Reklama

Praca w Starachowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej - Kariera i Wyzwania. Doświadczenia inżyniera z Dolnego Śląska. Sukcesy i wyzwania po 40 latach służby. (148 znaków)

Dokładnie 40 lat, osiem miesięcy i 22 dni przepracował na rzecz starachowickiej spółdzielczości. Od stażysty, przez referenta, kierownika działu techniczno-eksploatacyjnego po wiceprezesa Zarządu Starachowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej - Bogdan Skowroński, odchodzi na zasłużoną emeryturę.

- Choć nie wszyscy wiedzą, pochodzi Pan z Dolnego Śląska. Co "przywiało" Pana do Starachowic?

- Ukończyłem Politechnikę Wrocławską, wydział inżynierii środowiska (sanitarnej). W owym czasie na uczelni była osoba - pełnomocnik ds. zatrudnienia, której rolą było rekrutowanie absolwentów do pracy. Jeszcze przed ukończeniem studiów znalazłem ofertę ze Starachowic. Dużym problem był wówczas brak mieszkań a w ślad za zatrudnieniem w Starachowicach szła perspektywa otrzymania przydziału ze Starachowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Nie wahałem się ani przez chwilę. Dokładnie 2 listopada 1983 roku rozpocząłem pracę w SSM na stanowisku stażysty. Byłem już wtedy po ślubie, żona z synem została z rodzicami na Dolnym Śląsku, a ja zamieszkałem w hotelu na Staszica do czasu przydziału mieszkania. 

- Budownictwo mieszkaniowe bardzo prężnie wówczas szło. Czym zajmował się Pan w Spółdzielni jako "świeżak" po studiach?

- To prawda, budownictwo się prężnie rozwijało, ale infrastruktura sieciowa bardzo nie domagała. To był początek sezonu grzewczego, działała instalacja centralnego ogrzewania, ale nie tak jak potrzeba, było mnóstwo problemów z tym związanych, interwencji od mieszkańców, którzy narzekali na brak ciepła.

- Zaczynał Pan od stanowiska stażysty, przez kolejne ponad 40 lat wspinając się sukcesywnie po szczeblach zawodowej kariery...

- Faktycznie, po stażu byłem referentem ds. instalacji, potem inspektorem w tym zakresie, najdłużej sprawowałem funkcję kierownika działu techniczno-eksploatacyjnego, a od 2011 roku, po odejściu Bronisława Palucha z funkcji prezesa, objąłem stanowisko wiceprezesa. Aż do dzisiaj...

- Trzeba przyznać, że miał Pan dość niewdzięczną rolę, biorąc pod uwagę ogrom spraw i problemów, którym trzeba było stawić czoła przez te wszystkie lata...

- Dział techniczny, to rzeczywiście dość niewdzięczne zajęcie, ale wszystko zależy od tego, jak się podchodzi do pracy. Ja zawsze traktowałem pracę jako służbę, pewnego rodzaju misję, pasję, a nawet hobby. Choć czasem było trudno - nie ukrywam - była satysfakcja, kiedy udało się rozwiązywać pojawiające się problemy, skutecznie wnioskować o sprawy, z którymi borykali się mieszkańcy. 

Zwrotnych momentów było wiele. Lata 80. to było budownictwo nie najwyższych lotów. Mimo że ludzie dostawali mieszkania, na które czasem czekali latami, to ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Lata 90. to już był czas modernizacji, trzeba było coś naprawiać, poprawiać, udoskonalać. To pierwsze docieplenia budynków, być może niedoskonałe, prymitywne technologie, ale jedyne dostępne w tamtym czasie. W ślad za tym szło opomiarowanie zużycia wody i ciepła - kiedy powstawały bloki, nikt o tym nie myślał. Do dziś w części zasobów SSM są tylko zbiorcze liczniki gazu.

Kryzys budownictwa przypadał od drugiej połowy lat 90. To czas zaciskania pasa, zaczęło się intensywne szukanie zmniejszenia kosztów i ich optymalizacja, co trwa zresztą do teraz. Ważnym zadaniem i wyzwaniem jednocześnie, była nie tylko modernizacja budynków, ale też zagospodarowanie otoczenia wokół, miejsca postojowe, chodniki, drogi, które naruszył ząb czasu. Z czasem zaczęliśmy stawiać nie tylko na użyteczność, ale też estetykę, płytki na klatkach schodowych, robimy porządki w piwnicach.

- Pamięta Pan jakiś newralgiczny moment?

- Problemy były, są i będą. Wszystko jest kwestią chęci, czasu i zaangażowania w daną sprawę. Każdy problem można rozwiązać. Aktualnie borykamy się z wymianą wind - ale na 35 dźwigów już 28 udało się wymienić. Bez dofinansowania z zewnątrz na pewno byłoby to dużo trudniejsze. Ale sukcesywnie działamy w celu sfinalizowania tego zadania.   

- 25 lipca 2024 roku kończy Pan pracę po 40 latach, ośmiu miesiącach i 22 dniach w jednym miejscu. Odchodzi Pan w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku?             

- Zdecydowanie tak, nie żałuję podjętych decyzji i życiowych wyborów, również tych związanych z pracą.

- A jakie plany na emeryturę?

- Planów jest tak wiele... Tak się składa, że dzieci wróciły w nasze rodzinne strony, będzie okazja, by pogłębić relacje z wnukami. Poza tym bardzo lubimy z żoną chodzić po górach. Najpiękniejsze są wtedy, gdy można ich doświadczać w ciszy, bez nadmiernego tłoku na szlakach. W czasie pracy, w weekendy nie zawsze było to możliwe. Dlatego podróże bliższe i dalsze, wędrówki będą na pewno. Poza tym wypady rowerowe, ogród, kwiaty, ekologia - to nasza nowa pasja...

Rozmawiała Ewelina Jamka

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 22/07/2024 08:00
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    SSM - niezalogowany 2024-07-22 10:15:01

    Może ktoś wie dlaczego SSM nazywana jest Spółdzielnią Samych Swoich ... Tam podobno jest ścisła kolejka po awans i nikt z zewnątrz się nie wciśnie...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Ala - niezalogowany 2024-07-22 16:05:20

    Jednego komunistycznego betona mniej

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    qwe - niezalogowany 2024-07-22 19:17:55

    Dość tej komuny spółdzielczej. Powinno się rozwiązać spółdzielnie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do