
Już nie zakup, lecz modernizacja działającego dotychczas urządzenia – to najbardziej aktualny pomysł kierownictwa starachowickiego szpitala na to, co zrobić z chłodnią, w której przechowywane są zwłoki.
Sprawa chłodni, w jakiej przechowywane są ludzkie zwłoki, była jednym z wiodących tematów ostatnich dni.
Wszystko przez prośbę, którą starachowicka lecznica skierowała do lokalnych przedsiębiorców. Podpisała ją pracownica szpitala. Wg ostatecznej deklaracji Grzegorza Kalety, dyrektora szpitala, prośba miała być samowolką ze strony pracownicy odpowiedzialnej m.in za zdobywanie zewnętrznych funduszów. Wcześniej były przedstawiane inne wersje wydarzenia.
30 listopada, podczas obrad Rady Powiatu dyrektor Kaleta, po raz kolejny odpowiadał na pytania. Tym razem zadawane przez radnych powiatowych.
- W poniedziałek, na godz. 12 zwołane zostało spotkanie z udziałem pracowników merytorycznych szpitala, w tym pracownika działu kadr i prawnika. Odbędzie się przesłuchanie pracownicy, która wysłała prośbę do firm o pomoc finansową, celem wyjaśnienia jej intencji – powiedział G. Kaleta.
- Panie dyrektorze, jak to możliwe, że pracownik szpitala samowolnie, nie autoryzując tego z panem, wysyła prośby do przedsiębiorców? Sytuacja bulwersuje tym bardziej, że szpital znajduje się w dobrej sytuacji finansowej. Z różnych stron, w tym od rządu i innych podmiotów płynie do niego spora pomoc. Nie tylko finansowa, ale również rzeczowa. Dziwi to, że PZOZ zwraca się z takową prośbą - dopytywała radna Danuta Krępa.
- O tym, że ta prośba powstała dowiedziałem się z prasy, po tym jak została ona opublikowana w mediach – odpowiadał dyrektor Kaleta.
Radna PiS odniosła się do sytuacji finansowej starachowickiej lecznicy. - Dobre wyniki to zasługa rządzących, którzy dbają o szpitale covidowe. W takiej sytuacji zwracanie się o pomoc na kwotę 30 czy 40 tys. zł nie powinno mieć miejsca. Szpital nie powinien się zwracać o parę groszy. Trzeba mówić o tym prawdę. Pieniądze szpital ma. Środki płynące z różnych stron, na pewno nie są środkami małymi. Siano panikę, mówiąc jeszcze do niedawna, że nie wiadomo jak wyglądać będzie sytuacja ze szpitalem. Moim zdaniem także w najbliższych miesiącach nie będzie zła – dodała.
- Przyznam szczerze, że mam swój, również krytyczny stosunek co do wysyłania czy publikowania próśb dotyczących chłodni. Widać wyraźnie, iż wynik finansowy na przestrzeni ostatnich miesięcy pogorszył się. Z finansowaniem szpitala nie jest tak dobrze, jak jeszcze kilka miesięcy temu kiedy wybuchła epidemia koronawirusa. Zabrana została część ryczałtu. Rozliczenia szpitala i wynik ostateczny będzie znany na koniec roku. Dla nas kluczowe jest to, w jaki sposób do rozliczenia ryczałtu podejdzie Narodowy Fundusz Zdrowia - mówił wicestarosta Dariusz Dąbrowski.
- Wiemy, że szpital nie wykonuje ryczałtu. Czy NFZ będzie potrącał środki za nie wykonywanie ryczałtu? Czy wrócimy do ryczałtu jaki mieliśmy? To istotne pytania, które musimy stawiać. Jak zakończymy rok budżetowo i jaka będzie sytuacja finansowa szpitala, dowiemy się dopiero za kilka miesięcy. Z moich informacji wynika, iż krytyczny był wrzesień, kiedy szpital wracał do świadczenia usług z ryczałtu. Przez zajęte przez pacjentów covidowych łóżka, nie mógł jednak wykonywać planowanych zabiegów – podkreślił wicestarosta.
- Ryczałt nie jest wykonywany. Płacony jest jako 1/12. Za maj, czerwiec i lipiec ryczałt nie był wypłacany. Otrzymujemy również pieniądze za faktycznego pacjenta - wyjaśnił dyrektor PZOZ Starachowice.
Zdaniem wicestarosty Dąbrowskiego, mówienie o tym, że sytuacja szpitala jest dobra czy zła, w tym momencie nie jest uprawnione. - Poczekajmy cierpliwie na to, co się wydarzy. Nie popadajmy w euforię. Środki, które zostały zgromadzone w w I półroczu 2020 r. topnieją. Warto przypomnieć, iż roczny koszt utrzymania szpitala to ok. 120 mln zł. Miesięcznie daje to ok. 10-11 mln zł. Cofnięcie ryczałtu za jeden miesiąc to pieniądze, które na koniec roku zachwieją budżetem szpitala. Z doświadczenia wiem, że nie wolno popadać w entuzjazm. Jeśli rozliczymy się z NFZ i ryczałt nie zostanie potrącony, będzie super. Jeśli zostanie potrącony, wynik finansowy z dobrego, stanie się zły – zauważył.
Podczas poniedziałkowej sesji Rady Powiatu, radna PiS Agnieszka Kuś pytała o sytuację związaną ze zwiększonym wskaźnikiem śmiertelności. - Mam wrażenie, że co do prośby wysłanej do firm, dyrektor doskonale wiedział o niej. Zresztą taka informacja ukazała się w mediach. Mam tylko nadzieję, że za całą sytuację nie oberwie się pracownicy szpitala. W ciągu jednego dnia ukazało się wiele informacji i dlatego mam wrażenie, iż były one sprzeczne – mówiła radna.
I dodała: - Słyszymy, że nie tylko w powiecie starachowickim, ale także w całej Polsce w ostatnich tygodniach wzrosła liczba zgonów. Czy w związku z tym, w starachowickim szpitalu zachowane były odpowiednie procedury dotyczące przechowywania zwłok? - przyznała radna.
- Tak, wszelkie procedury związane z przechowywaniem zwłok były i są odpowiednio zachowane. W piątek, 27 listopada w chłodni były dwie szuflady zajęte. Dzień później trzy – wyliczał dyrektor Kaleta.
Konkretne pytanie, a zarazem konkretnej odpowiedzi oczekiwała natomiast radna Joanna Główka. - Czy zamierza pan kupić dodatkową chłodnię do szpitala i czy ma pan na to pieniądze? Nie wiemy co będzie za kilka miesięcy. Być może zgonów będzie jeszcze więcej niż obecnie. Oby nie - zastanawiała się przedstawicielka Rady Powiatu.
- Tak, zamierzamy zmodernizować obecną chłodnię. Nie ma potrzeby powiększenia miejsc o kilka kolejnych. W tym momencie, zwiększenie o kolejnych 8, 10 czy 12 miejsc, generowałoby tylko koszty. Modernizacja chłodni tak, ale nie zwiększenie miejsc – wyjaśnił dyrektor szpitala.
Na szczególny aspekt zwróciła uwagę radna Maria Salwa, zawodowo związana z branżą medyczną. - Jako lekarz dostrzegam problem dostępu do pulmonologów i poradni pulmonologicznych. Mam propozycję do dyrektora szpitala, by zwrócił na to uwagę. Ogromne problemy zwłaszcza z oddychaniem i normalnym funkcjonowaniem mają pacjenci po przebytej chorobie COVID-19. Są osłabieni, bo organizm nie jest dotleniony. Pacjenci są zrozpaczeni, bo nie wiedzą co robić dalej. Dostają skierowanie i na tym koniec – powiedziała.
- Wiemy doskonale, że konsultacji w zakresie pulmonologi powinno być więcej. Z tym, że specjalistów nie ma zbyt wielu, a potrzeby są w oddziałach również. Prowadzimy rozmowy z panią, która być może już niebawem podjęłaby pracę w poradni pulmonologicznej. Być może to miałoby być jakimś rozwiązaniem – stwierdził G. Kaleta.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie