Reklama

Wojna je rozdzieliła i połączyła w Starachowicach

Tylko życie może pisać takie scenariusze. Bo to, co pozornie wydaje się wręcz niemożliwe, staje się faktem na naszych oczach. Dwie dziewczynki pochodzące z Ukrainy po ucieczce z kraju, gdzie toczy się wojna, spotkały się w jednym mieście, szkole, a nawet klasie...

Wika i Jana, to niezwykle sympatyczne 10-latki, które w Polsce mieszkają zaledwie o kilku dni. Jak nietrudno się domyśleć, przyjechały do nas z falą uchodźców, którzy w trosce o zdrowie i życie uciekli z ogarniętej wojną Ukrainy. Z pomocą ludzi o wielkich sercach trafiły do Starachowic, gdzie otrzymały schronienie, dach nad głową i niezbędne do życia rzeczy. Przyjechały tu z bliskimi, którzy w ojczystym kraju zostawili cały dobytek życia. Kiedy opadły pierwsze emocje i traumatyczne przeżycia związane z przeprowadzką do obcego państwa, należało jakoś przynajmniej spróbować układać życie na nowo. Jedna z pierwszych decyzji było posłanie dzieci do szkoły. Dedykowana uczniom z Ukrainy Szkoła Podstawowa nr 9 w Starachowicach w swoje progi przyjęła w poniedziałek, 7 marca jedną z dziewczynek. Trafiła do klasy trzeciej. Następnego dnia, 8 marca do tej samej klasy dołączyła druga uczennica ukraińskiego pochodzenia. Jakież były zdziwienie wszystkich, kiedy dziewczynki padły sobie w ramiona, ciesząc się na swój widok. Jak się okazało znajdą się doskonale, bo pochodzą z tej samej miejscowości, chodziły do tej samej szkoły a nawet klasy!   - Obie dziewczynki pochodzą z Sosnówki (obwód lwowski) - mówi Monika Słowak-Brzezińska, dyrektor SP nr 9, do której trafiło już 14 ukraińskich uczniów w różnym wieku.

- Dziewczynki, kiedy się zobaczyły przytuliły się, bo znały się wcześniej. Niewiele rozumieją po polsku, nie mówią też w naszym języku. Zostały jednak bardzo ciepło przyjęte przez naszych uczniów i nauczycieli, którzy pomagają w komunikacji. Mamy nadzieję, że dzieci szybko nauczą się języka polskiego i zaadaptują się w nowym otoczeniu. Patrzę optymistycznie w przyszłość. Teraz musimy im zapewnić maksimum normalności, by jak najmniej myślały o wojnie, a jak najwięcej czasu spędzały na dziecinnych zabawach.

 - Wielki szacunek dla mam, które dzielnie przewiozły dziewczynki przez granicę - mówi Aleksander Łącki, starachowiczanin, który z kolegą przywiózł uciekinierki do Starachowic. 

- Jedna z nich, pani Tetiana, jest nauczycielką nauczania początkowego z wieloletnim stażem i chętnie włączyłaby się w pomoc dla uczniów z Ukrainy w Starachowicach. Może w szkole, do której chodzą córki? - zastanawia się pan Aleksander.

 Opiekę nad ukraińską rodzinką sprawuje grupa kilku starachowickich rodzin, która zabezpiecza kwestie bytowo-socjalne. Ktoś daje dach nad głową, inni gotują zupę, pieką ciasto, ktoś zapłacił za Internet. Przyniesiono ubrania, słodycze, wielkiego misia. Inny znajomy, mieszkający zagranicą obiecał używane laptopy. 

- Na szczególne wyróżnienie zasługuje pewna niezwykła rodzina z Warszawy, która bezpłatnie użycza kawalerkę w naszym mieście. Każdy pomaga jak może... - mówi Aleksander Łącki.

- Wojna się szybko nie skończy i musimy nauczyć się inteligentnie, trwale i z wielką wyobraźnią pomagać Ukraińcom. A ci, co mają wątpliwości niech się ich pozbędą. Żyjmy teraźniejszością i miłosierdziem, a nie zajmujmy się rozrywaniem ran. To czas próby. Dla nas wszystkich. Proszę popatrzeć na położenie geograficzne Polski. I przypomnieć sobie wcale nieodległy czas, gdy Polacy korzystali w czasie wojny z pomocy wielu życzliwych ludzi, z wielu narodów pod słońcem - dodaje A. Łącki.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do