
Choć formalnie pozostawał w służbie niemieckiej, to jak mało kto w Starachowicach-Wierzbniku przysłużył się Polsce. Dziś nawet trudno ustalić jak wiele żyć ludzkich zdołał ocalić, nim sam oddał swoje za Niepodległą. Właśnie mija 80. lat od śmierci por. Zygmunta Procha: żołnierza, policjanta, szefa kontrwywiadu Obwodu "Baszta" Armii Krajowej.
Nieszczęście nastąpiło w sobotę 19 lutego1944 r. Tego dnia cały dom został otoczony przez gestapowców, którzy przyjechali samochodami ciężarowymi z Radomia. Porucznik podjął obronę.. "Ośmioletni syn stanął w tym czasie w drzwiach miedzy pokojem a kuchnią i przyglądał się jak tatuś strzela. Nie zdawał sobie absolutnie sprawy z tego, co się dzieje, przecież w czasie wojny strzelanie nie było czymś niezwykłym" można przeczytać w poświęconej porucznikowi książce "...aż do ofiary mego życia" autorstwa Zbigniewa Bielata.
Nieistniejący od kilku lat dom przy ul. Piłsudskiego, w którym mieszkał i w którym poległ, nie był jego rodzinnym. Na świat przyszedł w Kawęczynie, w powiecie sochaczewskim, 12 maja 1906 r. Jego dziadek walczył w powstaniu styczniowym, a ojciec był żołnierzem Legionów Polskich. Nic zatem dziwnego, że Zygmunt postanowił kontynuować rodzinne tradycje. Po ukończeniu Gimnazjum Towarzystwa im. Jana Zamojskiego w Warszawie, w 1928 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu. Jako jej absolwent mianowany został ppor. rezerwy a następnie po odbyciu ćwiczeń porucznikiem. Ukończył również studia prawnicze na Uniwersytecie im. J. Piłsudskiego w Warszawie. Zdecydował się na pracę w Policji Państwowej gdzie został podkomisarzem w Wydziale Śledczym stołecznej Komendy Głównej.
Po napaści Niemiec na Polskę, został ewakuowany na Wschód. Wraz z żoną i synem przez Brześć, Kowel i Łuck dotarł do Równego. Tam jednak dostał się do niewoli Sowietów, którzy 17 września napadli na Polskę. Żona Genowefa wykupiła go z niej za cenę należącego do Zygmunta ... oficerskiego pasa, który przypadł do gustu pilnującemu więźniów krasnoarmiejcowi. Najprawdopodobniej uniknął ten sposób losu tysięcy polskich żołnierzy i policjantów więzionych, a następnie pomordowanych przez komunistów w Katyniu, oraz innych miejscach kaźni. Po uwolnieniu rodzina udała się w drogę powrotną do okupowanej przez Niemców Warszawy. A nie było to łatwe, bowiem od Kowla, w którym się czasowo zatrzymali dzieliła ją pilnie strzeżona, sowiecko – niemiecka granica. Pierwsza próba jej przekroczenia skończyła się fatalnie, bowiem cała trójka wpadła w ręce sowieckich strażników. I znów udało się wykupić z niewoli, tym razem za cenę złotej papierośnicy porucznika. Następna próba zakończyła się powodzeniem. Pod koniec października rodzina cała i zdrowa dotarła do Warszawy. Niestety nie do domu..., ten bowiem został zniszczony podczas bombardowania miasta.
Po powrocie do podbitej stolicy, por. Zygmunt Proch podjął pracę w Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa. I tu niezbędne są wyjaśnienia, bowiem nazwa tej instytucji może wprowadzać w błąd. 17 grudnia 1939 r. Generalny Gubernator Hans Frank wydał zarządzenie o organizacji Polnische Polizei im General Gouvernement (Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa), która od koloru mundurów zyskała w społeczeństwie miano granatowej. Formacja ta liczyła ok. 12- 13 tys. funkcjonariuszy, którzy do służby w niej byli przymuszani, a nieprawidłowe wykonanie rozkazu lub odmowa jego wykonania karane były natychmiastowym odwołaniem, specjalnymi karami, lub natychmiastową karą śmierci". "Przedwojenna Policja Państwowa składała się ze służby śledczej i z policji umundurowanej. Funkcjonariuszy byłej polskiej służby śledczej Niemcy wcielali do policji bezpieczeństwa (Sicherheistpolizei), a właściwie do jej wydziału V, czyli policji kryminalnej (Kriminalpolizei). Z kolei policja granatowa została stworzona jako policja podporządkowana bezpośrednio niemieckiej policji porządkowej (Ordnungspolizei) i niemieckim Kreishauptmannom (nazywanym po polsku starostami, choć nie jest to nazbyt trafne) (...)Niemcy rozciągnęli na funkcjonariuszy PP i ich rodziny sądownictwo SS, a więc zasadę odpowiedzialności zbiorowej, a dezercja karana była śmiercią.{...} Działalność tej formacji jako całości (...) jest wpisana ogólnie w działalność niemieckiego aparatu terroru. Czym innym jest kwestia indywidualnej oceny poszczególnych funkcjonariuszy i ich zachowania w konkretnych sytuacjach.- wyjaśniał w Wywiadzie dla PAP dr Tomasz Domański z kieleckiej Delegatury IPN, współautor opracowania "Policja granatowa w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939–1945". Tak też należy postąpić w przypadku por. Zygmunta Procha.
Równocześnie z pracą w granatowej policji podjął porucznik działalność w ZWZ - AK. Oczywiście konspiracyjną. Pod koniec 1939 r. rozkazem zwierzchników został skierowany do Starachowic, w celu zorganizowania komórki kontrwywiadu wojskowego iłżeckiego Obwodu ZWZ - AK noszącego m.in. kryptonimem "Baszta". Do naszego miasta przybył na początku 1940 r. Tu oficjalnie zatrudniony został na stanowisku Kierownika Komisariatu i równocześnie Zastępcy Komendanta Powiatowego Policji Polskiej. Rodzina zamieszkała pierwotnie w istniejącym do dziś domu przy ul. Marszałka Piłsudskiego 104 (wtedy Kommunikationsstrasse). Po sąsiedzku, w bliźniaczym budynku znajdował się posterunek policji i areszt śledczy, który w późniejszym okresie rozbiła grupa żołnierzy AK, dowodzona przez por. Antoniego Hedę "Szarego". Jednak miejscem pracy por. Procha, była Komenda Powiatowa Policji Polskiej, mieszcząca się w istniejącym do dziś budynku przy ul. Iłżeckiej 55. Jednocześnie z wielkim zaangażowaniem włączył się w działalność konspiracyjną która szybko rozwijała się na terenie obwodu. W pracy konspiracyjnej posługiwał się pseudonimami: "Andrzej", "Staszek", "Wójcik". W krótkim czasie zorganizował w Komendzie Obwodu komórkę kontrwywiadu, a jednocześnie pełnił funkcję oficera Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, czyli polskiej podziemnej formacji policyjnej.
"Do pracy w policji przyjmował ludzi będących już żołnierzami AK, natomiast tych którzy już byli policjantami, wciągał do pracy konspiracyjnej w szeregach AK. (...) Nowych policjantów szkolił w ramach PKB, organizował podziemną służbę śledczą, zwalczał bandytyzm, gromadził informacje o działalności Policji Polskiej i Policji Kryminalnej, uprzedzał o planowanych przez Niemców aresztowaniach i łapankach, dzięki czemu dziesiątki osób uniknęły śmierci, oraz dokumentował popełnione przez okupanta zbrodnie. Uwalniał z aresztu ludzi z podziemia, za jego wiedzą i przy jego dyskretnej pomocy został rozbity (wspomniany ) areszt w Starachowicach, prowadził wywiad w zakresie spraw kryminalnych i społeczno - politycznych. (...) porucznik pomagał oddziałom partyzanckim również w zdobywaniu broni i amunicji. Wykorzystując krótką nieobecność w Starachowicach Komendanta Powiatowego Policji Polskiej, kpt Jana Antczaka, przydzieloną dla komendy broń szybko podzielił między poszczególne posterunki na terenie powiatu, których opanowanie przez partyzantów w celu zdobycia uzbrojenia było o wiele łatwiejsze niż samej komendy czy dużych komisariatów" czytamy w opracowaniu Bielata. Nie ma chyba działającego w tych okolicach oddziału partyzanckiego, który nie korzystałby z jego pomocy.
Państwo Prochowie prowadzili też normalne życie rodzinne, a dotychczasowe miejsce zamieszkania niezbyt temu sprzyjało. Dochodzące z sąsiedniego aresztu jęki torturowanych ludzi, bardzo źle znosiła zwłaszcza będąca w ciąży z drugim dzieckiem pani Genowefa. W związku z tym zapadła decyzja o zmianie miejsca zamieszkania. Przenieśli się do mieszkania przy tej samej ulicy jednak o wiele bliżej rynku, mieszczącego się w tzw. Podwórku Myślibórskiego, w długim drewnianym domu na wysokiej podmurówce. Mieszkanie składało się z sieni, kuchni i dwóch pokojów: sypialni i gabinetu porucznika. Już tam przyszła na świat córka małżeństwa Joanna Danuta. Tyle prywatnie, ale na tym nie koniec.
Na strychu, ryzykując życie własne i rodziny porucznik ukrywał poszukiwanych przez Niemców ludzi w tym również Żydów. Ukrywał ich także w mieszkaniach przyjaciół, zapewniając im względną ochronę ze strony policji. Mimo zachowania zasad konspiracji i pełnej ostrożności Niemcy byli coraz bliżej odkrycia konspiratora, który miał tego przeczucie. Chciał uciekać ze Starachowic, aby ratować siebie i rodzinę. Miał już nawet spakowany kufer, ale zwlekał. Nie zdążył...
Niemcy nie od razu trafili do właściwego mieszkania, jednak szybko naprawili pomyłkę. Jeden z ich zapukał w zamkniętą okiennicę i zawołał po polsku "Panie Proch, niech pan otworzy !" Porucznik zorientował się, że dom jest otoczony. "Chcąc ratować rodzinę usiłował nakłonić mieszkającego przez ścianę volksdeutscha Metza, pracownika Policji Kryminalnej, aby ten wpuścił do swojego mieszkania żonę porucznika z dziećmi i gosposią, ale ten odmówił. Wówczas por Proch zostawił żonę trzymającą na ręku płaczącą ( półroczną ) Joasię syna i gosposię w pokoju sypialnym a sam przeszedł do kuchni i pukającemu w okiennice powiedział, żeby odszedł od okna, bo on będzie strzelał, po czym ze służbowego pistoletu oddał kilka strzałów w kierunku Niemców. Ci natomiast odpowiedzieli ogniem, pistoletów maszynowych przez zamknięte okiennice.(...) Niemcy chcąc wtargnąć do mieszkania przez drzwi rzucili pod nie granat, aby je wysadzić. Ten jednak odbił się od drzwi i wybuchł przy schodach lekko je uszkadzając. (... ) W pewnym momencie por Proch otrzymał serię pocisków w ramię, klatkę piersiową oraz postrzał w oko, który (potem) okazał się śmiertelny" czytamy w opracowaniu Z. Bielata. Jednak Niemcy wbrew pozorom za wszelką cenę chcieli ratować mu życie. Zawiniętego w zerwany ze ściany kilim przewieźli go do szpitala. Oczywiście chodziło tylko o wyciągnięcie z niego zeznań. Nie zdołali. Zmarł ok. godz. 8., nie odzyskawszy przytomności.
Pogrzeb odbył się we wtorek 22 lutego 1944 r. przed południem. Został pochowany na cmentarzu parafialnym przy ul. Zgodnej (górnym) gdzie spoczywa po dzień dzisiejszy. Uczestnicy skromnej uroczystości w pewnym momencie usłyszeli dobiegający z pobliskiego lasu śpiew. To żołnierze Armii Krajowej żegnali partyzancką piosenką swego kolegę.
Robert Pióro
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie