Reklama

Mój dziadek zginął z rąk Sowietów

- Przez lata mówiło się, że dziadek zginął na wojnie, po prostu. Dopiero w latach 90. poznałam szczegóły jego śmierci i dowiedziałam się, że był jednym z żołnierzy rozstrzelanych w Katyniu, Mińsku, Charkowie...


Wacław Zimowski, ur. 26 lutego 1908 r. w Kijowie, jako syn Bronisława i Zofii z Tarnogrodzkich. Dzieciństwo i młodość spędził we Lwowie. Tam skończył gimnazjum i odbył służbę wojskową w 40. Pułku Piechoty, rozpoczął również pracę zawodową w Komendzie Obwodu Związku Strzeleckiego. Jak czytamy w artykule śp. Zbigniewa Bielata, założyciela starachowickiej Rodziny Katyńskiej, W. Zimowski w 1929 r. przeniósł się do Starachowic. Pracował w Biurze Fabrykacji Działu Broni Zakładów Starachowickich i w wydziałach Armatnim i Elaboracji. - Na Elaboracji pracowała moja babcia - Kazimiera z Bobrowskich. Tam prawdopodobnie dziadkowie się poznali. W 1930 r. pobrali się. Urodziła się moja mama. Była ich jedynym dzieckiem - opowiada Jadwiga Zaręba, wnuczka W. Zimowskiego, członkini starachowickiej Rodziny Katyńskie.

W listopadzie 1930 r. W. Zimowski podjął pracę w Policji Państwowej. Po ukończeniu szkoły policyjnej przez pewien czas pracował w Sosnowcu. Po kilku latach wrócił do Starachowic i ponownie pracował w Zakładach Starachowickich aż do wybuchu wojny. Był członkiem Związku Strzeleckiego i Ligii Morskiej i Kolonialnej. We wrześniu 1939 r. został ewakuowany do Kowla tak jak wielu innych pracowników Zakładów. Po agresji sowieckiej na Polskę W. Zimowski pojechał do rodziny we Lwowie. - Stamtąd w końcu 1939 r. babcia mieszkająca w Starachowicach z moją 8-letnią wówczas mamą Romualdą, otrzymała od niego kartkę, na której napisał że jest zdrów i pozdrawia. Była to ostatnia wiadomość od dziadka. Ślad po nim zaginął. Miał 32 lata... Pamiętam że mama zawsze mówiła, że dziadek zginął na wojnie. Po wojnie próbowała szukać go przez Czerwony Krzyż, ale nigdzie nie było nawet wzmianki o takiej osobie. Nieznane nazwisko, nieznane miejsce pochówku. To były takie czasy. Nikt wtedy nie mówił głośno o Katyniu, o zbrodni. O tym, że dziadek zginął w Katyniu mama dowiedziała się od jego przyjaciela Franciszka Kmieciaka. Pierwsza oficjalna wzmianka o dziadku pojawiła się natomiast w 1991 r. w opracowaniu Jędrzeja Tucholskiego "Mord w Katyniu". Powoli prawda zaczęła wychodzić na jaw. Również w Starachowicach staraniem Z. Bielata zawiązała się Rodzina Katyńska. Najpierw należała do niej moja mama, teraz ja staram się kultywować rodzinną historię - opowiada.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do