
24 lutego 2024 r. zmarł Andrzej Wróbel, lekarz weterynarii, starachowicki przedsiębiorca, działacz Unii Wolności, dyrektor Biura Poselskiego Marii Stolzman, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. Żył 66 lat.
Andrzej Wróbel urodził się w 1958 r. w Turku (woj. wielkopolskie). Był absolwentem Liceum nr 15 w Gnieźnie. Ukończył Studium Weterynaryjne we Wrześni. Dyplom lekarza weterynarii zdobył na Wydziale Weterynaryjnym Akademii Rolniczej w Lublinie w 1987. Krótko pracował w zawodzie.
Wraz z żoną, Renatą Szwej, zamieszkał w Starachowicach. Tu prowadził działalność gospodarczą. Pracował głównie w branży żywnościowej (mrożonki, lody, ryby).
Na przełomie wieków był aktywnym działaczem społecznym i politycznym. Wspierał w Starachowicach i powiecie pracę pani poseł Marii Stolzman z Unii Wolności. Był dyrektorem jej miejscowego Biura Poselskiego, działaczem stowarzyszenia Demokracja i Rozwój. Pracował też społecznie w Zarządzie starachowickiego koła Społecznego Towarzystwa Oświatowego.
W 1999 r. był rzecznikiem prasowym Urzędu Miejskiego w Starachowicach, w czasie prezydentury Janusza Wierzbickiego.
W roku 2004 wyemigrował z rodziną do Wielkiej Brytanii. W Zjednoczonym Królestwie 20 lat pracował w FSA jako urzędowy lekarz weterynarii.
Kilka ostatnich lat chorował. Umarł 24 lutego br. na hiszpańskiej wyspie Lanzarote, gdzie zawsze chciał mieszkać i gdzie był szczęśliwy - w otoczeniu rodziny i przyjaciół.
Andrzeja Wróbla wspominam jako człowieka wielu pasji i szerokich horyzontów. Kochał życie, ludzi, sport i zwierzęta.
Lubił politykę, znał się na niej i chętnie o niej rozmawiał. Polska nie była dla Niego samotną wyspą. Nasze sprawy zawsze omawiał w kontekście międzynarodowym. Gdy mieszkał w Starachowicach czynnie włączał się działalność polityczną i samorządową. Wnikliwie analizował lokalne problemy, szukał rozwiązań. Wspierał wielkie zaangażowanie posłanki Marii Stolzman. Wiele jej sukcesów, to były również sukcesy Andrzeja. Gdy opuścił Polskę nie zerwał kontaktów ze Starachowicami i naszą redakcją. Widywaliśmy się i w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Do ostatnich dni Jego życia pisywaliśmy do siebie przez komunikatory internetowe. Bacznie śledził sytuację w Ojczyźnie. Ubolewał nad polską wojną polityczną. Dwa tygodnie temu pisał m.in. "Tyle ważnych rzeczy się dzieje, a my z maczugami".
Był wspaniałym towarzyszem dalszych i bliższych podróży. Błyskotliwy, wszechwiedzący, dowcipny. Ostry w sądach. Podczas spotkań przy stole był duszą towarzystwa. Przez długie lata palił fajkę. Miły zapach fajkowego tytoniu snuł się za nim, co niektóre osoby z rozrzewnieniem wspominają do dziś. Z pasją rozmawiał o piłce nożnej. Był prawdziwym ekspertem futbolu.
Nie stronił od tematów duchowych i egzystencjalnych. Szczerze szukał Prawdy. Stawiał najgłębsze pytania. Tęsknił za duchowym spokojem i równowagą. Lanzarote, to był Andrzeja raj na ziemi. Dziękuję Bogu za Andrzeja i Jego Rodzinę. Wierzę, że zabrał Go z raju do Raju.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Najpierw zobaczyłem tytuł, pomyślałem jak fajnie, że Andrzej wrócił , wreszcie sobie pogadamy, pewno chce być radnym… Potem to zdjęcie. Trudno w to uwierzyć. A przecież pamiętam, jak przyszedł do mnie na Glinianą, gdy „skończyłem” pracę w Gazecie Starachowickiej. Zastrzelił mnie pomysłem „kupmy wóz transmisyjny z łącznością satelitarną i będziemy jeździć po Polsce jako łowcy newsów i będziemy sprzedawać relacje wielkim mediom”. No po prostu, taki był. Nic dodać, nic ująć. Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie.