
Skarg na starachowicką komunikację jest tyle, że stron by zabrakło na reakcję redakcji. I chociaż fakt, że jest komunikacja miejska w Starachowicach jest bezpłatna nieco sytuację poprawił, to i tak - według pasażerów mogłoby być lepiej. A jak to ongiś bywało?
Czytając stare wydania starachowickich gazet można zobaczyć, że mieszkańcom Starachowic wcale łatwiej nie było. W latach 90 - tych jeden z dziennikarzy miał spory problem, żeby zrozumieć rozkład "zerówki". Rzecz w ówczesnym dworcu wschodnim, przyjazdach i odjazdach pociągów. Otóż... Tuż przed godziną 19 przyjeżdżał do Starachowic pociąg z Ostrowca Świętokrzyskiego - tłum pasażerów wysiadał w pośpiechu i nie miał się czym dostać do domu, bo kierowca "zerówki" odjeżdżał dwie minuty przed przyjazdem pociągu.
Podobnie bywało koło godziny 14, gdy do Starachowic zawijał pociąg ze Skarżyska. Tym razem pusty autobus odjeżdżał minutę przed przyjazdem pociągu.
Złośliwość czy może nonszalancja?
Zastanawiał się nad tym jeden z pasażerów, którego - w związku z autobusami i kierowcami - jeszcze w latach 60 tych trafił szlag. Czekał ów pasażer na Majówce, na przystanku końcowym - na autobus linii nr 6. Rozkład informował, że autobus odjedzie o godzinie 15:48, w rzeczywistości odjechał7 minut później. Konduktorka umyła ręce mówiąc, że sprawa dotyczy kierowcy, a sam kierowca - nie bacząc na pasażera - zajechał na zajezdnię i poinformował, ze jeśli nie dostanie zastępstwa na trzy kursy, to sam sobie zrobi przerwę.
Kolejny trudny temat to rozkłady jazdy, które w ogóle nie pokrywają się z rzeczywistymi potrzebami mieszkańców.. Problem to był zawsze i problemem pozostał.
Fakt ten irytował mocno jednego z pracowników Fabryki Samochodów Ciężarowych.
Dlaczego w niedzielę autobusy jeżdżą dopiero od godziny ósmej, przecież dużo ludzi pracuje także w ten dzień - formułował zarzut przed obliczem dyrekcji przewozów.
Odpowiedź była krótka. Władze informowały, ze wczesne przejazdy w dzień wolny od pracy są dla przedsiębiorstwa nieopłacalne. Dyrektor ówczesnego MPK miał się zgodzić na wcześniejsze przejazdy tylko pod warunkiem, że zakład pracy koszty przejazdu pokryje.
Cóż. Kasa rządzi światem i powiatem. Jak coś się nie opłaca to się mieszkańca po kieszeni maca.
...
Starachowicka kolej wąskotorowa
Cieszy się sporą popularnością wśród mieszkańców i chociaż do Iłży nią nie dojedziemy to do Lipia i owszem. To znaczy chyba, bo ostatnie ogłoszenie na stronie kolejki w mediach społecznościowych sugeruje, że ciężko powiedzieć, kiedy to nastąpi.
A przecież był, że "ciuchcia" radziła sobie doskonale.
Najpierw dowoziła z lasów iłżecko starachowickich drzewo potrzebne do odbudowy okolicznych wsi i osiedli po II wojnie światowej, a także pracowników do Fabryki Samochodów Ciężarowych. Wpisała się w pejzaż Starachowic, gdy jęcząc i przeraźliwie skrzypiąc toczyła się po wąskich torach.
- A woziło się tam kolonie z Warszawy. Dzieciaki zwiedzały ruiny zamku, chruśniak w którym Leśmian dla Dory wiersze układał - notował w prasie Zbigniew Kieszek.
Był ponoć plan utworzenia Muzeum Kolejki Wąskotorowej, co do skutku nie doszło - no chyba że muzeum nazwiemy izbę z pamiątkami prowadzoną przez Andrzeja Cygana.
Marzyło się pasjonatom, żeby w latach 90 - tych reaktywować przejazdy na trasie Starachowice Iłża - co zwiększyłoby atrakcyjność turystyczną obu miejscowości. Miłośnicy historii odnaleźliby tu fantastyczne historie z "Szaszką" czy "Potokiem" wśród leśnej kniei.
Zdaje się jednak, że ten czas minął, a Starachowicka Kolej Wąskotorowa pozostanie lokalną atrakcją czego oczywiście życzę.
...
W chatce Baby Jagi...
...dziś są lody, ale kiedyś...
Syrop od kaszlu, pokrzywowy szampon do włosów, herbatki miętowe, rumiankowe, krople żołądkowe - miejsce, w którym rządziła niepodzielnie pani Krystyna Zaczek realizując potrzeby klientów zmagających się z różnymi dolegliwościami. To u niej starachowiczanie realizowali "recepty" od zielarza - pana Kilianka czy pani Bielińskiej. Co można było dostać? wyciągi z naturalnych owoców, kosmetyki w tym płyn do kąpieli z dodatkiem oleju z kiełków pszenicy, Seboren zapobiegający łysieniu, ale także leki - azulan, cynarex...
I wszystko tanio. Sprzedawał się towar - rzecz jasna - bo konkurencyjny punkt był dopiero w rynku, a i ludzie przychodzili nie tylko po towar ale i po poradę.
Ja pamiętam w tym miejscu regionalne pamiątki, a Państwo?
Aneta Marciniak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie