Reklama

Biznes. Pieniądze zabrała epidemia

Praca na własny rachunek miała być początkiem nowego życia i stabilizacji w rodzinnym mieście. Tymczasem zainwestowane w biznes oszczędności życia wydają się nie do odzyskania. Jak epidemia kładzie się cieniem na pracy starachowiczana - opowiada Rafał Łyczak, właściciel nowo otwartej pizzerii TST pizza Starachowice.

 

Rafał Łyczak, pochodzący ze Starachowic 40-latek, do niedawna prowadził raczej "wędrowny" tryb życia. Mało ustabilizowane życie rozpraszała w dużej mierze praca, którą wykonywał poza granicami miasta, powiatu, a czasem nawet kraju. Jako kierowca ciężarówki jeździł po całej Polsce i zagranicą. Bywało, że nie było go w domu tydzień, czasem miesiąc. Chciał to zmienić, razem z narzeczoną chcieli stworzyć swój przyszły dom w rodzinnym mieście. Furtką do wspólnego życia miał być wspólny, własny biznes...

- Człowiek całe życie pracował, żeby mieć coś swojego, odkładał na to pieniądze. Kiedy w końcu ruszył z miejsca, podcięte skrzydła już na stracie - mówi pan Rafał. - Pizzerię mieliśmy otworzyć już na wiosnę, wynajęliśmy lokal i nagły lockdown - zamknięcie gastronomii. Pozostały koszty, a zysków kompletny brak. Przez pół roku lokal stał pusty, opłaty trzeba było robić, chociaż właściciel nam opuścił za najem.

Wiedzieli, że na początku nie będzie kokosów, że trzeba będzie dołożyć, ale tego się nie spodziewali.

- Kiedy po pół roku udało się pizzerię uruchomić i przez dwa miesiące biznes jako tako się kręcił. A tu kolejny lockdown! Tego w życiu bym się nie spodziewał, kiedy chcieliśmy otworzyć jakiś lokal gastronomiczny. Padło na pizzerię, bo w tym miejscu przy ul. Wysokiej była kiedyś pizzeria. Długo się zastanawialiśmy, czy w to iść, ale w końcu się zdecydowaliśmy. Już zostało zainwestowane ok. 70-80 tyś. zł, jak nie więcej. Nawet nie liczę, czy i kiedy się to zwróci, ale chciałbym chociaż, by biznes się bilansował, żeby do tego nie dokładać. Żeby było z czego żyć. A tu trzeci miesiąc już dokładamy. O ile przy otwartej sali byli klienci, jakoś powoli się to rozkręcało, to teraz jest bardzo słabo. Czasem trzeba siedzieć pół dnia i czekać na zamówienie. Są chętni na pizzę na wynos, ale nie jest to już tak, jak przy otwartym lokalu, gdzie można przyjść, spotkać się, pogadać.

Koszty to nie tylko te związane utrzymaniem lokalu, rachunkami za media. To także żywność, która jest zawsze świeża, a nie zawsze ma szansę być wykorzystana.

- Zdarza się, że wyrzucamy jedzenie do kosza - ubolewa  właściciel TST Pizza Starachowice. - Chciałbym to ciągnąć dalej, jeśli da radę, żeby była pewność, że to przejdzie i przyjdzie lepszy czas. Ale takiej pewności nie ma. Jest bardzo ciężko a nasza przyszłość nie jawi się w różowych barwach - dodaje. 

Ewelina Jamka

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do