wspomnieniu. 

Doktor Irena zmarła w czerwcu 1993 roku. Więcej o niej w filmie "Być kobietą w Birkenau". 

Stefania Piechocka Grajcarowa ps. "Wilżyna" przybyła do Starachowic w końcu 1939 roku z Łodzi. Współorganizatorka tajnej drużyny harcerek "Las". Po aresztowaniu Ireny Koniecznej to ona pełni funkcję drużynowej i prowadzi drużynę do końca wojny pełniąc służbę sanitarną i łączności w obwodzie "Baszta" Armii Krajowej. Była członkiem Harcerskiego Kręgu Seniorów Łysica Żubry w Starachowicach. Zmarła 21 września 1992 roku, pochowana na cmentarzu przy Radomskiej "Bugaj".

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do