
Z wielkimi nadziejami, nie tylko na sięgnięcie po medal z najcenniejszego kruszcu, ile przede wszystkim dobry wstęp, jechał do Nowej Soli Adrian Gunia. Wychowanek starachowickiego Dragona z pewnością liczył na podium, podczas kickbokserskich mistrzostw Polski w najbardziej prestiżowej formule, K-1. Udział w turnieju zakończył na pierwszej, przegranej jak się później okazało walce.
Adrian Gunia – to imię i nazwisko na stałe zapisało się złotymi zgłoskami, jeśli chodzi o tę dyscyplinę sportu. Jako junior wychowanek starachowickiego klubu, a zarazem podopieczny trenera Marka Jasińskiego na krajowym podwórku osiągnął praktycznie wszystko. Płynne – używając terminologii sportowej – miało być jego przejście do rywalizacji seniorskiej.
W tym przypadku wymagania poszły jednak w górę. Utalentowany fighter przekonał się o tym pod koniec marca, w trakcie turnieju w Nowej Soli. W hali widowiskowo-sportowej tamtejszego MOSiR rozegrano mistrzostwa Polski w kickboxingu w formule K-1 Pro-Am.
Dwudniowe zawody miały niezwykle silną obsadę. Wystarczy tylko wspomnieć, iż w stawce zawodników, którzy zamierzali sięgnąć po złoty medal w kategorii do 63,6 kg znaleźli się: Michał Królik (Paco Team Mysłowice), Robert Soboń (Sportowy Klub Kickboxing Kielce), Jakub Tymiński (Hunter Gym Bydgoszcz), Mariusz Lach (Legion Głogów), a także Przemysław Kacieja (SKF Boxing Zielona Góra). Wszyscy nie mniej utytułowani, a z pewnością nie mniej doświadczeni niż reprezentant Dragona.
Los sprawił, że Gunia już w pierwszym pojedynku, którego stawką był awans do ćwierćfinału zmierzył się z późniejszym triumfatorem – Michałem Królikiem. Trzyrundowa walka toczyła się na pełnym dystansie. Pierwsze dwie odsłony były wyrównane. W końcówce pojedynku Gunia postanowić postawić wszystko na jedną kartę i jeszcze raz zaatakować odważniej.
Zdaniem arbitrów nie wystarczyło to jednak do tego, by pokonać bardziej doświadczonego rywala. Konfrontacja zakończyła się jednogłośną wygraną Królika na punkty.
Jak swój występ ocenia sam zainteresowany? – Walka na pewno nie była idealna i nie przebiegała tak, jak bym sobie to zakładał. Było w niej sporo błędów – powiedział samokrytycznie Adrian Gunia. – Nie tylko moim zdaniem, ale także według innych obserwatorów, szala zwycięstwa, mogła przechylić się w jedną lub drugą stronę. Triumfator mógł być tylko jeden. Dla mnie był to pierwszy w nowym roku, tak istotny i poważny sprawdzian. Przed rozpoczęciem rywalizacji, kiedy znana była już lista nazwisk jeśli chodzi o tę kategorię wagową, byłem świadomy skali trudności. Michał Królik z którym miałem okazję skrzyżować rękawice to zawodnik o 10 lat starszy ode mnie. Był faworytem pojedynku – zaznaczył podopieczny popularnego "Samuraja", któremu w Nowej Soli cennych wskazówek udzielał w narożniku Dawid Kasperski.
Jak podkreślił Gunia, podczas walki nie czuł presji. – Czułem się dobrze, zarówno mentalnie jak i fizycznie. Nie myślałem o tym, że przeciwnik to medalista mistrzostw świata i Europy. Jaki był plan na starcie? Nie nastawiałem się na nokaut. Podczas całego pojedynku nie było również momentu, w którym trafiłbym idealnie rywala. Na tyle mocno by zachwiał się na nogach lub przewrócił. Nie było raczej możliwości do tego, by pokonać rywala przed czasem. Byłoby to zadanie trudne. Dziś możemy już tylko gdybać, co wydarzyłoby się gdybym bardziej się otworzył i podjął ryzyko - mówił.
Kolejne obostrzenia, jakie wprowadzono na terenie całej Polski sprawiły, iż tacy kickboxerzy jak Adrian Gunia, obecnie mogą trenować jedynie indywidualnie. Kolejne imprezy rangi mistrzostw Polski zostały przełożone. – Po występie w Nowej Soli, był krótki czas na odpoczynek – stwierdził 20-latek, mający na swoim koncie brązowy medal mistrzostw świata juniorów w formule K-1 Rules (sięgnął po niego we włoskim Lido di Jesolo).
Czy wiesz, że…
Podczas mistrzostw Polski w kickboxingu K-1 Pro-Am, tytułami najlepszej zawodniczki i zawodnika wyróżniono złotych medalistów: Barbarę Nalepkę (walczyła w kat. do 52 kg) i Kacpra Frątczaka (do 86 kg). To pierwszy, tegoroczny turniej tej rangi pod egidą Polskiego Związku Kickboxingu. Imprezę, podobnie ja miało to miejsce w przypadku odbywających się w Starachowicach mistrzostw Polski w formule orietnal rules, kończyła gala finałowa. Odbyło się w niej 12 decydujących walk, a zwycięzcy otrzymali pasy mistrzowskie i nagrody finansowe. Najlepsi otrzymali ponadto kontrakty na walki zawodowe podczas gal MFC w 2021 r. Organizatorem zawodów był team Tomasza Makowskiego - MFC Makowski Fighting Championship, współorganizatorami Miasto Nowa Sól i MOSiR Nowa Sól.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie