
Dukaty, talary, denary, szóstaki, szelągi - ale także złote polskie, marki i ruble. Taką właśnie waluta posługujemy w się w różnych historiach dotyczących naszego miasta i dziś zajrzymy do portfeli mieszkańców XIX wiecznego Wierzbnika.
Lubimy finansowe narzekania, zawsze za mało zarabiamy i wszystko jest za drogie. Gonimy za pieniądzem kosztem zdrowia, czasu dla siebie i rodziny, czasem także honoru. Może powinniśmy nauczyć się doceniać?
Cofnijmy się do lat 1824 - 32. Królestwo Polskie. Od 1815 wybijany jest złoty polski - 84 złp. można było przeliczyć na grzywnę kolońską - walutę, która obowiązywała od 1766 roku. W 1934 roku zastąpiono ją funtem rosyjskim. Przelicznik wyglądał następująco - 1,5 rubla to 10 złp., a 1 złoty to 15 kopiejek.
Jak się to przekładało na zarobki w Królestwie Polskim, a więc także w Starachowicach?
Za 12 - godzinny dzień pracy nadsztygar w kopalni zarabiał 4 złote polskie, sztygar 3 złp., górnik 2 złp., cieśla górniczy - 1 złp. 24 grosze (pamiętajmy, że 1 złp wówczas to 30 groszy - nie 100), żużlarz - 2 złp., wozak 1 złp. i 15 gr.
Zarobki hutników były nieco wyższe> Szmelcerz (robotnik wytapiający stal w hucie) za 12 godzin pracy zarabiał 3 złp., gichciarz (robotnik przy Wielkim Piecu) - 2 złp. i 15 groszy, werk majster - 4 złp. placowy - 1 złp.
Co można było kupić za te pieniądze?
Funt chleba (około pół kilograma) kosztował 5 groszy, funt wieprzowiny - 15 groszy, tyleż samo cielęciny - 10 groszy, słoniny - 28 groszy. Funt masła to kwota 30 groszy - czyli luksus.
Za korzec pszenicy - czyli około 100 kg - trzeba było zapłacić od 14 złp. do 24 złp. Za żyto od 7 do 18 złp. Za łokieć sukna (około 60 cm)) płacono od 6 do 10 groszy.
Wynagrodzenie górnika za 12 godzin pracy wystarczyło na 5 k chleba, lub 2 kg wieprzowiny - ewentualnie niepełny kilogram słoniny czy pięć metrów sukna.
Pieniądze, podobnie jak emocje, należy kontrolować. Tylko tak utrzymamy swoje życie na właściwym torze.
...
Praca w kopalni nie była lekka, każdy złoty polski okupiony był ciężką pracą, potem i pewnie często także krwią. W roku 1875 - gdy Zakłady Starachowickie przeszły na własność Spółki Akcyjnej było tu siedem kopalni: Elżbieta, Henryk, Herkules, Jadwiga, Paweł, Żarnowa Góra i Stalówka. Rocznie dawały one około 11 tysięcy ton rudy, to zaś wprawiało w zadowolenie akcjonariuszy. Zdecydowanie gorzej wyglądała sytuacja robotnicza, wielu z nich nie było formalnie zatrudnionych w zakładach. Tacy pracownicy 0drwale, woźnicy i także górnicy) zwani byli ochotnikami - nie chroniła ich żadna umowa, a warunki ich pracy i płacy ustalone były dowolnie.
No właśnie, płaca. Za ukopanie pod ziemią około 150 kilogramów rudy robotnik starachowickiej kopalni "Elżbieta" otrzymywał wynagrodzenie w kwocie 13,5 kopiejki. Pracowano systemem trójkowym 12 - godzinnym trybem. Każda trójka chcąca zarobić 150 kopiejek musiała wydobyć około 960 kg. rudy. Żeby to było możliwe musiało być obfite i łatwe do urobku złoże. Przede wszystkim jednak odległość od przodka do szybu musiała być stosunkowo niewielka. Mówimy przecież o czasach, gdy nie pracują pod ziemią wózki transportowe. To człowiek, skurczony i na kolanach, przesuwa kubły z rudą. Jedynym oświetleniem były świece łojowe, za które robotnik płacił z własnej kieszeni.
Istniał w Zakładach Górniczych fundusz Kasy Brackiej pochodzący ze składek przymusowych potrącanych przy wypłatach, a także z kar. Przeznaczony on był na utrzymanie lekarza zakładowego, felczerów, służby szpitalnej, wyżywienie chorych, lekarstwa i odszkodowania dla wdów. Pracodawca nie dokładał ani jednej kopiejki.
Aneta Marciniak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Miasto nasze ma taką piękną gorniczą historię, a w szkołach i przedszkolach już dawno zaprzestano obchodzić święto naszej patronki. Barbórka, to było coś...
Tak, jak w piosence Kultu i Kazika "12 groszy ..."