Reklama

Wychowanek Ludowego Klubu Biegacza Rudnik z krajowym medalem. Ułamek sekundy i byłby w najlepszej ósemce ME

O tym jak istotne znaczenie w zawodowym sporcie mają nie tylko umiejętności, ile również szczęście kibice mogli przekonać się nie raz. Tak było również podczas halowych mistrzostw Europy w lekkoatletyce. Były podopieczny trenera Sylwestra Dudka z Ludowego Klubu Biegacza Rudnik może bowiem mówić o pechu. Niewiele zabrakło do tego, by Mateusz Borkowski znalazł się w finale biegu na dystansie 800 metrów.

 

Pochodzący z gminy Brody lekkoatleta do tureckiego Stambułu, gdzie toczyła się rywalizacja o miano najlepszych zawodników Starego Kontynentu leciał z wielkimi nadziejami. Przemawiały za tym dwa fakty. Pierwszy, historyczny. 

Dwa lata wcześniej, także w halowych mistrzostwach Europy Borowski zakończył zmagania na drugim stopniu podium. Kilka dni przed tureckimi ME wywalczy medal z najcenniejszego kruszcu, będąc poza konkurencją w biegu na 800 metrów na krajowym podwórku.

W toruńskiej hali, którą zna jak mało kto, nie dał szans rywalom. Co w jego przypadku okazało się kluczem do sukcesu? W finałowym biegu, Borkowski minął linie mety jako pierwszy (zakończył bieg z czasem 1:48,51). Drugi był Patryk Dobek z MKL Szczecin (1:49,70), zaś trzeci Patryk Sieradzki z CWZS Zawisza Bydgoszcz (1:49,88).

Po zmianie barw klubowych (jeszcze do niedawna startował na krajowych i światowych bieżniach jako zawodnik łódzkiego RKS-u) i przenosinach do AZS AWF Warszawa (trenuje tam pod okiem Andrzeja Wołkowyckiego), nasz mistrz liczył na pójście za ciosem i dobry występ w Stambule. W eliminacjach nie miał kłopotów z dostaniem się do półfinału.

Z nadziejami

- Nie będę sobie stwarzał presji medalowej. Zamierzam zaprezentować się z jak najlepszej strony w półfinale. To nie jest tak, że jeden bieg mi wyszedł i od razu wieszamy medal na szyi. W Toruniu, dwa lata temu przystępowałem do zawodów z piętnastym wynikiem i skończyło się srebrem. Tutaj też mam 15-16 czas, a już jestem w "dwunastce". Na imprezie docelowej nie biega wielka forma. Liczy się taktyka i mocna głowa. Bieżnia w Stambule położona na deskach fajnie oddaje. Przypomina mi tę w Toruniu. Mam nadzieję, że to wykorzystam – podkreślał w trakcie rywalizacji.

W biegu eliminacyjnym w halowych ME przyszło mu stoczyć zmagania z doświadczonymi rywalami: Saulem Ordonezem z Hiszpanii i Irlandczykiem Markiem Englishem. Ten drugi jednak musiał wycofać się z rywalizacji ze względu na chorobę. Polak awansował do kolejnej fazy z czasem 1:49:88, a najlepszy w rundzie eliminacyjnej okazał się Bośniak Amel Tuka. 

W sobotnim półfinale, Borkowski nie miał już tyle szczęścia. By dostać się do najlepszej ósemki Starego Kontynentu zabrakło niewiele - zaledwie 0.05 sekundy. Ostatecznie Polak zakończył udział w ME z czasem 1:47.55 (dziewiąty wynik półfinałów). Do finału awansowało zaś ośmiu zawodników: po trzech najszybszych z dwóch biegów półfinałowych oraz dwóch pozostałych z najlepszymi rezultatami.

Polska ekipa złożyła protest po tym biegu, jednak został on odrzucony. – Celem było sprawdzenie kontaktu, do którego doszło przed wejściem na drugi wiraż. Został przedstawiony film, po którym zdecydowano, że nie będzie składana apelacja. Protest ten był finalnie odrzucony – relacjonował na łamach oficjalnej strony internetowej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Filip Moterski, pochodzący z Łodzi szef sędziów lekkoatletycznych.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do