Reklama

Protest pod starachowickim szpitalem

Szpital jest nasz, dajcie nam żyć - tego typu hasła skandowali uczestnicy akcji protestacyjnej pod starachowickim szpitalem. Był to wyraz niezadowolenia wobec decyzji wojewody świętokrzyskiego o przekształceniu lecznicy od 1 listopada w szpital covidowy.

Niewielka grupa mieszkańców uczestniczyła w proteście pod szpitalem. Ci, którzy przyszli pod lecznicę mają jednak nadzieję, że ich głos zostanie wysłuchany, bo mają za sobą często tragiczne doświadczenia, kiedy ktoś z bliskich osób stracił życie i to nie zawsze z powodu Covid-19 a braku dostępu do opieki medycznej. I tego najbardziej obawiają się mieszkańcy, dlatego nie zgadzają się z decyzją wojewody świętokrzyskiego.

- Dość żonglowania naszym zdrowiem i życiem - mówiła Maria Derra, inicjatorka protestu. - Szpital jest nasz, a nie wojewody. Decydując o jego przekształceniu odbiera się nam podstawowe prawo dostępu do opieki zdrowotnej.

Ludzie mówili o swoich doświadczeniach z minionego roku, kiedy to pozbawiono ich dostępu do lekarzy.   

- Mąż zachorował w marcu ub. roku. Szpital był zamknięty dostał skierowanie do Czerwonej Góry. Nie wykonano mu należycie badań, jeździliśmy odsyłani od szpitala do szpitala. A mąż się wykańczał. Miał zieloną kartę onkologiczną a diagnozy nie było. Osiem miesięcy to trwało. Po jego śmierci dowiedziałam się, że umarł na raka. 60 lat poszedł do piachu zdrowy chłop - ubolewała Bożena Kozłowska, która rok temu pochowała męża. - Dlaczego pacjenci są odsyłani w karetce od szpitala do szpitala? Ratownicy medyczni są bezradni a ludzie umierają im w karetkach. Byłam zagranicą i tam nie ma takich sytuacji, tylko u nas.

Jak mówił Paweł Lewkowicz, prezes Stowarzyszenia Wrażliwi Społecznie, chodzi o to, by oprócz leczenia COVID-19, pozostawić dostęp do najbardziej niezbędnych specjalizacji, jak kardiologia, chirurgia, oddziały ogólne.

- W ten sposób łamane są zapisy konstytucji, nam się ogranicza równy dostęp do służby zdrowia. Przynajmniej część szpitala powinna być dla pacjentów z innymi schorzeniami - mówił i pytał, co z rozmowami na temat zajęcia budynku po klinikach serca na potrzeby koronawirusa.

- Zabiera się jedyny szpital w okolicy na 100 tysięcy ludzi, to jakby komuś na ludziach nie zależało - mówił pan Janusz.

Beata Gorczyca z SWS pochowała ostatnio mamę, która zmarła na koronawirusa. Jak twierdzi, dochodzi do przekształcenia szpitala, ale nikt nie dba o to, by pacjenci mieli zapewnione leki w leczeniu zakażenia.

O przypadku z sąsiedztwa mówił Łukasz Wacławik.

- Pani Danuta była operowana w szpitalu, dwa dni po zabiegu wypisana do domu w stanie dobrym. Stan zaczął się pogarszać. Po wielu próbach dodzwonienia się na 112 została w końcu zabrana do szpitala w Ostrowcu Św. Za późno... tam zmarła. W karcie zgonu było wpisane, że na COVID. Rodzina nie mogła jej nawet pochować od razu, tylko po dwóch tygodniach spędzonych na kwarantannie - mówił ku przestrodze.

 

 

 

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do