
Wracamy na spotkanie z "Felkiem". Jesień 1941 roku, w życiu naszego bohatera pojawi się kolejna kobieta. W pamiętnikach austriackiego żandarma będzie opisywana jako "Magister K."
To wdowa po dziennikarzu zamordowanym w obozie koncentracyjnym. Wierna pamięci męża, nigdy nie zrobi nic, co mogłoby dać nadzieję, ale "Felkowi" nie będzie to przeszkadzać.
Kochałem ją i uwielbiałem. Swoją inteligencją podnosiła poziom mojej. Aż do mojego wyjazdu z Polski w jej obecności byłem najszczęśliwszym z ludzi - wspomni na kartach pamiętnika.
Za jej pośrednictwem spotka się komendantem garnizonu Armii Krajowej. Na poddaszu rodziny Mieczysława Stemplewskiego ps. "Sergiusz" austriacki żandarm złoży przysięgę i przyjmie ps. "Felek". Landl nawiązując współpracę musi dobrze odrobić polską lekcję, uczy się historii, literatury, podróżuje przez Polskę niemal od czasów "króla Ćwieczka".
Jest świadkiem pacyfikacji polskiej Skałki w gminie Łopuszno.
Pewnego wieczora pojawiło się kilku oficerów z Kielc na naradę do Łopuszna. Ponieważ nie miałem stopnia oficerskiego, a narada była tajna dopiero wieczorem dowiedziałem się, że polska Skałka ma być zlikwidowana. Wymknąłem się więc do "Magister K." i przekazałem jej tę straszliwą wieść. Przekazanie ostrzeżenia dalej powierzono leśniczemu. O świcie - 11 maja - silne oddziały niemieckie otoczyły Skałkę, która tego samego dnia po południu przestała istnieć. Podczas pacyfikacji Skałki dowódca kilkukrotnie wystrzelił z pistoletu, krzycząc że to strzelają polscy bandyci. W ten sposób zagrzewał do walki tych, którzy jednak nie chcieli strzelać do bezbronnych ludzi. Kilku z nas do końca utrzymało swoje decyzje. Pamiętam jeszcze wachmistrza rezerwy, który płakał po tej rzezi życząc Polakom rychłego odwetu - wspominał Landl.
Akcja ratowania mieszkańców była nieudana, bo leśniczy który ostrzegał ludzi przed nadchodzącą rzezią powiedział potem, że mieszkańcy mu po prostu nie uwierzyli.
Śledzony i atakowany "Ponury"
"Felek" wie, że gdzieś w szeregach chłopców z lasu jest szpieg. Tylko tak można było wytłumaczyć, że oddział "Ponurego" - mimo częstej zmiany miejsca - jest atakowany i ponosi duże straty.
Po długich dociekaniach dowiedziałem się, że zdrajcą jest jeden z jego oficerów, człowiek o ps. "Motor" - napisze "Felek". Dowie się tego od Gerulfa Meyera - dowódcy żandarmerii kieleckiej, który spędzał z Landlem urlop w rodzinnej miejscowości "Felka". Meyer w którymś momencie poczuł się na tyle swobodnie, że zdradził Landlowi pseudonim zdrajcy, a ten niemal natychmiast przekaże informacje "Sergiuszowi.
Koniec historii
Gdy Landl wyjeżdżał ze świętokrzyskiej ziemi żegnano go salwą honorową. Żegnała go również "Magister K."
Patrzyła na mnie długo, a po policzkach toczyły się łzy. Pomyślałem wtedy o jakimś spotkaniu w szczęśliwszych czasach, ale tak się nigdy nie stało - czytamy we wspomnieniach.
. "Felka" znał starachowiczanin o nazwisku Karwacki, pracownik Fabryki Samochodów Ciężarowych, działający także w partyzantce.
Pożegnałem "Felka" z początkiem grudnia 1944, a potem zobaczyłem się z nim ponownie po siedemnastu latach, w roku 1961. Było to u podnóża Gór świętokrzyskich na zaproszenie ZBOWID-u. Dwa lata później trzymaliśmy wiadomość, że nasz przyjaciel zmarł na atak serca - wspomniał mieszkaniec Starachowic w rozmowie z Aleksandrem Pawelcem.
...
Informacje od Felka ocaliły życie około 300 mieszkańców powiatu kieleckiego.
...
Źródła to:
Mój pamiętnik z Polski (IPN Kielce. Pamiętnik Adolfa Karla Landla, wrzesień 1959 r. przełożone przez Krzysztofa Łuczyńskiego)
Aleksander Pawelec - Ze Starzechem w tle.
Autor tekstu: Aneta Marciniak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie