Reklama

LUTEK - Żołnierz od Gór Świętokrzyskich (VII). Koncentracja, bitwa i odwrót

W połowie września 1943 r., podczas z koncentracji zgrupowań partyzanckich Armii Krajowej na Wykusie, Niemcy przygotowali kolejną obławę. Tym razem nasi żołnierze mieli czas na odpowiedź. Przygotowali na hitlerowców zasadzkę w rejonie polany Barwinek. Lutek odegrał bardzo ważną rolę w wyprowadzeniu jednego ze zgrupowań, z Wykusu na Łysicę...

Minione wydarzenia  uzmysłowiły w końcu Komendantowi "Ponuremu", że działanie dużym zgrupowaniem nie jest możliwe, ze względu na zaopatrzenie, zarówno w żywność, jak i broń oraz wobec nalegań płk. "Daniela" w sprawie podjęcia prac związanych z kierowaniem Kedywem. "Ponury" podjął decyzję o usamodzielnieniu Zgrupowań. 

Zgrupowanie nr 3 "Mariańskiego" skierowano w Góry Świętokrzyskie; Zgrupowanie nr 2 "Robota" w lasy koneckie, a Zgrupowanie nr 1 "Nurta" - w lasy siekierzyńskie.  "Ponury" na rozkaz płk "Daniela" melduje się z drużyną ochronną, zmniejszoną uprzednio do dziesięciu żołnierzy na kwaterze Rzeszowskich w Kolonii Bzinek pod Skarżyskiem 9 sierpnia 1943 r. Cegielnia Rzeszowskich miała być odtąd jego meliną konspiracyjną. Dochodzi w tym czasie do kolejnego konfliktu między "Ponurym" a Komendą Okręgu. "Ponury" nie chce podporządkować się rozkazom i nie podejmuje prac związanych z kierowaniem "Kedywem" (tyle "Mietek").

Koncentracja

Koncentrację wszystkich trzech Zgrupowań "Ponury" wyznaczył na 16 września na Wykusie. Tego dnia miało się odbyć uroczyste wręczenie sztandaru dla Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej "Ponury". W okresie od 8 do 14  września 1943 r. Zgrupowania prowadziły działalność samodzielnie, w określonych rejonach, a ich stan przedstawiał się następująco:

1.Dowództwo Zgrupowań Partyzanckich AK "Ponury" i pluton ochronny 24 oficerów

- dowódca Zgrupowań por. Jan Piwnik "Ponury"

- zastępca dowódcy por. Hipolit Krogulec "Albiński"

2.Zgrupowanie nr 1 por. Eugeniusz Gedymin Kaszyński "Nurt" od 10 sierpnia 1943r. stacjonowało na Wykusie na wzgórzu 326 - Kropka. Według stanu 120 żołnierzy i oficerów, w tym zwiad konny wachm. "Tarzana" – 30 żołnierzy.

3. Zgrupowanie nr 2 ppor. Waldemara Mariusza Szwieca "Robota" rejon operacyjny Końskie i okolice według stanu 97 żołnierzy i oficerów.

4. Zgrupowanie nr 3 por. Stanisława Pałaca "Mariańskiego" stacjonowało w tym czasie w Górach Świętokrzyskich na Szczytniaku i według stanu wynosiło 112 żołnierzy i oficerów.

Ogółem stan ilościowy na dzień 14 września 1943 r. wynosił 353 żołnierzy i oficerów.

Uzbrojenie Zgrupowań w sierpniu 1943 r. wynosiło:

2 cekaemy, 34 rkm-y, 35 pistoletów maszynowych ( głównie angielskie steny i niemieckie Mp 40 ) pozostała broń to kb, broń krótka ( Visy, Parabellum ) granaty bojowe, dostateczna ilość amunicji.

Światła niemieckich samochodów

Wieczorem, tego dnia rozesłano patrole rozpoznawczo – bojowe celem rozeznania terenu w kierunkach: Krzyżowa Wola, Wąchock, Parszów, Suchedniów, Siekierno, Radkowice, Rzepin, Śniadka i Tarczek. Na kierunek Śniadka- Tarczek dowodził kpr. "Janusz" Jan Wojtasiewicz, w którego drużynie służyłem. Przed wymarszem zostałem wezwany przez oficera służbowego do Komendanta "Ponurego". Od niego dostałem rozkaz, poza rozkazem dla drużyny – uzyskać informacje od sołtysów ze wsi Bronkowice Jaźwiny – Jana Basy, ze wsi Sieradowice Józefa Pożogi i Śniadki – Kisiela na temat bieżących zarządzeń niemieckich w sprawie bezpieczeństwa III Rzeszy oraz aktualnego ruchu wojsk niemieckich. Ponadto zakupu żywności dla rannych partyzantów, których w tym czasie było w Zgrupowaniach sześciu. 

 O zmroku drużyna osiągnęła wieś Bronkowice Jaźwiny.  Około godz. 21.00 przez Wywóz, łąki sieradowskie, wąwozem od gajówki Sieradowska Góra nasza drużyna weszła między zabudowania wsi Śniadka II. Tu członek Armii Krajowej Stanisław Jarosz ps. "Szum", wspólnie z miejscowymi gospodarzami zorganizowali żywność dla chorych partyzantów (masło, ser biały, wędliny ). 

 Przechodząc przez Śniadkę zauważyliśmy światła samochodów jadących od Szerzaw w stronę Świętomarzy. Słychać było wyraźny warkot silników samochodowych. Po kilku minutach nadjechały niemieckie samochody z wojskiem i sprzętem. Wieźli ciężkie karabiny maszynowe, po bokach drogi szła piechota. Całość tych sił kierowała się na północ w stronę Świśliny, Radkowic i Bronkowic. Wspólnie z "Januszem" liczyliśmy te samochody. Liczba mogła budzić obawę. Było ich ponad pięćdziesiąt! Niektórzy żołnierze niemieccy, wyskakiwali z wolno jadących pojazdów i znosili siano wrzucając je na samochody. Piechota maszerowała, nie sposób było to wszystko zliczyć. Obserwacja nasza trwała około 2 godzin.  Zebrane wiadomości od sołtysa Józefa Pożogi z Sieradowic były mocno niepokojące. Szosą od Bodzentyna jechały samochody niemieckie z wojskiem, które skręcały na drogę – Leśna, Kamienna Góra, Siekierno Ulica.

Idzie kolejna obława

A zatem szykuje się potężna obława na nasze Zgrupowania. Polną drogą dotarliśmy do wąwozu, który ciągnie się aż do lasu obok leśniczówki Sieradowska Góra. Stąd, brzegiem lasu przeszliśmy do gospodarstwa p. Rachtana w Śniadce Parcelach, gdzie mieliśmy doskonały wgląd na dolinę i łąki. Koło młyna wodnego widać było światła samochodów, z których wyładowywali się Niemcy i grupami maszerowali łąkami w górę rzeki Świślina, do łąk sieradowskich. Już od godz. trzeciej nad ranem, cała południowa strona lasów siekierzyńskich została obstawiona przez wojska nieprzyjaciela. Tak więc począwszy od szosy Michniów – Wzdół poprzez Orzechówkę, Siekierno Podmielowiec, Podlesie, Przedgrabie, Sieradowska Góra. Natomiast od strony północnej, mając przed sobą łąki sieradowskie Niemcy byli okopani, a stanowiska ziemne były wyłożone słomą lub sianem, oczywiście zabranym z chłopskich pól. Od strony północnej lasów siekierzyńsko – ratajskich stanowiska piechoty niemieckiej umocnione ciężką bronią maszynową przebiegały od miejscowości Berezów, Kleszczyny, Mostki, Parszów, Ciecierówka, Węglów, Rataje, Krzyżowa Wola, Kolonijki. Silne niemieckie oddziały pacyfikacyjne żandarmerii, Wehrmachtu, jednostek SS i kałmuków, łącznie ok. 5 tys. ludzi w grupie uderzeniowej, nie licząc kilku tysięcy żołnierzy obławy, obstawiających teren wokół Wykusu. Niemcy rozpoznali i zlokalizowali teren obozu wykrywając pracującą tu radiostację obsługiwaną od czerwca 1943 r. przez oddział podobwodu Bodzentyn "Inspektora Jacka" Jana Kosińskiego. Radiostacja, chociaż podlegająca bezpośrednio dowództwu Okręgu, świadczyła także usługi na rzecz Zgrupowań "Ponurego". Oprócz radiostacji i jej zlokalizowania przez Niemców, bezsprzecznie do obławy w dniu 16 września 1943 r. przyczynił się również ulokowany pośród sztabu Zgrupowań agent niemiecki "Motor", "Garibaldi" Jerzy Wojnowski. 

 Wobec tak trudnej sytuacji i ciągłego postępowania Niemców koledzy obawiali się odcięcia naszej grupy od Wykusu. Uspokoiłem ich, że na wszelki wypadek mamy tu wybudowane trzy ziemianki w wąwozach Sieradowskiej Góry, oraz dostateczną ilość żywności. W razie konieczności ukryjemy się i przetrwamy, ponadto znam ten teren doskonale. Nawet, gdy będziemy całkowicie otoczeni – przeprowadzę. Miejsce to, gdzie akurat się zatrzymaliśmy było uświęcone krwią mojego Ojca Stanisława Krogulca, gajowego Lasów Państwowych, zamordowanego tutaj 9 miesięcy temu, 26 lutego 1943 r. przez Niemców. Odmówiłem pacierz za duszę mego Kochanego Taty i wyruszyliśmy dobrze znaną mi drogą na Wykus, przez sieradowskie łąki, Kobiel, i Wydrzysz. 

Wczesnym rankiem, prawie o świcie byliśmy już w obozie. W tym czasie patrole wystawione na daleko wysunięte placówki celem rozpoznania terenu wracają i składają raporty swoim dowódcom. "Janusz" zdał raport ppor. "Dzikowi, a żywność dla chorych kwatermistrzowi "Szachowi". Z wykonania zadania zdałem raport Komendantowi "Ponuremu", który w tym czasie był w namiocie. Po wysłuchaniu podziękował, podał mi rękę i zwrócił się do kwatermistrza: "Karol, daj "Lutkowi" 500 złotych na zelówki". Podziękowałem i z banknotem wyszedłem z namiotu. To był "Dobosz" Karol Niedzielski kwatermistrz Zgrupowania nr 2 "Robota", który w tym czasie był na odprawie dowództwa Zgrupowań, gdzie zestawiano i analizowano meldunki poszczególnych patroli powracających po wykonaniu zadań. Tu też zapadła decyzja nieprzyjmowania walki na Wykusie, ale przerzuceniu całości sił na łąki zwane Barwinkiem oddalone od Kropki o 3 km. W obozie o godz. 6.00 zarządzono ostre pogotowie. 

Na drodze leśnej biegnącej od łąk radkowickich w kierunku zachodnim ustawiono oddziałami wszystkie Zgrupowania, przybyłych gości na uroczystości oraz wozy taborowe. "Nurt" wysłał zwiad konny w kierunku Barwinka oraz ubezpieczenia przejścia drogi Siekierno – Rataje. Około godz. 10.00 kolumna marszowa ruszyła. 

Nasza zasadzka

Szliśmy wąską dróżką leśną, w kierunku północno-zachodnim. Przekroczyliśmy rzeczkę Lubiankę, drogę Siekierno – Rataje i znów leśną drogą doszliśmy na polanę i łąki parszowskie z uroczyskiem Barwinek. 

Niemiecki plan działania w czasie obławy na Zgrupowania Partyzanckie AK "Ponury" był prosty. Okrążyć, zaatakować i zniszczyć partyzantów. Nasz plan był także prosty - wpuścić nieprzyjaciela na polanę Barwinek, jak najbliżej własnych stanowisk i na określony znak "Nurta" najpierw zaskoczyć zmasowanym ogniem pistoletów maszynowych wchodzących na polanę kałmuków i dokonać ich zniszczenia, a następnie z ciężkiej broni maszynowej oraz, rkm-ów i kb wybić cel drugiej linii niemieckiej, to znaczy Wehrmacht i żandarmów.

 Takie były założenia naszego dowództwa poparte dobrym rozeznaniem terenu i aktualnego układu sił nacierających. Główny atak nieprzyjaciół muszą przyjąć Zgrupowania "Nurta" i "Robota".

 Około południa zajęliśmy stanowiska za nasypem nieczynnej leśnej kolejki wąskotorowej, biegnącej wzdłuż południowej strony łąk parszowskich i polany. Nasza drużyna zajęła stanowiska po lewej stronie cekaemu "Gołąbka". Miałem stanowisko pomiędzy "Jastrzębiem" a "Urbanem". Byliśmy dobrze ukryci, a przed nami znajdowało się znakomite przedpole, łąki i polana dające doskonałe pole ostrzału – kilkaset metrów przestrzeni. Gdy zwiadowcy konni od "Tarzana" zameldowali "Ponuremu", że Ostlegion, niemiecka żandarmeria i Wehrmacht posuwają się od Zuzelanki w stronę Barwinka, w lesie zawisła cisza, że nawet ptaki przestały ćwierkać.

 Leżeliśmy już na zajętych stanowiskach z odkrytym przedpolem , z bronią gotową do strzału. Nerwy silnie naprężone, serce waliło jak młotem, ciężko doczekać się pierwszego strzału. Dla niektórych chłopców z lasu był to pierwszy chrzest bojowy. Byłem mocno skupiony i opanowany. Wiedziałem, że w czasie akcji należy być zrównoważonym i nie denerwować się. Leżąc na stanowisku jakieś dziwne myśli kołatały się po mojej głowie. Uzmysłowiłem sobie, że w oczach polityków jesteśmy znienawidzeni przez Moskwę i zwalczani przez Niemców. Nawet sojusz anglo-amerykański wydał mi się bardzo wątpliwy. 

Z zadumy wyrwał mnie szelest. To "Jastrząb" podczołgał się do mnie i powiedział z zadowoleniem: " Słyszysz "Lutek"? Będziemy mieli robotę". W akcji obok niego czułem się dobrze. Był dobrym kolegą i bojowym żołnierzem. Zahartowany w akcjach z Niemcami. Kilka razy wychodziliśmy z nim z ciężkich sytuacji. Bo tak naprawdę, nasza drużyna miała już duży staż w partyzantce. 

Około godz. 14 –tej od strony Zuzelanki do naszych uszu dochodziły odgłosy zbliżającej się obławy. To właśnie ta grupa Niemców i kałmuków, która nadjechała Zuzelanką od strony Mostek i wyładowała się z samochodów na wysokości Ciecierówki uderzyła na Zgrupowania "Ponurego". W pewnej chwili zauważyliśmy, jak na polanę zaczynają wychodzić nieśmiało, małymi grupkami i pojedynczo żołdacy Ostlegionu i po oddaniu kilku strzałów bądź krótkich serii, ruszają dalej, upewniwszy się, że przed nimi "nie ma nikogo". Z naszej strony nie było żadnej reakcji. Cierpliwie czekaliśmy na pierwszą serię, jako znak do otwarcia ognia. Dodało im to widocznie odwagi, bo poczęli wysypywać się coraz to większymi grupami. Za chwilę były to już całe kolumny. Pierwsza linia –Ostlegion, druga Wehrmacht, trzecia – żandarmeria i SS. Jakieś 50 m od nas "defilowało" silne przednie ubezpieczenie niemieckie. W sumie cała masa nieprzyjacielskiego wojska. 

Zapłata bez pardonu!

Młode gęby w szarych mundurach, dobrze wykarmione na polskim chlebie, nerwowo wypatrywały znienawidzonego "bandyty- partyzanta". Nie wiedzieli, że w tej właśnie chwili życie każdego z nich wisi dosłownie na włosku. I w tym oto momencie "Nurt" daje znak dłonią i "Gołąbek" długą serią wyzwala całą siłę ognia ukrytą wzdłuż nasypu kolejki. Nasze cekaemy, rkm-my, pistolety maszynowe, karabiny zagrały im nutę pogrzebową. Automaty kąsały sołdatów z pierwszej linii jak wściekłe psy. Partyzanci z broni długiej, potężną siłą ognia zaatakowali główne oddziały niemieckiej drugiej linii. Las zahuczał strzałami, zawył krzykiem i jękiem ludzkim. Tam, gdzie kilka minut temu wysypywały się kolumny nieprzyjacielskiego wojska, teraz kłębi się wał ludzi. Ci, którzy usiłują się jeszcze podnieść, są przez nas likwidowani bez pardonu. 

Z chwilą otwarcia ognia niezawodnie obdarzałem ze swojego kb drugą i trzecią linię Niemców. Każdy strzał to zapłata za: spalenie dwóch domów w Wąchocku 8 września 1939 r. , męczeńską śmierć mojego Kochanego Taty, ludobójstwo mojej licznej rodziny w pacyfikacji Michniowa, ludobójstwo na polskim narodzie i rabunek mienia narodowego, rabunek polskich lasów. W dalszym ciągu wyszukiwałem w drugiej linii żandarmów, krzyczących na wschodnich żołdaków, aby szli do przodu i który dogodnie znalazł między muszką a szczerbinką, padał nieruchomy.

 W pewnym momencie tego piekła, żołdacy Ostlegionu i Niemcy z pierwszej linii pozostający przy życiu na skrwawionej polanie i łąkach, rzucają broń, hełmy , oporządzenie, podnoszą ręce do góry i ruszają w stronę naszych stanowisk ogniowych. Żołnierze "Ponurego" przestają strzelać, ale tylko na chwilę. Nie mieliśmy pewności, czy wszyscy porzucili broń. "Nurt" opuszczając rękę, daje znak "Gołąbkowi" do wznowienia ognia, który ze swojego cekaemu kosi wszystkich na przedpolu. Tymczasem te oddziały niemieckie, które nie wyszły na polanę, rozpoczęły spod przeciwległego do naszych stanowisk lasu zmasowany ogień z broni maszynowej wzdłuż nasypu. Niemiecki ogień szczęśliwie, nie był szkodliwy dla partyzantów.

 Pod osłoną strzelaniny resztki żołdaków pozostałe przy życiu wycofały się w kierunku północno- zachodnim. Nasz atak został wykonany z całkowitym powodzeniem. Nieprzyjaciel zaskoczony skoncentrowanym ogniem ciężkiej i lekkiej broni maszynowej poniósł dotkliwe straty i wycofał się w kierunku północno – zachodnim, na drogę Zuzelanka, pozostawiając na polu walki zabitych i rannych. Łąki parszowskie zasiwiały od trupów niemieckich i sołdatów Ostlegionu. Ogień został wstrzymany. Zapanowała teraz głucha cisza. Oddychaliśmy swądem spalonego prochu. 

 

Gdy szare mundury znikły z pola walki, zarządzono taktyczne oderwanie się od nieprzyjaciela. Niemiecka obława na Wykus – Kropkę okazała się całkowitym fiaskiem. Zdawało się, że las odpowiadał słowami piosenki: "po oddziale ni śladu ni znaku, tylko w dali trąbka gdzieś gra..." Szkoda tylko, że po akcji nasze dowództwo popełniło jeden zasadniczy błąd. Nie wydano rozkazu, aby zabrać broń i ekwipunek zabitym wrogom. A była taka możliwość i czas. Po linii poszedł rozkaz - wycofać się od nasypu w głąb lasu, w takim szyku w jakim się znajdujemy. 

Przewodnik trzeciego zgrupowania

Po wykonaniu rozkazu i zatrzymaniu się, przed naszymi szeregami zebrali się: "Ponury", "Albiński", "Nurt", "Robot" i "Mariański". Przez żołnierza z plutonu ochronnego przed oblicze Komendanta zostali wezwani; "Lutek", "Mietek", i "Wiktor". Otrzymaliśmy następujący rozkaz: Zgrupowanie nr 1 pod dowództwem "Nurta" wyprowadzi poza pierścień obławy , a następnie na Łysicę strz. "Mietek". Zgrupowanie nr 2 po dowództwem "Robota" wyprowadzi poza pierścień obławy , a następnie na Łysicę "Wiktor". Takie samo zadanie przypadło i mnie do wykonania, tyle że w stosunku do Zgrupowania nr 3 por. "Mariańskiego", pod ogólnym dowództwem por. "Albińskiego". 

Rozkaz tego rodzaju mogli otrzymać tylko ci, którzy doskonale znają teren i potrafią się w nim poruszać. Zostaliśmy także upoważnieni do doboru sobie partyzantów na ubezpieczenie przednie oraz szpicę. 

 Komendant "Ponury` przekazując dowództwo nad Zgrupowaniem nr 3 swojemu zastępcy ppor. "Albińskiemu" powiedział do niego: "daję ci dobrego partyzanta "Lutka" znającego dobrze te lasy. Ukryj tych ludzi w bezpiecznym miejscu do nocy, a następnie działaj według otrzymanego już wcześniej rozkazu." 

Zostałem wezwany przez por. "Mariańskiego" i "Albińskiego" w celu ustalenia ubezpieczenia bojowego przedniego – szpicy. Wskazałem na "Mściciela" Michała Basę z Tarczka, znajomego z konspiracji od 1940 r. "Mściciel" przed wojną odbył służbę wojskową. To dobry żołnierz. Drugim wyznaczonym do szpicy był lejtnant "Wołodia", Gruzin zbiegły z Ostlegionu z Kielc. Ubezpieczenie w tym składzie zostało zaakceptowane. Uzbrojone było w dwa pistolety maszynowe, rkm, oraz granaty ręczne. 

 

Nasze zgrupowanie, gotowe do wymarszu, dobrze zorganizowane, ubezpieczone szperaczami bocznymi w sile po pięciu ludzi, a także tylne czekało na rozkaz. Zaproponowałem, że wyprowadzę zgrupowanie poza pierścień obławy przyjmując kierunek północno – wschodni, nie jak proponowali oficerowie północno – zachodni. Moja propozycja została przyjęta i około 15.30 ruszyliśmy w określonym kierunku. Zostałem przez dowódcę wysunięty na czoło Zgrupowania jako przewodnik – partyzant dobrze znający ten las. Tuż za mną postępowali "Mściciel" i "Wołodia" z bronią gotową do strzału. Łącznikiem pomiędzy ubezpieczeniem przednim a zgrupowaniem był por. "Albiński".

 W czasie walki na Barwinku obserwowałem (zresztą nie tylko ja) Niemców, którzy padli i już się nie podnieśli. Jak tylko ubezpieczenie przednie wysunęło się około 100 m naprzód, skręciłem w lewo na pobojowisko. Leżał tam zabity Niemiec, któremu zabrałem pistolet Walther P-38 kal. 9 mm i dwa magazynki. To tyle mej zdobyczy wojennej z tej bitwy. Pistolet ten służył mi aż do samego ujawnienia się to jest do 22 października 1945 r. 

Z bronią gotową do strzału kolumna w wolnym tempie posuwa się przez las w obranym kierunku. Nie można przyspieszyć z uwagi na rannych , którzy są niesieni na noszach przez wyznaczonych żołnierzy. Co pewien czas należało ich wymienić. Od całości sił jesteśmy oddaleni o jakieś 80 m. Łączność wzrokową mam tylko z "Albińskim". Od strony Wykusu słychać krzyki, nawoływanie Niemców i wybuchy granatów. 

Dochodzę do drogi Zuzelanka – Rataje – Mostki, bacznie obserwuje teren, nic niepokojącego się nie dzieje, na drodze pozostały tylko ślady opon samochodowych.  "Mariański" przysyła dwie drużyny, które ubezpieczają przejście kolumny od strony Mostek i Rataj. Przechodzimy przez drogę tyłem, by ślady zmyliły wroga, a ubezpieczenie tylne ślady naszego przejścia zamiotło gałęziami. Po przejściu tej drogi poprzez Myszkę, Cygańską Kapę, po lewej zostawiając Biały Kamień dochodzimy do Jaźwińskiej Góry na wysokości Źródła Langiewicza. Zakładamy postój Zgrupowania. W miejscu tym są mokradła, a poniżej , około 300 m strumyk. Nasze ubezpieczenia rozstawione zostały ze wszystkich stron. 

 

 Od strony Wykusu w dalszym ciągu słychać wybuchy granatów i śpiewy Niemców, którzy maszerowali kolumnami w kierunku drogi na Mostki, gdzie słychać było prace silników samochodowych. Zostałem wezwany do por. "Mariańskiego" w celu przedstawienia planu trasy do przejścia Zgrupowania w lasy starachowickie. Po dyskusji powiedziałem por. "Mariańskiemu", aby zostać do nocy na obecnym miejscu, nocą przejść na Wykus, na wysokości Linii Zasadnej, obok pierwszego obozu "Grota". Potem zrobić rozeznanie na kierunek Sieradowska Góra, Śniadka, Tarczek, Celiny, Łysicę. Wszyscy mnie poparli. Wobec powyższego por. "Mariański" wysyła trzyosobowy patrol bojowo – rozpoznawczy w składzie; "Lutek"- jako dowódca patrolu, "Mściciel" i "Wołodia" w celu rozpoznania dalszej trasy przemarszu Zgrupowania nr 3 na kierunek Ciecierówka. 

Idąc lasami w odległości około 40 m od jego brzegu zauważyliśmy na odcinku Ciecierówka - Parszów umocnienia niemieckie ciężkiej broni maszynowej z liczną obsługą . Ciężkie karabiny skierowane w stronę lasu, czujki niemieckie lustrujące teren lasu, dolinę, ewentualne miejsca przejść. Podjęliśmy decyzję o powrocie do Zgrupowania. Po powrocie i rozeznaniu tego kierunku, zdałem raport por. "Mariańskiemu o niemożliwości przejścia Zgrupowania w lasy starachowickie. 

Niemcy opuścili Wykus, przestrzegając zasady, że nocą nie prowadzą walki z partyzantami w lesie. Dowództwo Zgrupowania nr 3 wydało rozkaz, aby żołnierze byli gotowi do wymarszu na godz. 20.00. Po ustawieniu się dwójkami, ruszyliśmy w kierunku na Wykus. Dostałem dwóch partyzantów od "Jurka" Władysława Czerwonki do ubezpieczenia przedniego. Wysunąłem się na czoło i wyprowadziłem kolumnę na linijkę (wąski leśny dukt) biegnącą od Węglowa do linii zasadniej. Miejscem postoju Zgrupowania obrano pierwsze obozowisko na Wykusie "Grota" około 100 m od źródełka, w gęstym podszyciu leśnym.

Kolumna marszowa poprzez Zuzelankę i drogę Rataje – Siekierno skręciła w lewo drogą leśną na Wykus, zatrzymując się przy linii zasadnej, obok źródełka.  Około 23.00 byliśmy na skraju lasu przy gajówce Bronkowice Władysława Durmy ps. "Michał". Przy spotkaniu, już w jego mieszkaniu poczęstował nas chlebem i mlekiem. Powiedział, że Niemcy przed wieczorem zbierali się na łąkach sieradowskich i odmaszerowali w stronę Bodzentyna. Jego zdaniem teren na południe od Bronkowic jest wolny od Niemców. Okolice Sieradowic, Śniadki i Tarczka też. 

Podziękowanie i awans od Ponurego

Około południa wróciłem na Wykus, wcześniej jak było planowane wrócił "Sierpień" ze swoją drużyną i z żywnością od "Ryszarda" Śledziowskiego. Po powrocie zdałem raport z wykonania powierzonego zadania por. "Mariańskiemu". Zameldowałem, że badany teren i trasa przemarszu są wolne od wroga, który opuścił okoliczne wioski. 

Tego dnia słychać było warkot silników samochodowych. Z odgłosów tych można się było zorientować, że zatrzymywały się na wysokości Barwinka. Obracały dwukrotnie. Były trzy samochody. Wywoziły zabitych żołdaków Ostlegionu i Niemców. Swoich rannych, Niemcy wywieźli wieczorem po bitwie. Tego dnia nie mieliśmy żadnej potyczki z nieprzyjacielem. Nie wiedzieliśmy, jakie Niemcy mieli straty. Nie znaliśmy także strat własnych. Gdyby był rozkaz zabrania broni poległym wrogom, mielibyśmy jakieś rozeznanie. Jeszcze w nocy z 17/18 września ustawiamy kolumnę marszową w kierunku południowym – na Łysicę. Jak zawsze jesteśmy ubezpieczeni z każdej strony. Idę razem z "Mścicielem" i "Wołodią" jako szpica. Wysuwamy się do przodu i na rozkaz "Albińskiego" ruszamy znaną mi dobrze trasą: linijką, średnią górką, Sieradowską Górą i wąwozem do Śniadki Parcele. Zatrzymujemy się w gospodarstwie Juliana Lesisza i Stanisława Zacharskiego. Częstują nas kolacją, rannych pozostawiamy pod opieką na placówce "Madeja" i "Szuma", którzy zobowiązali się rozlokować rannych na bezpiecznych kwaterach na terenie Śniadki. 

Dołączyliśmy do Zgrupowania nr 1 i obozu "Ponurego", który rozłożył się pod Łysicą na wysokości Miejskiej Góry. "Albiński" podszedł do "Ponurego" i złożył mu raport. Stanąłem również do raportu wezwany przez Komendanta zdając mu szczegółowe sprawozdanie z nałożonego zadania. Zameldowałem, że wyprowadziłem Zgrupowanie nr 3 poza pierścień niemieckiej obławy, rozlokowałem rannych na kwaterach, doprowadziłem Zgrupowanie nr 3 do Pana Komendanta, które w czasie tych trzech dni, kiedy byłem przewodnikiem nie poniosło żadnych strat. Rannym zapewniłem opiekę lekarza z Bodzentyna. "Ponury" serdecznie mi podziękował za trud jaki poniosłem jako partyzant i przewodnik dla Zgrupowania i dla Polski. Nadmienił, że będę awansowany do stopnia starszego strzelca. Podał mi rękę. Odmeldowałem się i odszedłem do swojego Zgrupowania nr 1.

 

Zgrupowania Partyzanckie AK "Ponury" po bitwie na Barwinku z drugą niemiecką obławą na Wykus, odskoczyły jak nakazał przed walką Komendant "Ponury" na Łysicę. Obóz został założony nie na samym szczycie tego najwyższego wzniesienia ( 612 m np. m ) a nieco dalej. Stanęliśmy u podnóża wzgórza 515 m n p m, kilometr na wschód od kapliczki Św. Mikołaja.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do