
X.H.S, a właściwie Hubert Podgórski to urodzony 2 lipca 2002 roku raper ze Starachowic. Twórca jest absolwentem ZDZ w Starachowicach oraz studentem Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW Wrocław.
Twórczość młodego muzyka jest doceniana przez lokalną społeczność, o czym świadczą wyświetlenia pod jego znamiennymi przebojami — „Uczucia” (2,9 tys. wyświetleń); „Graj muzyko” (2,2 tys. wyświetleń) czy „Ciemne lustro” (2 tys. wyświetleń). W ostatnim czasie wrócił do nagrywania, publikując nowy utwór „Wartość prawdy”, który można przesłuchać na kanale YouTube wykonawcy. Hubert opowiada nam o swojej bieżącej twórczości i najbliższych planach wydawniczych oraz zdradza, co kryje się za jego trzyliterowym pseudonimem.
— Twoja kariera muzyczna jest już dość zaawansowana. Koncert na Dniach Starachowic, jeden opublikowany album, wiele szlagierów znanych wśród młodych w mieście. Co dalej?
— Uważam, że stwierdzenie o zaawansowanej karierze jest ciut przesadzone. Nie powiedziałbym, że tak jest. Miałem rzeczywiście parę koncertów, a dokładniej supportów przed gwiazdami. Wśród nich był Tymek oraz właśnie impreza na Dniach Starachowic. Staram się rozwijać i iść swoją własną ścieżką. Zawsze chciałem robić muzykę inną niż wszyscy — bawić się nią, ale równocześnie nie wyzbywać się autentyczności. Co dalej? Plany są duże: chciałbym wejść wreszcie w mainstream, choć wiem, że to daleka droga. Póki co, chłodna głowa i zdobywanie szczytów, krok po kroczku. Na razie planuję wydać parę singli, featów i drugą płytę.
— Dobrze, że o tym wspominasz: druga płyta. Opowiedz nam coś więcej o swoim nadchodzącym wydawnictwie. Czego możemy się spodziewać po „nowym X.H.S-ie”?
— Nową płytę zatytułowałem „Ballady Mgieł i Nocy”. Mój nowy album to przede wszystkim głębokie kawałki osadzone w mrocznym klimacie. Jestem przekonany, że „nowy X.H.S” kilkukrotnie przeskoczy poziom „starego”.
— Dlaczego „Ballady Mgieł i Nocy”?
— Odwzorowuję to, co czuję i to, co mam w głowie. Muzyka to materializacja moich emocji. Pisząc i nagrywając ten album byłem w dołku emocjonalnym, szedłem przez tytułową mgłę w niewiadomym kierunku. Nie wiedziałem wówczas, czego tak naprawdę mogę się spodziewać na swojej drodze. Czuję pustkę, mam czarne myśli — stąd też noc w tytule wydawnictwa. „Ballady” napisałem również w formie opowiadania. To właśnie w książce rozwijam i ukazuję całokształt płyty.
— Właśnie. Do płyty planujesz dodać papierową wersję „Ballad”. Dlaczego zdecydowałeś się na taki dodatek? Czy muzyka nie jest wystarczającym środkiem przekazu?
— „Ballady” w formie muzycznej to jedno, a książka to drugie. Na płycie poza fizycznym egzemplarzem znajdzie się również audiobook papierowej wersji „Ballad”. Przez muzykę jestem w stanie nakreślić swój stan i emocje, które mną kierują, na papierze zaś można dokładniej poznać, co siedzi w mojej głowie. Druk nie jest tak ograniczający jak krótki utwór muzyczny. W książce przedstawiam prawdziwe sytuacje ze swojego życia w alternatywnej, baśniowej rzeczywistości — w krainie EvilPinkGarden, czyli w złym, różowym ogrodzie.
— Cofnijmy się do twoich początków. Zacząłeś nagrywać bodaj trzy lub cztery lata temu. Jakie jest twoje podejście do muzyki, którą tworzyłeś przed laty?
— Bardzo sceptyczne. Starsze numery uważam za bardzo słabe. Momentami wręcz żałuję ich publikacji. Mimo to, sądzę, że każdy kiedyś zaczynał, a początki są najtrudniejsze. Mam plany odtworzenia pierwszego albumu i nagrania go od zera. Mimo upływu czasu, wciąż dostrzegam w nim potencjał. Być może ten pomysł doczeka się kiedyś realizacji.
— Co cię zainspirowało do stworzenia pierwszego kawałka?
— Szczerze mówiąc, mój pierwszy utwór był swego rodzaju kumulacją. Sam już nie wiem, czego dokładnie [śmiech]. Serdecznie dziękuję United Records za umożliwienie realizacji mojej pierwszej piosenki, która była ciężka lirycznie, ale też słaba w moim wykonaniu. Moją inspiracją zawsze był raper Kartky. Zapatrzony w jego muzykę zdecydowałem się zacząć tworzyć swoje rzeczy. Moim marzeniem było i jest zawarcie kontraktu z wytwórnią muzyczną OU7SIDE.
— Na początku swojej przygody z mikrofonem wybrałeś pseudonim Xianoid — teraz znamy ciebie jako X.H.S-a. Dlaczego zdecydowałeś się na taką fundamentalną zmianę?
— Poprzednia nazwa była zbyt skomplikowana. Ma ona dosyć śmieszną, ale też głęboką genezę powstania. X.H.S to po prostu Xianoid. Hubert. Starachowice. Łatwiej zapamiętać.
— Od samego początku raczej rzadko współpracujesz z innymi twórcami. Z czego to wynika?
— To celowe działanie. Wolę działać sam w swoim małym zamknięciu i w swoim świecie. Mój styl jest dość skomplikowany, przez co wielu artystów miałoby problem z wbiciem się w mój klimat — tak samo, jak i ja. Co do współprac, które jednak miały miejsce: bardzo żałuję, że Marcin (Trafi) zakończył produkcję muzyczną. Uwielbiałem z nim współpracować. Robił mega dobrą robotę — od tekstu aż po wokale i miks. Jeśli to czytasz, Trafi, to szacun, byku! Tak samo jest z Maćkiem (Byczym). Jest dla mnie jak muzyczny brat. Kooperacja z Byczym to dla mnie zaszczyt i przyjemność: spotkanie i nagrywki w dobrych humorach. Niebawem pojawi się nasz nowy kawałek „Piekło” — liczę, że stanie się wiralem, bo odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Miałem na swoim koncie liczne współprace, np. z Ergenem TSF, Wyvernem i innymi tutejszymi artystami. Jak widzisz, czasem zdarzy mi się z kimś nagrać [śmiech].
— Rapujesz głównie o bólu i miłości, często niespełnionej i werterowskiej. Czy samotny, zraniony X.H.S jest prawdziwym Hubertem, którego możemy spotkać na mieście?
— Tak, to prawdziwy „ja”. Niestety lub stety miłość potraktowała mnie wyjątkowo surowo. Od żartów po realne zdrady, awantury, a nawet rękoczyny i znęcanie się fizyczne i psychiczne. Oprócz nieudanych związków miałem też swoje dołki psychiczne i problemy w sumie na każdym szczeblu życia, mimo że mam dopiero 22 lata. Moja muzyka, powtarzam, jest autentyczna. Nic nie ściemniam. Często podchodzę do używanego przeze mnie języka kreatywnie, żeby utwory brzmiały lepiej, ale wszystko jest prawdą. Aktualnie zaczyna mi się układać, więc kto wie? Może niedługo i moje piosenki będą radośniejsze?
— Styl twoich tekstów jest dość poetycki. Gustujesz w poezji czy jest to twoja własna inwencja twórcza?
— Tak, bardzo lubię poezję. Książki, wiersze, powieści i ballady. Poezja jest dla mnie bardzo ważna, pomaga mi „wgryźć” się w muzykę. Niemniej, jest w tym także moja inwencja twórcza. Muszę przecież sam przemyśleć kompozycję kawałka i napisać tekst.
— Jakie masz porady dla aspirujących, ambitnych młodych twórców?
— Nie wolno się poddawać, trzeba robić swoje, mimo przeciwności. Życie jest krótkie — trzeba spełniać swoje marzenia. Carpe diem! Hejterzy i tak się zjawią, nie da się tego uniknąć.
— Na sam koniec: kiedy znowu zobaczymy cię na żywo?
— Mam nadzieję, że w tym roku. W skrócie: jak najszybciej. Chcę śpiewać i grać na żywo. To sprawia mi niewyobrażalną przyjemność, jestem wtedy w innym świecie. Będę starał załapać się na jak największą liczbę wydarzeń.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie