Reklama

Nie wrócę już do tego "bałaganu"

Pan Leszek (61 l.), z pochodzenia starachowiczanin, jeszcze parę lat temu bezdomny, nadużywający alkoholu, opowiedział naszym Czytelnikom swoją historię związaną z wyjściem z bezdomności i nałogu.

- Alkohol, nieporozumienia w domu, rozwód z żoną, cierpienie moich córek, a wreszcie noclegownia i pobyt w więzieniu. Dużo musiało się wydarzyć, żebym wreszcie przejrzał na oczy i zobaczył co w życiu jest tak naprawdę ważne i jak dobrze jest żyć w trzeźwości - mówi.

"Wódka zniszczyła mi życie"

61-latek miał żonę, dzieci. Żył jak zwykły facet. - Kilka lat spędziłem w pracy w Niemczech. Żona twierdzi, że moje problemy z alkoholem zaczęły się właśnie wtedy, że tam się rozpiłem. Piłem coraz więcej. Cierpiały moja żona i córki. Mieszkaliśmy z teściową. Gdy trafiłem za kratki wymeldowała mnie z domu. Gdy wyszedłem, nie miałem już gdzie wracać. Tak trafiłem do noclegowni, gdzie spędziłem kilka lat swojego życia - wspomina.

Od 2007 r. nie pije. - Trafiłem do więzienia za pobicie, chociaż uważam że niesłusznie odbyłem tą karę, bo nie wszystko było tak jak zostało to przedstawione. Myśli o zaprzestaniu picia pojawiły się jeszcze przed pójściem do więzienia. Odsiadka tylko pogłębiła we mnie te myśli. Zrozumiałem, że przecież można inaczej, że można na trzeźwo. Uważam, że każdy uzależniony może przestać pić, jeśli tylko sam tego będzie chciał. Ja przeanalizowałem swoje życie. Oceniłem co dała mi wódka, a co zabrała i zniszczyła. Tych drugich spraw było o wiele więcej. Nie byłem na żadnym odwyku. Sam postanowiłem przestać pić i dotrzymałem słowa. Alkoholik jednak długo musi kodować sobie w głowie chęć zaprzestania - mówi.

Życie w trzeźwości

Pan Leszek przyznaje, że na początku rozstanie się z nałogiem było trudne, ale z czasem było coraz lepiej. Dziś już nie ciągnie go, żeby się napić. - Spotykam dawnych kolegów "od kieliszka", ale nie mam chęci z nimi pić. Jestem w stanie nawet kupić im pół litra i siąść z nimi porozmawiać, ale alkoholu nie tknę. Wiem ile przez niego straciłem. Wolę być trzeźwy, mieć parę groszy w portfelu i nie budzić się o 3 nad ranem zastanawiając się czy ktoś mi dzisiaj postawi. Widzę również, że podejście innych ludzi do mnie jako do trzeźwego człowieka zmieniło się - przyznaje.

W październiku 2010 r. mężczyzna dostał mieszkanie socjalne od gminy, które udało się ładnie urządzić. Wiele już zostało w nim zrobione. Obecnie czeka na remont. - Gmina obiecała że zrobi mi łazienkę, ale część kosztów muszę pokryć sam. Utrzymuję się tylko z zasiłku z pomocy społecznej i nie stać mnie na zakup brodzika pod prysznic czy pralki. Chętnie podjąłbym pracę i nawet kilka razy by już mi się to udało, ale przeszkodą jest fakt, że siedziałem w więzieniu. Byłem kilka razy na rozmowach o pracę. Pracodawca już chciał mnie zatrudniać, gdy nagle pytał o zaświadczenie o niekaralności... Na tym moje rozmowy się kończyły - opowiada.

Mężczyzna przyznaje, że bardzo dużo zawdzięcza Krzysztofowi Drożdżowi, byłemu kierownikowi noclegowni, a także Januszowi Twardowskiemu z Urzędu Miejskiego. - Pomogli mi w znalezieniu mieszkania. Zaufali mi, że już nie wrócę do tego "bałaganu". Dzięki nim stanąłem na nogi. Dziś na nowo układam swoje relacje z była żoną, córkami. Mam dwuletniego wnuczka, a w drodze najprawdopodobniej wnuczkę. Jestem wdzięczny za to co mam i drugi raz tego nie zepsuję - dodaje.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do