
Ta gehenna trwa już od marca. W ostatnich dniach tak przybrała na sile, że działkowcy ze Starachowic bezradnie rozkładają ręce, pozostawieni z problemem sami sobie. Czy faktycznie nie ma sposobu na dziki?
Wracamy do tematu, który poruszaliśmy na naszych łamach przed tygodniem. Chodzi o dziki, które panoszą na terenach ogródków działkowych Zalesie 1 i 2 w Starachowicach - od ul. Partyzantów po granice miasta. Problem trwa od marca br. a w ostatnich dniach tak przybrał na sile, że działkowcy rozkładają ręce, bo zwierzyna czyni ogromne szkody i sieje spustoszenie. Jak mówią pasjonaci rekreacji na świeżym powietrzu interweniowali już gdzie się - pisaliśmy już do wszystkich świętych: na policję, do straży miejskiej, do urzędu miasta, do starostwa, do nadleśnictwa i kół łowieckich i nie ma osoby, która byłaby władna podjąć jakąś decyzję, która nam pomoże. Zdaniem służb leśnych, teren działkowy leży na terenach gminnych, dlatego powinna interweniować gmina. Poza tym leśnicy nic nie mają do dzikiej zwierzyny - tu mogą zaradzić koła łowieckie. Myśliwi z kolei tłumaczą, że trwa okres chowu małych i nikt nie odstrzeli dzieciom matki, która poszukując pożywienia szuka łatwych kąsków na działkach. Sugerują odstraszacze, środki chemiczne, ogrodzenia - ale te na niewiele się zdają. Służby gminne są zdania, że to tereny leśne, natomiast poprzez straż miejską odpowiadają, że też nie mają kompetencji do działania w takich przypadkach. - Koło Łowieckie - nie, nadleśnictwo - nie, policja - nie, straż miejska - nie! To kto? Do kogo mamy iść po pomoc? Na zabezpieczenia poszły już grube pieniądze, a i tak to nie skutkuje. Zmarnowane fundusze na kwiaty, warzywa, które są zryte i do niczego się nie nadają. Teraz szykujemy drut zbrojeniowy, ale czy to pomoże? Zrobić pułapkę, uśpić, wywieźć w głąb lasu, ale każdy odbija piłeczkę i odrzuca od siebie ten gorący kartofel - ubolewają działkowcy.
Po interpelacji radnej Lidii Niewczas, planowane jest spotkanie służb miejskich w tej sprawie. Być może nastąpi jakiś przełom...
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Działkowcy sami sobie są winni ogromna ilość odpadów organicznych jakimi zaśmiecają tereny leśne przyległe do ogródków działkowych wabi dziki łatwym zdobyciem pokarmu. Może niech działkowcy zaczną od siebie, a nie szukają na siłę odpowiedzialnych
No tragedia może by wyciąć las i zalać betonem a te świnie wybić ?
Robi się bezmyślnie ogródki w lesie, a później pretensje, że dziki się pojawiają. Zwracali się do koła łowieckiego, żeby rozwiązać problem, czyli co, wystrzelać dziki? Jakim prawem? Dziki oprócz tego, że ryją działowcom, spełniają bardzo pożyteczną rolę w lesie. Jeśli działkowcy wpakowali się do lasu, to niech sobie teraz zrobią solidne ogrodzenie, a jak nie potrafią, to zlikwidować te ogródki! Zostawcie dziki w spokoju, one też mają prawo do życia.
Zygfryt ma racje .po sobocie i niedzieli zapłotem tych działkowcow leżą wyzucone smieciw postaci resztek po imprezach .Dlaczego te flejtuchy ni maja kontenerow na odpadki .......................................do bloku im sie nie chce wynosic to fru reklamowke z resztkami zarcia ipuste butelki za płot BRUDASY .OBOWIAZKOWE KONTENERY IM ZAFUNDOWAC