Reklama

Policja na tropie podpalacza

Tragedia, przymusowa pobudka w środku nocy i liczenie strat, które trwa do dziś. W ciągu dwóch dni w płomieniach stanęły stodoły, obory, a także budynki gospodarcze. Świętokrzyska policja nie wyklucza scenariusza zakładającego, iż autorem pożarów w miejscowościach Psary Kąty (gmina Bodzentyn), a także Paprocicach (gm. Nowa Słupia) jest jedna i ta sama osoba. Kieleccy strażacy mówią otwartym tekstem: to były podpalenia.


Pierwsze zgłoszenie do stanowiska kierowania komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach wpłynęło w miniony wtorek, kilkanaście minut przed godz. 13. W miejscowości Psary Kąty doszło do pożaru dwóch stodół oraz budynku gospodarczego. Na miejsce zdarzenia zostało zadysponowanych dwanaście zastępów straży.

- Pożar obejmował całe budynki. Te znajdowały się w zabudowie zwartej. W pierwszej fazie działania polegały na podaniu prądów wody w obronie na sąsiednie zabudowania, a następnie podano kolejne prądy wody w natarciu na płonące budynki – informuje kpt. Michał Paluch. Po ugaszeniu pożaru przystąpiono do rozbiórki oraz przerzucania materiałów palnych i dokładnym przelaniu ich wodą. Miejsce prowadzonych działań sprawdzono kamerą termowizyjną. Po zakończeniu działań zastępy powróciły do strażnic i remiz. Na miejsce zdarzenia przybyła policja, zespół ratownictwa medycznego, pracownicy zakładu energetycznego oraz przedstawiciel UMiG w Bodzentynie.

Kilkadziesiąt godzin później, w nocy ze środy na czwartek zawodowych strażaków z Kielc postawiła na nogi kolejna zła wiadomość. Tym razem z Paprocic w gminie Nowa Słupia. Gdy na miejsce dojechały pierwsze zastępy okazało się, że ogień trawi stodołę i oborę. - Strop uległ całkowitemu zawaleniu. Przed naszym przybyciem właściciele gospodarstwa wyprowadzili ze stodoły ciągniki, kombajn a z obory dwie jałówki i świnie. Za późno było na ratunek dla dwóch kolejnych jałówek i rocznego byka. Zwierzęta spłonęły w ogniu – relacjonuje Sławomir Karwat, zastępca komendanta miejskiego PSP w Kielcach.

Jak się okazało ucierpiały nie tylko zwierzęta. - Spłonęło 5 ton zboża, wóz konny, siewnik do nawozu, dmuchawa do siana, tzw. przyczepa samozbierająca, drewno opałowe, a także inne narzędzia rolnicze – wylicza bryg. Karwat. Po ugaszeniu ognia strażacy musieli przerzucić składowane w środku siano i słomę. Wydobyli także spaloną przyczepę rolniczą. Żywioł spowodował straty na około 140 tys. zł. Akcja dogaszania trwała blisko 9 godzin. Potrzebna była cysterna, aby było odpowiednie zaopatrzenie w wodę oraz specjalistyczny wóz z drabiną. W działaniach brało udział 41 strażaków, w tym 4 zastępy zawodowych ratowników i 5 jednostek OSP.

- Jako wstępną przyczynę pożaru zakwalifikowaliśmy podpalenie. Postępowanie w tej sprawie prowadzi świętokrzyska policja – dodaje nasz rozmówca. I podkreśla, iż okoliczności w jakich doszło do podłożenia ognia, w dwóch wymienionych przypadkach mogły być podobne. Karwat przypomina, iż na początku sierpnia palił się kolejny z budynków gospodarczych. Tym razem w Baszowicach. Czy w takiej sytuacji możemy mówić o seryjnym podpalaczu, który grasuje na terenie dwóch sąsiednich gmin? - Zdarzenia zostały zakwalifikowane jako zdarzenia o charakterze kryminalnym – zaznaczył zastępca komendanta miejskiego kieleckiej PSP.

Po ugaszeniu ognia, do uprzątnięcia terenu pogorzeliska potrzebny był ciężki sprzęt w postaci koparko-ładowarki. - Na miejscu był wójt gminy, który zadeklarował pomoc - mówił Karwat.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do