- Przedłużenie i tak obowiązujących od kilku tygodni obostrzeń, nie jest powodem do optymizmu. Miniony rok nie tylko dla nas, ale także wielu innych klubów był specyficzny. Nikt nie wie co wydarzy się w kolejnych miesiącach - mówi w rozmowie z TYGODNIK-iem szkoleniowiec starachowickiego Dragona Marek Jasiński.
TYGODNIK: Koronawirus storpedował praktycznie wszystkie dziedziny życia, także sport. Zawieszone rozgrywki, wydarzenia sportowe bez kibiców, zawodnicy na kwarantannie. Gdyby 12 miesięcy temu ktoś panu powiedział, że 2020 rok będzie tak wyglądał to...
M. JASIŃSKI, TRENER DRAGONA STARACHOWICE: - Z pewnością trudno byłoby mi w to uwierzyć. Sytuacja w jakiej znaleźliśmy się była specyficzna. Mam świadomość tego, że inne dziedziny życia oberwały przez pandemię mocno, ale sport był dotknięty szczególnie. Wszystkie ograniczenia i obostrzenia doprowadziły do sytuacji, w których nie tylko amatorzy, ale przede wszystkim zawodnicy zrzeszeni w klubach i stowarzyszeniach nie mogli ćwiczyć. To była negatywna postawa.
W przypadku sportów walki, kalendarz imprez został wywrócony praktycznie do góry nogami.
- Trzeba było przestawić się, zmodyfikować na bieżąco plan treningów. Na kilka tygodni do przodu nie można było nic planować. Podobnie jest obecnie. Nie wiemy co stanie się za tydzień, dwa czy miesiąc. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że po 17 stycznia 2021 r. rząd nie będzie przedłużał obostrzeń dla sportu amatorskiego. Stało się zupełnie inaczej. Na dziś sytuacja wygląda tak, że zawodnicy powyżej 23. roku życia nie mogą startować w zawodach.
Jak wygląda to w przypadku Dragona?
- Oczywiście trenujemy, na tyle na ile jest to możliwe. Stosujemy się do wytycznych sanitarnych i obostrzeń epidemiologicznych. W zajęciach biorą udział tylko i wyłącznie zawodnicy, którzy nie skończyli 23 lat. W przypadku starszych zawodników na razie o przygotowaniach nie ma mowy. W ramach dodatkowych obowiązków, prowadziliśmy również treningi z kickboxingu dla osób starszych, którzy chcą się poruszać, zrobić coś dla siebie, dla własnego zdrowia. Teraz nie ma takiej możliwości.
W pierwszej połowie 2020 r. wszyscy czekali z utęsknieniem, na to kiedy obostrzenia zostaną poluzowane. W końcu stało się to faktem.
- Taką informację przyjęliśmy z radością. Wówczas można było patrzeć z nadzieją na przyszłość. Czekaliśmy na tą decyzję. W przypadku pierwszego z lockdownów nie można było robić nic. Byliśmy pozamykani w domach, sport rozłożony został na łopatki. Ci, którzy mieli w sobie więcej zacięcia, trenowali w domach, w czterech ścianach. Inni musieli uzbroić się w cierpliwość. Później mogliśmy trenować na zewnątrz. Przerwa uderzyła we wszystkie kluby, które mówiąc wprost jechały na jednym i tym samym wózku. Nie było widać różnicy w przygotowaniach, bo de facto takowych nie było. Wszyscy znaleźli się na jednym poziomie. Gdyby była możliwość trenowania, z pewnością ktoś by na tym skorzystał. Kontrastu w przygotowaniach naszych reprezentantów i reprezentantów innych klubów nie było zbyt dużego. Jeśli chodzi o kalendarz Polskiego Związku Kickboxingu, szczęśliwie udało się zorganizować wszystkie imprezy. W tym mistrzostwa Polski w miejskiej hali sportowej w Starachowicach. Nie było aż tak źle, jeśli chodzi rozgrywki wewnątrz krajowe.
Pandemia boleśnie odbiła się natomiast na finansach klubów sportowych, także tych największych. Zawody mogły odbywać się tylko i wyłącznie bez udziału publiczności.
- Kluby straciły wpływy od sponsorów. W naszym przypadku, pandemia wirusa SARS-CoV-2 odbiła się najmocniej na partnerach, którzy pomagali nam przy organizacji mistrzostw Polski w formule low kick. Fakty są takie, że skutki lockdownu będziemy odczuwać jeszcze przez dłuższy czas. Na razie nikt nie wie, kiedy ta sytuacja się skończy. Pandemia trwa. Nie wiemy, kiedy sport zostanie odmrożony całkowicie. W najgorszej sytuacji znajduje się branża fitness. Właściciele siłowni i klubów już zapowiedzieli otwarcie swoich obiektów. Dla mnie absolutnie niezrozumiała jest decyzja, że trenować nie mogą osoby powyżej 23. roku życia. Juniorzy już tak. Albo otwieramy się na wszystko, albo na nic. Gdzie tu logika i sens?
Czy klub mógł liczyć na wsparcie ze strony państwa lub Polskiego Związku Kickboxingu w czasie pandemii?
- Pomoc była, zarówno ze strony PZKB jak i tarczy antykryzysowej. W 2020 r. jako stowarzyszenie otrzymaliśmy 5 tys. zł w ramach wspomnianej tarczy. Z późniejszych już nie mogliśmy korzystać. W przypadku wrześniowych MP w Starachowicach, PZKB pomógł nam wiele, rekompensując koszty związane z organizacją turnieju. Tak samo było, w kolejnych miesiącach. Zawodnicy byli zwolnieni z tzw. opłat startowych, nie płacili również za noclegi w wybranych miejscach. Wynikało to z tego, że PZKB otrzymał finansowe wsparcie z Ministerstwa Sportu na organizację zawodów międzynarodowych. Te, jak wiadomo nie odbyły się. Resort sportu pozwolił na to, by wykorzystać środki na coś innego, co zostało zaplanowane. Polski Związek Kickboxingu nadal stara się nam pomagać, również pod kątem opieki prawnej. Dla wielu przepisy czy obostrzenia są nieczytelne. Ich interpretacja jest różna, co wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Dla wszystkich ta sytuacja jest nerwowa. Zamiast skupiać się na przygotowaniach, jako klub musimy koncentrować się na tym, by znaleźć pieniądze na opłacenie sali do treningów. To ponad 2 tys. zł miesięcznie.
Rozmawiał Rafał Roman
Krajowy czempionat przeszedł do historii
Fantastyczna atmosfera i medalowe żniwo, które zebrali podopieczni trenera Marka Jasińskiego podczas ubiegłorocznych mistrzostw Polski w kickboxingu w formule low kick, przeszły do historii. Największą niespodziankę sprawił Artur Wziątek, który dotarł do finału swojej kategorii. Do złota zabrakło mu niewiele. Zawody rozegrano w miejskiej hali sportowej w Starachowicach.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie