
A była ich tam jeszcze cała granda, jakieś trzysta osób - dodaje. - Spóźnili się trochę, bo w noc poprzedzającą ich przyjście, Niemcy spalili tory i mosty, żeby utrudnić Ruskim dotarcie. W Wąchocku pociągu nie było żadnego, więc na piechotę przyszli tu prawie spod Lipska. Ktoś ich tu podwiózł jakąś furmanką, a gdy tylko zorientowali się, co się tu dzieje, chcieli się szybko wydostać do Skarżyska.
Efekty przesłuchania
Rosjanie zaczęli szybko zajmować kwatery w domach Polaków. W jednym z nich mieściło się chyba dowództwo, bo właśnie tam zaprowadzili Niemca, którego schwytali. Mieszkał tam chłopak w wieku pana Mieczysława.
Widziałem, jak Rosjanie każą Niemcowi zdjąć buty, które założył potem jeden z przesłuchujących go mężczyzn. Trwało to długo, może nawet jakieś dwie godziny. Później wyprowadzili go na dwór i strzelili w tył głowy. Chyba wszystko powiedział, bo około południa zaatakowali niemiecki oddział, stacjonujący w lesie. Straszna strzelanina trwała do późnych godzin nocnych. Ponieważ Niemcy stawiali opór, Rosjanie wezwali na pomoc dwa samoloty, które latały nisko nad lasem. Zginęli prawie wszyscy. Poległo 34 Rosjan. Mieszkający w pobliżu ludzie mówili, że jeszcze w nocy słychać było jęczenie rannych. Bo nie wszyscy zginęli od razu. Większość godzinami konała na mrozie mówi M. Tyl, który do tej pory na dźwięk samolotu ma niemiłe wspomnienia.
Ekshumacje...
Te wydarzenia głęboko utkwiły w pamięci małego chłopca. Jako dorosły człowiek postanowił zrobić coś, by ciała zakopane w ziemi, znalazły należne miejsce na cmentarzu. Z jego inicjatywy ciała rosyjskich żołnierzy odkopano i pochowano najpierw na cmentarzu w Wąchocku, a potem w innej, wspólnej radzieckiej mogile.
Niemieckie mogiły wciąż kryją się w lasach. Tylko dziesięciu z nich udało się ekshumować. Pan Mieczysław interweniował w tej spawie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Niemiec. Informację przekazano do Niemieckiego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi w Kassel.
Przyjechało dwóch młodych ludzi ze specjalistycznej firmy zajmującej się ekshumacją, na zlecenie rządu. Pokazałem im najpierw mogiłę dziesięciu Niemców, znajdującą się tuż przy ulicy - mówi mężczyzna. - Wystarczyło kilka razy ruszyć łopatą, by pokazały się pierwsze piszczele, a potem kolejne. Sami byli bardzo zdziwieni. Wykonali więc kilka telefonów do Nadleśnictwa w Starachowicach, które warunkowo zgodziło się na kopanie w lesie. Nie można tak było zostawić tak tych kości. W sumie odkopano dziesięć kompletnych szkieletów - opowiada.
Wszystkie kości ułożono w specjalnych metalowych pojemnikach i - jak powiedziano panu Mieczysławowi - przewieziono na niemiecki cmentarz wojskowy w Polesiu koło Puław.
Mieszkaniec gm. Wąchock jest jednak przekonany, że szczątek ludzkich jest znacznie więcej.
W innymi miejscu też kopali, ale okazało się, że ktoś już tam ingerował. Kto i kiedy to zrobił, nie wiem. I po co? - zastanawia się pan Mieczysław, mając jak żywo przed oczami miejsca, gdzie grzebano Niemców.
Ewelina Jamka
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Z całym szacunkiem dla Pana Mieczysława to procedura uzyskania pozwolenia na ekshumację trwała niemal 5 lat a nie jak twierdzi " na telefon" z Nadleśnictwem. Ekshumacji dokonała fundacja Pamięć. i szacun dla niej