Reklama

Strzelano do mnie jak do gangstera

Po ponad trzech miesiącach od zatrzymania, 30-letni dziś mieszkaniec powiatu starachowickiego zdecydował się przerwać milczenie. Specjalnie dla TYGODNIK-a odsłonił kulisy sprawy, którą w ciągu ostatnich kilku tygodni żyła niemal cała Polska.


Zdaniem Prokuratury Rejonowej Radom Wschód, pod koniec listopada ub. roku mężczyzna pomagał ojcu nieletniego Fabiana z Radomia, w porwaniu dziecka.

– Działaliśmy tylko i wyłącznie w dobrej mierze. Synek mojego kolegi był bity i poniżany – mówi sympatyk stowarzyszenia "Dzielny Tata", walczącego z dyskryminacją ojców.

TYGODNIK: 24 listopada 2015 r. w ogólnopolskich mediach było głośno o porwaniu dziecka w Radomiu. Następnego dnia policjanci z Centralnego Biura Śledczego i antyterroryści zatrzymali pana w Starachowicach. Na czym miała polegać pana rola w sprawie?

30-LETNI MIESZKANIEC POWIATU STARACHOWICKIEGO, KTÓREGO PROKURATURA PODEJRZEWA O UPROWADZENIE FABIANA: - Ojciec Fabiana poprosił mnie o to, bym pomógł mu w odebraniu dziecka. Moja rola miała ograniczyć się do kierowania autem, jakim jechaliśmy z Fabianem i moim przyjacielem. Z ojcem dziecka znamy się osobiście od wielu lat. Ze względu na to, iż prowadzę własną działalność gospodarczą i często wyjeżdżam do Radomia, miałem kontakt z N. Poznaliśmy się właśnie na stopie biznesowej. Często spotykaliśmy się. N. bywał również u mnie w Starachowicach. Działaliśmy w dobrej wierze. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji znalazł się Fabian. Dziecko było bite, co potwierdziły zresztą opinie biegłych lekarzy sądowych, patomorfologów.

Fabian nie był przestraszony sytuacją?

- W samochodzie zapytał: "tato, gdzie jedziemy?" N. odpowiedział: "Fabuniu, na wycieczkę". Fabian na to: "To fajnie tato. Długo do mnie nie przyjeżdżałeś". Mój przyjaciel, zgodnie z postanowieniem sądu nie widział swojego potomka przez 6 miesięcy. Wszystko trwało dosłownie ułamki sekund. Przejechaliśmy ok. 2 km.

W jakich okolicznościach zatrzymano pana?

- Dzień później, a zatem 25 listopada byłem w Starachowicach. Wieczorem, ok. godz. 20 zatrzymano mnie w okolicy sygnalizacji świetlnej, w pobliżu targowiska miejskiego. Policja strzelała do mnie jak do czołowego, polskiego przestępcy. Jechałem skodą octavią na radomskich numerach rejestracyjnych. Przednia szyba została przestrzelona. Do tej pory pozostał znak na samochodzie. Było to auto, które ojciec Fabiana użyczył mi. N. przez ostatnich kilka miesięcy jeździł wspomnianą skodą. Jechałem od Rynku, w kierunku ul. Armii Krajowej. Na skrzyżowaniu stałem na czerwonym świetle. W pewnym momencie zauważyłem, że obok mnie podjechał samochód z osobami, które dziwnie zachowywały się w środku.

Dlaczego dziwnie?

- Uchyliły się szyby i wówczas zauważyłem, że w środku są policjanci. Zaczęto strzelać z broni gładkolufowej. Przestraszyłem się i wcisnąłem w aucie przycisk, który zamykał wszystkie zamki w środku. Nie wiedziałem jak się zachować w takiej sytuacji. Za chwilę obok skody pojawił się bus, z którego wysiedli antyterroryści. Wszystko działo się w momencie. Zostałem otoczony z każdej strony. Zanim wywleczono mnie z samochodu, nie otwierałem drzwi. Byłem zapięty pasem. Do dziś na pojeździe pozostały ślady od uderzeń policjantów rękojeścią broni w karoserię. Nie zdążyłem jeszcze odpiąć pasa, otworzyłem drzwi. Wtedy jeden z funkcjonariuszy złapał mnie za nogę, drugi za rękę.

Policja mogła mieć przypuszczenia, że samochodem, którym pan jechał poruszał się ojciec Fabiana.

- Z pewnością, ale to w jaki sposób potraktowano mnie to nic, w porównaniu do tego w jaki sposób zatrzymano kilka dni później na autostradzie A4 ojca dziecka. Prokuratura Rejonowa Radom Wschód przedstawiła mi dwa zarzuty: pozbawienia wolności małoletniego oraz porwanie dziecka. Do obu się nie przyznałem. Wzięto nas za wielkich bandziorów, przestępców z pierwszych stron gazet.

Złożył pan skargę, zażalenie na zatrzymanie?

- Od pewnego czasu, w związku z inną sprawą czuję się tak, jakbym był szykanowany przez policję. Wszystko obija się przeciwko mnie. Sam jestem w podobnej sytuacji jak N. Mam 2-letniego syna z drugiego związku i nie widuję się z nim od ponad pół roku. Mój syn i ja mieszkamy w Starachowicach. Mam zakaz zbliżania się do matki i syna.

Decydując się na pomoc koledze nie liczyłem się z tym, że ta sprawa będzie miała taki finał.

Rozmawiał Rafał Roman

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do