
Przewidywany przez meteorologów niepokojący scenariusz niestety potwierdził się. W nocy z wtorku na środę, przez powiat starachowicki przeszła potężna burza. Niestety nie obyło się bez strat. Jak poinformował TYGODNIK i portal starachowicki.eu Marcin Nyga, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej, w miejscowości Bronkowice (gmina Pawłów) piorun uderzył w budynek gospodarczy, powodując pożar.
Przerażenie, strach, a przede wszystkim obawa o własne życie i zdrowie – takie emocje towarzyszyły mieszkańcom niewielkiej wsi, w gminie Pawłów. Dla nich noc z 29 na 30 czerwca z pewnością była jedną z najtragiczniejszych w dotychczasowej historii. Kilka minut po godz. 1, zauważono pożar budynku gospodarczego, znajdującego się na prywatnej posesji. Czym był spowodowany? Opinie ekspertów, zajmujących się przewidywaniem pogody niestety sprawdziły się.
- Gwałtownym opadom deszczu towarzyszyły wyładowania atmosferyczne. Najprawdopodobniej po jednym z nich zapaliła się drewniana stodoła – relacjonował Marcin Nyga, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach. W stan gotowości postawiono nie tylko zawodowych strażaków ze Starachowic. Jako jedni z pierwszych błyskawicznie na miejscu zdarzenia pojawili się druhowie z gminy Pawłów.
Dla ratowników liczyła się każda minuta. Wszystko po to, by jak najszybciej poradzić sobie z pożarem. - Płomienie przeniosły się z budynku gospodarczego na obiekt mieszkalny. Na szczęście nikomu z domowników nie stało się nic groźnego – zaznaczył oficer prasowy KW PSP Kielce. Sukcesywnie, w trakcie kolejnych minut akcji pojawiały się następne zastępy. Łącznie w akcji uczestniczyło 10 zastępów (ponad 40 osób), w tym: 4 ze starachowickiej jednostki ratowniczo-gaśniczej oraz 6 z OSP. W tym: OSP Brzezie, OSP Ambrożów, OSP Pawłów, OSP Kałków, OSP Starachowice os. Michałów, a także OSP Radkowice. Zagrożenie udało się opanować, choć z pewnością nie było to zadanie łatwe. Powód?
- Ogień szybko się rozprzestrzeniał na pobliski budynek mieszkalny. Zapaliła się konstrukcja dachu. Pojawił się problem z zaopatrzeniem w wodę. Stąd decyzja o ściągnięciu na miejsce cysterny z jednostki w Kielcach – zaznaczył rzecznik Nyga. Jak dodał, w palącym się budynku znajdowało się siano, słoma i drewno. Nasze działania zakończyły się w środę, nad ranem. Zastępy opuściły to miejsce ok. godz. 8. Dlaczego dopiero wtedy? Drewniane elementy konstrukcyjne musiały zostać rozebrane, a następnie przelewane wodą – podkreślił nasz rozmówca.
Po dogaszeniu pogorzeliska, rozpoczęto porządkowanie terenu i liczenie strat. Te szacowane są na kilkanaście tysięcy złotych.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie