
Chociaż częste mycie skraca życie, jak mawiają moi mali turyści na kilkudniowych wycieczkach - to jednak gdzieś musieliśmy się myć , szczególnie w czasach gdy nie było łazienek w domach. Z rozmów z mieszkańcami wyłania się budynek łaźni.
Jedna z nich dotyczy samych Starachowic i tak, stoi do dziś. Idąc od Parku Kultury do Dworca Zachodniego mamy go po prawej stronie. Tuż obok przystanku. Dziś to miejsce straszy pustymi oknami i starym szyldem z tanią odzieżą, a przecież jeszcze kilkadziesiąt lat temu...
- Oczywiście, że tam bywałam. Dostęp do bieżącej wody nie był tak powszechny, jak dziś. Nawet jeśli woda w domu była, to zimna, trzeba było ją grzać w kotle i kąpać się w balii. Łaźnia zatem była dużym udogodnieniem - opowiada mieszkanka Starachowic, która dzieciństwo, młodość i pierwsze lata małżeństwa spędziła na Orłowie. Pamięta, że szło się na piętro, gdzie stały wanny i działały prysznice, a na swoją kolej do kąpieli trzeba było czekać. Pamięta również też grubą mleczną ceratę, która służyła za zasłonę.
- Dwójka, co tak długo... - niosło się po korytarzach, gdy ktoś nieco zbyt długo oddawał się rozkoszom ciepłej wody.
Jeśli naszej rozmówczyni pamięć nie zawodzi, to w łaźni owej znajdowało się również pomieszczenie z desek, na kształt dzisiejszej sauny.
Może ktoś z Państwa pamięta?
Historia miejskiej łaźni sięga lat 50 ubiegłego wieku. Dedykowana była głównie pracownikom Fabryki Samochodów Ciężarowych, była takim SPA tamtych lat. W jej wnętrzach znajdowała się również pralnia. Pracownicy FSC na skorzystanie z dobrodziejstw miejskiej łaźni dostawali bony pracownicze, ale korzystać z niej mogli także inni mieszkańcy Starachowic. Kusiły ich również wierzbowe witki. Ten relaksacyjny raj trwał do lat 70-tych ubiegłego stulecia.
Budynek łaźni stanowił mienie gminne, w końcu trafił w ręce prywatne, w 1988 roku miała tam siedzibę firma Phoca, która do początku lat 90 ubiegłego wieku (jako kooperant FOSCO ze Skarżyska Kamiennej) szyła i wykańczała buty. W 1992 roku firma rozpoczęła produkcję obuwia dziecięcego, w 1994 odkupiła budynek od miasta i do roku 1999 zatrudniała ponad sto osób.
Kres temu położył kryzys gospodarczy, w 2005 roku nastąpiło zamknięcie przedsiębiorstwa.
Dziś dawna łaźnia świeci pustkami. Ponad 1570 m2, trzy kondygnacje, podpiwniczenie i garaż przez lata służyły jako siedziba Armii Zbawienia i lokale handlowe taniej odzieży, potem stracono nimi zainteresowanie.
Co było przyczyną? Po trosze zapewne budowa ronda, ograniczenie przejezdności i... być może pechowy adres. Radomska 13.
Łaźnia na Radomskiej to jedno, ale i mieszkańcy Wierzbnika mieli swoje miejsce do kąpieli i relaksu. Tę łaźnię pamięta moja mama.
- Łaźnia w Wierzbniku była tu, gdzie stoi filar wiaduktu, a obok są schodki do wejścia i zejścia. Tam stały drewniane budynki - wspominała.
Ktoś z Państwa wie więcej?
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Z opowieści mojej mamy wiem, że do tej łaźni nie każdy mógł wejść, tylko ten, który miał wejściówkę, bo pracował przy tzw. Pracach brudnych. Wspominała kiedyś jak jej starsza siostra pracująca wtedy w FSC "przemycila" swoją małą, młodsza siostrę do tej łaźni, żeby i ona mogła się wykąpać pod prysznicem????
Pamiętam, że chodziłam tam co tydzień w sobotę. Było tam bardzo czysto.