
Choć historia naszego czworonożnego przyjaciela wydaje się mało prawdopodobna, wszystko wskazuje na to, że jest prawdziwa. Kiedy rodzina już dawno straciła nadzieję na odnalezienie swojego pupila, ten nieoczekiwanie pojawił się... w wirtualnej przestrzeni. Dzięki sile facebooka wrócił do domu.
Nieprawdopodobne, a jednak!. Historia psa Lampo, który jeździł koleją z książki Romana Pisarskiego, nie skończyła się dobrze. Więcej szczęścia miał za to Ferbi, pies rodziny Gołyskich ze Starachowic, który po sześciu latach od zaginięcia - odnalazł się.
- Ferbi to kundelek, który był z nami cztery lata, od szczeniaka. Bardzo się z nim zżyliśmy, choć trzeba przyznać był niesfornym psiakiem. Zdarzało się, że uciekał, przepadał nagle na dzień czy dwa, ale zawsze wracał. Aż do dnia, kiedy zniknął, wydawało się, że na zawsze - opowiada Emil Gołyski.
- To było sześć lat temu. Szukaliśmy go wtedy, ale bez skutecznie. Straciliśmy już nadzieję na jego odnalezienie. Aż do ub. tygodnia, kiedy przeglądając Facebooka, natrafiłem na post ze zdjęciem psa i pytaniem czy ktoś rozpoznaje, czyja to zguba? Coś przykuło moją uwagę. Zainteresowałem się, zacząłem szukać starych zdjęć i porównywać cechy charakterystyczne, które miał Ferbi do tego psa na zdjęciu. Jego budowa nieco się zmieniła, ale w końcu minęło sześć lat, człowiek też się starzeje. Większość cech charakterystycznych jednak się zgadzała.
Post na profilu społecznościowym zamieścił przypadkowy mężczyzna, który przy trasie szybkiego ruchu w Chęcinach znalazł psa. Zrobił mu zdjęcie, zamieścił je w sieci. Informacja szybko obiegła wirtualny świat, docierając też do Starachowic oddalonych o ok. 50 km. Zgadzał się nawet przypuszczalny wiek psa - nadawca posta twierdził, że może mieć ok. 10 lat. Już następnego dnia E. Gołyski razem z kolegą pojechali we wskazane miejsce. Pies co prawda nie pałał wielkim entuzjazmem, z resztą trudno mu się dziwić - kiedy pies zaginął sześć lat temu, E. Gołyski był nastoletnim chłopcem, a dziś jest 20-letnim mężczyzną. Generalnie jednak pies miał pogodne nastawienie. Bez problemu dał się zabrać do samochodu, a im bliżej domu, zaczął coraz ufniej się rozglądać.
- Na miejscu, już bardzo ciągnął do domu. Odkąd pojawił się na posesji, trzyma się nogi i nie odstępuje mnie na krok. Wydaje się być szczęśliwy - ocenia nasz rozmówca.
Nowi-starzy opiekunowie zabrali go natychmiast do weterynarza, który wykonał niezbędne badania i czynności.
- Nie mamy 100 procentowej pewności, że to Ferbi, ale wszystko na to wskazuje. Nawet jeśli to nie on, to bierzemy na niego odpowiedzialność i chcemy by już u nas dożył kresu swoich dni. Na pewno na to zasługuje. Ferbi to wyjątkowy psiak. Miał wiele przygód w życiu. Cudem przeżył nosówkę, potem zginął na dwa tygodnie, ale szczęśliwie się odnalazł. Kiedy zniknął na dłużej, przypuszczamy, że pobiegł za jakąś suczką... Był u kogoś przez ten czas, ale tego nam nie powie... Najważniejsze, że się odnalazł.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie wiemy czy to Ferbi ... Po co więc ta cała wyssana z palca historia ????