Reklama

Jak nie dać się chorobie?

Ponad rok temu pani Krystyna usłyszała diagnozę, która brzmiała niczym wyrok. Świadoma konsekwencji choroby, nie poddała się jednak w walce z rakiem. Przeciwnie, od początku dzielnie stawia czoło przeciwnościom losu a swoim przykładem chce motywować do badania i walki inne kobiety. - To pomaga - nie ma wątpliwości mówiąc o swojej historii z niechcianym "przyjacielem".


Krystyna Jabłońska ma 67 lat, pochodzi z Wąchocka, gdzie obecnie mieszka, choć przez lata żyła i pracowała w Starachowicach. Zawsze pogodna, energiczna, zaangażowana w życie rodziny i lokalnej społeczności, ma za sobą bagaż doświadczeń, które zmuszały ją do czujności zwłaszcza w kwestiach zdrowotnych.
- Mój tato zmarł na raka krtani w wieku 54 lat, chociaż nigdy nie palił papierosów. Mąż również umarł na nowotwór mając zaledwie 44 lata, odchodził na moich oczach. Zmarł w 21. urodziny naszej córki - wspomina bolesne chwile sprzed lat.
Kierowana życiowym doświadczeniem regularnie wykonywała badania, m.in. piersi. Latem 2016 roku dostała skierowanie do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii w celu dalszej diagnostyki w trybie pilnym. Ta potwierdziła wynik badania, które zostało wykonane w mammobusie w Wąchocku a wykazało zmianę tkanki gruczołowej o wymiarach 27 mm. Wówczas nie była to zmiana dająca powody do niepokoju. Zgodnie z zaleceniem kobieta co pół roku wykonywała badania kontrolne, które nie potwierdzały nowotworu.
Po dwóch latach od pierwszego skierowania na pogłębioną diagnostykę, kobieta nie dotarła na badanie do Kielc, gdyż operacji na miejscu wymagał jej czworonożny pupil Laky. Na mammografię i USG pani Krystyna udała się więc do starachowickiego szpitala.
- Podczas konsultacji w poradni onkologicznej krew odpłynęła mi do nóg - mówi o wydarzeniach sprzed niemal dwóch lat. - Diagnoza: rak złośliwy obu piersi z przerzutami. Nie kontaktowałam, co kto do mnie mówi. Otrzymałam pilne skierowanie do leczenia onkologicznego. A przecież ja cały czas byłam pod opieką onkologiczną, w tym celu wykonywałam badania. Nie mając już zaufania do Kielc, trafiłam do Instytutu Marii Curie-Skłodowskiej w Warszawie z zaawansowanym nowotworem obu piersi z przerzutami. Był szok, niedowierzanie, natłok pytań w głowie: jak to możliwe? dlaczego mnie to spotkało? Guz nie był  wyczuwalny, wcześniej odczuwałam jedynie bóle w okolicach węzłów chłonnych, raz bolało, raz było to swędzenie, co lekarz kazał rozmasowywać. A co było wręcz nie do pomyślenia dla lekarzy, pod opiekę których potem trafiłam - opowiada.
Wdrożenie natychmiastowego leczenia było konieczne. Zaczęło się od chemioterapii.
- W prezencie imieninowym 13 marca dostałam pierwszą dawkę chemii, których wzięłam w sumie 16 (cztery silne czerwone i 12 białych). Po chemii dostałam neuropatii - mrowienie, częściowy bezwład w dłoniach, uczucie odmrożonych stóp, jakbym cały czas po żwirze chodziła. Pół roku po podaniu pierwszej chemii przeszłam operację. Na szczęście była to mastektomia oszczędzająca (udało się ocalić obie piersi), ale konsekwencje tej operacji i leczenia będą mi już towarzyszyć do końca życia - pani Krystyna nie może się z tym pogodzić.
Bo choć z jednej strony podeszła do choroby bardzo świadomie i odpowiedzialnie, od początku dzielnie stawiając czoło wyzwaniu, ma żal i poczucie zawodu, że odpowiednia diagnoza nie przyszła w porę i zbyt wiele szkód narobiła w jej życiu i organizmie.
- Było mi bardzo ciężko, ale nie poddawałem się. Nie wiem nawet skąd, ale pojawiły się we mnie takie siły, że inni dookoła się dziwili. Pomagał mi mój pies, którego musiałam wyprowadzać trzy razy dziennie na spacery. Chciała mnie wyręczać córka, u której przej rok mieszkałam, ale nie pozwoliłam na to. Sama, obolała, po chemioterapii, trzymałam się drzew i szłam dalej. Nie wiem, skąd było we mnie tyle samozaparcia, uodporniła mnie chyba choroba męża, z którym przechodziłam wszystkie etapy cierpienia, łącznie ze śmiercią - mówi dodając, że najgorsze było oczekiwanie osiem tygodni na wynik badania histopatologicznego usuniętego materiału.
Kolejnym etapem leczenia było dwumiesięczne naświetlenie obu piersi i codzienne dojazdy dwoma autobusami na te zabiegi. Ale i to pani Krystyna dzielnie znosiła, nie chcąc nazbyt obarczać bliskich swoją chorobą. Dla zabicia czasu a raczej wypełnienia pustki w głowie robiła bukiety z liści klonowych, które rozdawała zarówno wśród personelu szpitala, jak również w sąsiedztwie. Jak mówi to wsparcie, które otrzymywała od innych było nieocenione.
- Jaka się więź wytwarza pomiędzy kobietami, to jet nie do opisania. To wsparcie, wzajemna wymiana doświadczeń. Każdy odczuwa ten sam strach, o zdrowie, o życie, nawet kobiety w ciąży chorują. To jest najgorsze. Ale nie można zamykać się w chorobie, obrażać na innych, na cały świat, na Boga. Ja od początku dzieliłam się z ludźmi, tym, co się u mnie działo. Opisywałam wszystko na swoim profilu społecznościowym. To pomaga, ale i łączy, dodaje otuchy, wiary, że człowiek nie jest w tym sam. Wytrwałam dzięki przyjaciołom, od  których miałam ogromne wsparcie, teraz chcę się tym wszystkim dzielić z innymi.
Szczęśliwie po roku, udało się zakończyć pani Krystynie cały proces leczenia. Po roku wróciła do domu i powoli wraca do dawnych aktywności, choć jest świadoma swoich ograniczeń. Dzięki temu, że kiedyś czynnie udzielała się na rzecz Uniwersytetu Trzeciego Wieku, regularnie gimnastykowała, szybciej wróciła do sprawności i może sama o siebie zadbać.
- A przecież mogło być inaczej, gdybym wcześniej została właściwie zdiagnozowana, nie przeszłabym tego piekła na ziemi, tego bólu, wylanych łez. Dostałam jednak nowe życie i pragnę go wykorzystać najlepiej, jak tylko potrafię. Po tym, co przeszłam uświadomiłam sobie, jak kruche jest życie. Człowiek nie wie, jaki scenariusz mu ono napisze i kiedy nastąpi koniec ziemskiej wędrówki. Apeluję do kobiet w różnym wieku, tych młodych również, badajcie się i walczcie z tym niechcianym "przyjacielem". Jak tak robiłam i jak na razie, jako zodiakalny byk, zwyciężyłam, czego i Wam z całego serca życzę.










 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do