
Wierzbnik może zaskoczyć. Jest barwną mozaiką obrazków z przeszłości. Czytając je nie sposób się nie uśmiechnąć. A zatem...
Tu jest jakby luksusowo
Rzecz w podatku od luksusu, który władze Wierzbnika jeszcze przed wojną wprowadziły. Luksusem wówczas były firanki w oknach. Gospodyni, która upiększała dom, musiała liczyć się z dodatkowym kosztem, czy tego chciała, czy też nie - pozostawało mieć nadzieję, że gospodarz zarabiał wystarczająco, by te opłaty uiszczać.
Luksusem było także ozdobne wiązanie ogonów koniom dorożkarskim. Na taki dodatkowy koszt pozwalał sobie na przykład Mordka (dorożkarz wierzbnickich ulic). Oddać rajcom podatki, ale za to więcej eleganckiej klienteli w dorożce czy koń jak z pola? Liczył zatem i liczył i doliczyć się nie mógł. Ale konia ubrał.
Bydlątka na ulicach
Miejscy urzędnicy wzięli się również za porządki na ulicach i zaczęli nakładać kary na właścicieli zwierząt, które bez nadzoru wałęsały się po wierzbnickich ulicach.
Wymyślono zatem czyściciela ulic. Człowiek tenże taką świnię, krowę czy kozę konfiskował, Rada Miasta zezwalała na sprzedaż, a pieniądze ze sprzedaży zasilały najbiedniejsze gospodarstwa.
Jak cię widzą, tak Cię piszą
Dziś policjanta, strażaka, strażnika miejskiego nie sposób przeoczyć - ubranie zdecydowanie profesję określa i wierzbniccy rajcy o tym wiedzieli. Zajęli się się ubraniem woźnego i dozorcy aresztu. Bardzo chcieli, żeby pracownicy wyglądali godnie i się wyróżniali, ale niestety kasa Wierzbnika zwykle świeciła pustkami, stąd tez zadbano jedynie, by wyposażyć ich w czapki służbowe. Na ubrania służbowe nie starczyło środków.
Próby "wyłudzenia"
Może i kasa miejska nie była zbyt bogata, ale nie miało to większego znaczenia dla mieszkańców Wierzbnika. Próbowano wykorzystać każdą sytuację, by nieco grosza w prywatnej kieszeni zostawało. Co ciekawe wcale nie dotyczyło to tzw. "elementu", ale przedstawicieli zawodów ogólnie szanowanych.
Przywołajmy przykład lekarza powiatowego, który napisał podanie do władz miasta domagając się w nim kwoty 686 złotych. Za co? Za to, że w latach 1931 - 33 wykonał "zdrowotny przegląd" miejscowych prostytutek, opisał zresztą dokładnie czynności. władze "przeglądu" nie zakwestionowały, ale dopłaty odmówiły.
Miejskie innowacje
Dziś sklepów pilnują rolety antywłamaniowe, kiedyś to były kraty. W latach 50. postanowiono się z tymi kratami pożegnać i pierwsze "rozkratowanie" miało miejsce m.in na ulicy Żeromskiego, która uchodziła za jedną z bezpieczniejszych ulic miasta. Niestety jeszcze szybciej te kraty zakładano ponownie, okazało się, że wcale to Żeromskiego takie bezpieczne nie było.
Spryt dyrektora FSC
- Uprzejmie informuję, że mąż Szanownej Pani, pan taki to a taki w pracy się nie zjawił, gdyż zabalował z tym i owym - w związku z tym pieniędzy na wypłacie mniej. Tak mógłby brzmieć list dyrekcji Fabryki Samochodów Ciężarowych do którejś z żon pracownika tegoż zakładu.
Nie sprzeczajmy się co do treści, natomiast listy takie miały być formą dyscyplinującą pracowników FSC. Gdy pracownik wypił i nie przyszedł do pracy, zakład miał wysyłać do żony takiego delikwenta list, w którym wyjaśniano, dlaczego na pasku jest kwota mniejsza, niżeli przewidziano w umowie.
Czy tak było? Nie wiem? Ale mogło i to wystarczy.
Aneta Marciniak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie