
Starachowice - dynamicznie rozwijający się ośrodek przemysłowy o dużych aspiracjach i perspektywach. Płynny metal, młot i kowadło, dymiąca dniem i nocą sylwetka pieca - to wszystko wrosło w plener miasta nadając mu wyjątkowego charakteru. Tak jest do dzisiaj. Pomówmy o Wielkim Piecu.
Pierwszy obiekt powstaje z inicjatywy wąchockiego opata Aleksandra Rupkiewicza. Wysoki na 7 metrów i zdolny produkować 400 kilogramów surówki w ciągu doby, zdecydowanie doskonalszy i bardziej wydajny niż słynne piece dymarskie. Mamy koniec lat 80 XVIII wieku.
Rozpędu nabieramy za staszicowskiego gospodarzenia. To Stanisław Staszic jest autorem pierwszych koncepcji usytuowania wzdłuż Kamiennej kompleksu współpracujących ze sobą zakładów, Starachowicom wyznaczy miejsce centralne.
Projekt staszicowski, a właściwie jego pierwotna myśl, zostaje przyjęty do realizacji i zakłada m.in. rozebranie przestarzałego już wówczas zakładu, zbudowanie nowego złożonego z trzech pieców, zbudowanie obiektów pomocniczych, a także bliźniaczych placówek w Michałowie i Brodach oraz wybudowanie domów dla potrzeb administracji, kierowników, majstrów i robotników.
Ostatnie założenie było istotne, w latach 20 XIX wieku w Starachowicach mamy około 200 mieszkańców, z czego nie wszyscy są przecież robotnikami. Tych ściąga się z okolicznych miejscowości. Do budowy nowego kompleksu wielkopiecowego potrzeba było setek ludzi.
- Znaleźli się wśród nich Buriaci znad Wołgi zaprawieni do robót wodno - melioracyjnych, Żydzi z Szydłowca i chłopi spod Kielc - pisze w swoich notatkach Aleksander Pawelec.
W końcu staje nowy Wielki Piec. Mamy rok 1841 i zachwyconego obiektem Pawła Podczaszyńskiego, profesora Warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, który tak opisał swoje wrażenia:
- Otóż zakład to prześliczny. Naprzód idzie plac otoczony murem, wyrównany, na którym się składają zapasy rudy w stosy ogromne z każdej kopalni osobno. Niżej, na drugim tarasie, stoi budowa gichtowa w której przygotowują się i ważą naboje i zarazem magazyn rudy przepalonej. Obok są piece do rusztowania rudy, a po drugiej stronie magazyn węgli, czyli raczej stos ich. Jeszcze niżej jest budowa mieszcząca w sobie miechy cylindryczne, gichtociąg i trzy wielkie piece z gisernią.
Aleksander Pawelec napisze, że dmuchawy wykonał zakład w Białogonie, w ruchu były dwa piece, a trzeci był zapasowy. Dawały one 1148 ton surówki w roku.
O starachowickim piecu, stalowniach w Brodach i Michałowie i walcowni w Nietulisku pisano:
- I to był właśnie ów piękny kombinat, do którego, jako do przodka, przyznajemy się dziś z satysfakcją i przyjemnością.
W 1870 roku zakład dostaje się w prywatne ręce. 17 marca Antoni Samuel Fraenkel przelicytuje konkurentów i nabędzie od rządu zakład wraz z kompleksem okolicznych kopalń i lasów płacąc 1 116 000 (milion, sto szesnaście tysięcy) rubli. 20% gotówką. Pięć lat później doprowadzi on do założenia spółki pod nazwą Towarzystwa Górniczych Zakładów Starachowickich.
Przed rokiem 1900 opracowano koncepcję koncentracji zakładów w obrębie Starachowic, okazało się bowiem, że koszty transporty półwyrobów do Nietuliska były zbyt uciążliwe. Stało się to w 1899 roku - powstaje wielki piec dostosowany do opalania koksem. W obrębie zakładu zastosowano także oświetlenie elektryczne.
- Nowy piec miał pojemność 1800 m3 i zatrudniał 152 robotników. Obok pieca zamontowano maszynę parową o mocy 1200 KM. Dowóz rudy z miejscowych i okolicznych kopalń usprawniono budując kolejkę wąskotorową - czytamy u nieocenionego pana Aleksandra.
Powódź z 1903 roku doprowadziła do dewastacji i ostatecznej likwidacji obiektów w Michałowie, Brodach i Nietulisku, do Starachowic przenosi się dyrekcja zakładów urzędująca do tej pory właśnie w Nietulisku.
Na początku XX wieku Wielki Piec stanie, przestój potrwa do 1913 roku, ruszy ponownie w 1920 ale będzie wymagać modernizacji. Działa z przerwami, między innymi w 1931 roku, gdy pracuje tylko przez dwa miesiące. Od 1932 roku zalicza czteroletni przestój. Ale za to...
- W okresie okupacji hitlerowskiej wielki piec pracował bez przerwy. posługiwano się pracą Cyganów z Hamburga i wierzbnickich Żydów nieludzko traktowanych. W sierpniu `44 roku okupanci przystąpili do ewakuacji zakładu i wielki piec uległ wygaszeniu (...) Część pracowników ukryła urządzenia, oddała je po zakończeniu wojny - pisze Aleksander Pawelec.
Ponownie wielki piec rozpalono w 1946 roku na nieco ponad dwadzieścia lat. W 1968 ostatecznie go wygaszono.
Piec zamilkł, by po latach zabrzmieć muzyką, teatrem i głosami turystów.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie