
Do Wielmożnego Pana Wicestarosty w Wierzbniku. W związku z nadchodzącym Nowym Rokiem... Właśnie tak zaczynał się pewien list znaleziony w domu, którego już nie ma.
Stał u zbiegu dzisiejszych ulic Kościelnej i Armii Krajowej nieopodal miejsca, w którym nad obecnym miastem góruje wieżowiec. Niektórzy starachowiczanie wciąż pamiętają jego mieszkańców. To właśnie na strychu tego domu odnaleziono plik przedwojennych dokumentów. Wśród nich list napisany przez Izraela Lorię z Tarłowa.
...W związku z nadchodzącym Nowym Rokiem pozwalam sobie złożyć Panu serdeczne gratulacje. Oby Bóg Wszechmogący pobłogosławił Pana, oby w Pana domu na stałe zapanowały zdrowie radość i wesele. Oby Pański stopień urzędniczy wznosi się wyżej i wyżej i oby podwładni Pana byli zadowoleni z pracy Wicestarosty.. Jednocześnie zawiadamiam, że czuję się obrażony za to, co Pan Wicestarosta przesłał mi cztery złote za ryby. Ja tych ryb nie kupiłem, sam je dostałem w prezencie. Po wtóre one u nas kosztowałyby dwa złote, a nie cztery, wobec tego jestem Panu Wicestaroście dwa złote.
Ten wicestarosta to Kornel Dawidowicz. Z listów i pocztówek odnalezionych na strychu wynikało, ze zanim zjawił się w Wierzbniku pomieszkiwał także w Przemyślu. Był również nauczycielem w Zamościu. Wśród tych dokumentów był także dowód osobisty żony Wicestarosty - Janina, która na świat przyszła w Stryju w 1897 roku (wówczas był to to teren Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej.
Nie znam dalszych losów Janiny i Kornela Dawidowiczów. Nie wiem, gdzie i czy w ogóle wyjechali. Nie wiem tez, czy Żyd z Tarłowa te dwa złote oddał.
Wiem za to, że starachowicka komunikacja miejska od zawsze spędzała sen z powiek mieszkańcom miasta. Skarżą się na nią od lat i nic nie zapowiada, żeby cokolwiek miało sie zmienić.
Jednego z pracowników Fabryki Samochodów Ciężarowych irytowało, że rozkłady jazdy nie pokrywają się z rzeczywistymi potrzebami pasażerów.
- Dlaczego autobusy w niedzielę jeżdżą dopiero od godziny ósmej? Przecież są wśród mieszkańców osoby, które pracują także w niedziele i to od rana - zapytywał ów mieszkaniec na łamach Budujemy Samochody.
Odpowiedź starachowickiego MPK była zwięzłą i jasno informowała, że takie wczesne wyjazdy autobusów w niedzielę są dla przedsiębiorstwa nieopłacalne. Dyrektor MPK był w w stanie się na nie zgodzić pod warunkiem, że FSC pokryje koszty przejazdów swoich pracowników lub też miasto uwzględni takie koszty w budżecie.
Problemy na początku lat 90 - tych mieli również pasażerowie linii "0". Autobus zatrzymywał się na Dworcu Wschodnim i odjeżdżał dwie minuty przed godziną 19. i przed przyjazdem pociągu z Ostrowca Świętokrzyskiego do Starachowic. Podobnie było w soboty - gdy rzeczona "zerówka" odjeżdżała tuż przed godziną 14., gdy nadjeżdżał ze Skarżyska Kamiennej.
Swawolna, nonszalancka a może złośliwa? - zastanawiali się użytkownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. A jak jest dziś? Lepiej?
Aneta Marciniak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.