Reklama

Gm. Wąchock. Trzeba poświęcić tę ziemię

- Niezależnie od tego co robili i co zamierzali tu zrobić, trzeba poświęcić tę ziemię, bo jednak to byli ludzie. A naszych żołnierzy godnie upamiętnimy - zapowiada Ryszard Rogala, wiceprezes Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Wąchocku.

Znów szli przez Wąchock. Tym razem od zachodu. Niedawno skończyła się wojna. W ich rękach znajdowało się pół Europy, w tym również ziemie polskie.  Nie wszyscy jeszcze zdawali sobie sprawę z tego, że "żelazna kurtyna " zapadła na pół wieku. Od połowy maja tłummy, przewalały się przez miasteczko.  Jechali samochodami, rowerami, motocyklami, furmanami, konno . Szli pieszo w kolumnach , rojem, pojedynczo. Szli i śpiewali, grali na harmoszkach i bałałajkach , strzelali na wiwat...- wspomina w swojej książce "O każdy kamień i drzewo w lesie "  Lucjan Krogulec, żołnierz legendarnych zgrupowań partyzanckich Armii Krajowej "Ponury". Wraz z nimi jak zwykle podążało NKWD. W języku polskim skrót ten oznacza  Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR. Ta zbrodnicza organizacja odpowiedzialna była m. in. za mord w Katyniu. W latach  1939 - 41 ściśle współpracowała z Gestapo w likwidacji podziemia niepodległościowego na terenach II Rzeczpospolitej, okupowanych przez  III Rzeszę Niemiecką i Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich. Po zajęciu przez Sowietów byłych ziem polskich, zwanym przez niektórych wyzwoleniem, enkawudziści oddali się zwalczaniu niepodległościowego podziemia zbrojnego oraz cywilnych organizacji walczących o niepodległość metodami pokojowymi. Enkawudziści dotarli również do Wąchocka.

"Lutek" wstępuje do NIE

Tam, w swoim rodzinnym mieście przebywał od pewnego czasu Lucjan Krogulec.  W 1944 r. zgrupowania "Ponury", w których walczył weszły w skład w II Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej. Wraz z nim wziął udział w Akcji Burza, walcząc w I Batalionie dowodzonym przez Eugeniusza Kaszyńskiego "Nurta". Jednak pod koniec roku, jednostka ta została rozformowana. "Lutek" wrócił w rodzinne strony, lecz broni nie złożył. Nawiązał kontakt z kolegami z partyzantki i wstąpił do głęboko zakonspirowanej organizacji wojskowej  NIE, aby walczyć z drugą, tym razem sowiecką okupacją. Przysięgę przyjął od niego kolega "z lasu" i z Wąchocka Stanisław Skorupka ps. "Smrek" dowódca wąchockiej placówki NIE. Oddział ich składał się z ok. 15 żołnierzy. Był mały, ale dobrze uzbrojony i wyszkolony. Takie miały największą szansę działania i przetrwania w okupowanym kraju. W tym czasie był już poszukiwany. Od matki dowiedział się,  że jej siostrę Helenę odwiedzili uzbrojenie cywile, którzy pytali o niego.  Rozpytywali także  także sąsiada  ciotki Stefana Matyska. To on rozpoznał wśród tych ludzi kilku znajomych, którzy należeli wcześniej do AL (Armia Ludowa) a obecnie służą w UB (Urząd Bezpieczeństwa) w Kielcach. (...) Musiałem się mieć na baczności - wspominał "Lutek". Jak się okazało dotyczyło to nie tylko jego.

Około połowy maja,  przy ul. Kolejowej w domu Czesława Kurczyńskiego "Koguta", również należącego do NIE odbywało się konspiracyjne spotkanie. Nagle w mieszkaniu pojawił się wartownik i zameldował "Smrekowi" , że (...) w wąchocku znajduje się NKWD, w kilku miejscach jednocześnie, dowiezione na miejsce samochodem ciężarowym. Przeprowadzają rewizję  między innymi u "Iga" Witolda Szafrańskiego.  U Iga jest ich czterech" jeden na  podwórku, na ubezpieczeniu, a trzech w mieszkaniu, w którym oprócz enkawudzistów nie ma nikogo. - relacjonował Lucjan Krogulec, który również brał udział w spotkaniu.

"Igo" i jego tajemnice

Kogo i czego szukali enkawudziści w niewielkim domku przy ul. Sandomierskiej? Z pewnością Witka, który tu mieszkał wraz z rodziną,  ale ich najście zapewne nie było przypadkowe. Jak wspomina."Lutek" pojawili się oni w kilku punktach Wąchocka w mieszkaniach byłych żołnierzy AK.  Wyglądało to więc na z góry zaplanowaną obławę. Skąd wiedzieli, gdzie i kogo szukać? Przypomnijmy, że "wyzwoliciele" przebywali w tych okolicach już od 17 stycznia. Mieli więc dużo czasu, aby zorientować się, kto jest kim. Wiadomo, że rozpracowywanie struktur AK i innych organizacji  niepodległościowych  rozpoczęło się dużo wcześniej. Odbywało się nie tylko za sprawą "zrzutków" i  partyzantki sowieckiej, ale również  miejscowych kolaborantów (np. takich jak ci, którzy poszukiwali Krogulca), bywało, że "przewerbowanych" od Niemców. . Czy tak było w tym przypadku? Nie można wykluczyć.

Witold Szafrański był w miasteczku powszechnie znany. Wraz z rodziną prowadził warsztat ślusarski. Jednak o tym, że żołnierz "Ponurego" i "Nurta "  o pseudonimie "Igo" i on to ta sama osoba, wiedzieli. tylko nieliczni.

A  był on postacią nietuzinkową. Gdy 26 października 1943 r., w wyniku zdrady, Niemcy zlikwidowali konspiracyjną produkcję broni dla zgrupowań "Ponurego", której finalny etap odbywał się w  Zakładach Tańskiego  w Suchedniowie, następca "Ponurego", "Nurt" przypomniał sobie o propozycji produkcji broni w lesie złożonej niegdyś przez żołnierza z Wąchocka, Polikarpa Rybickiego, ps."Konar". Tym razem została ona przyjęta, a do wykonania zadania powołano "specgrupę", w skład której wchodzili również " Igo" i "Smrek". 

Od pierwszych liter ich pseudonimów, prosty ale skuteczny pistolet maszynowy nosił nazwę "KIS" . Składany był w lesie, ale części produkowano w warunkach konspiracyjnych w różnych miejscach. Jednym z nich był warsztat Szafrańskich. - Mieszkałam po sąsiedzku i pamiętam, że w pobliżu domu ich stał budynek, w którym bawiliśmy się jako dzieci. Było już dawno po wojnie i miał inne przeznaczenie, ale ten warsztat musiał być właśnie tam - 

mówi Jolanta Rogala, której rodzinny dom znajdował się w pobliżu. Warsztatu już nie ma, ale do dziś zachował się dom, pusta studnia i znajdująca się obok piwnica - niemi świadkowie To właśnie tam trafili enkawudziści. Czy znali, historię tego miejsca?i jego właścicieli, pewnie się już nie dowiemy.

Likwidacja enkawudzistów

Tam też "Smrek" i "Kogut" postanowili ich zaatakować. Błyskawicznie ustalili plan działania. Wyposażeni w broń krótką "Lutek" oraz "Jastrząb" Kazimierz Gładyś, wraz z "Kogutem" wyposażonym w pistolet maszynowy mieli zaatakować od frontu i ostrzelać Sowietów, gdyby usiłowali wyjść z domu przez jedyne drzwi. "Wilczur" Aleksander Życiński   (z Rataj) i  "Wydra " Stanisław Underlik mieli ich zaatakować granatami, gdyby zdecydowali bronić się w mieszkaniu. Od strony pobliskiego rynku akcję miał ubezpieczać  "Marynarz" Marian Sowa, "Smrek" z ul. Sandomierskiej miał ostrzelać Sowietów, gdyby  chcieli uciekać przez okno. Po zajęciu stanowisk przez ubezpieczenia, ja i "Jastrząb"  wchodzimy na podwórko od strony strony południowej. Nagle, nie wiadomo skąd, zostaliśmy wezwania do poddania okrzykiem - "ręce do góry" (po rosyjsku).Podnosimy ręce, broń krótka (enkawudzisty) wymierzona w nasza stronę Naszą broń krótką mamy za pasami naszych spodni. Pada szereg pytań ze strony Ruskiego, dokąd idziemy, gdzie pracujemy. cały czas patrzy na nas bardzo czujnie.  My odpowiadamy na pytania. Sowieci z mieszkania widocznie usłyszeli tę rozmowę. Nasz "opiekun" widocznie nie wytrzymał nerwowo, spojrzał na drzwi i wychodzących właśnie enkawudzistów. To wystarczyło . Błyskawicznie wyciągnęliśmy pistolety zza pasków i oddaliśmy kilka strzałów. "Jastrząb" strzelił do "opiekuna", a ja równocześnie z "Kogutem"  do tych w drzwiach - wspominał "Lutek".  Strzelali bez pudła. Wszyscy enkawudziści padli martwi. "Smrek" dał rozkaz do odwrotu. Ze zdobyczną bronią i raportówką oddalili się z podwórka Szafrańskich. - Odskoczyli tym wąwozem niewidoczni od strony ryku, gdzie pełno było Sowietów. Przez górkę Brewków, drogę Rataje -Wąchock oraz kolejny wąwóz, przebili się w stronę Węglowa,  a następnie Parszowa gdzie cali i zdrowi zameldowali się na punkcie kontaktowym  - mówi Ryszard Rogala, który tę historię zna również z opowiadań ojca żołnierza AK z oddziału "Jędrusiów". - Dziś żałuję, że nie dowiedziałem się więcej , nie dopytałem o szczegóły, na szczęście została książka pana Lucjana- dodaje.

Pamięć nie może zaginąć.

 Bohaterowie tej akcji już nie żyją.  Szafrańscy też. Pozostała tylko dalsza rodzin. Dom - świadek tamtych czasów popada w ruinę podobnie jak posta studnia.  Pozostała  piwnica. To tam najpewniej, według ustnych przekazów,  były przechowywane części "KIS - ów" -Tę ziemię trzeba poświecić. Niezależnie od tego czym było NKWD, ile zbrodni  popełniło, ile krzywd nam - Polakom wyrządziło,  i ile zamierzali wyrządzić enkawudziści którzy tu przyszli, to jednak byli ludzie. A naszych chłopców - żołnierzy AK i NIE, oraz  fakt, że produkowano tu elementy KIS-ów, z pewnością upamiętnimy. Na sąsiedniej działce nasz syn będzie budował dom. To dobre miejsce aby uwiecznić ten fragment historii Wąchocka. W jakiej formie? Nie chcę sam decydować  Zastanowimy się w gronie osób, które troszczą się aby ta historia nie zatarła się w pamięci . Jedno mogę obiecać,zrobimy to w sposób godny - zapewnia Ryszard Rogala 

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do