Reklama

Uratowali mężczyznę przed zamarznięciem

- Kiedy udajemy się na akcję, nie ma czasu na myślenie i zastanawianie się nad konsekwencjami. Liczy się przede wszystkim czas i szybkość reakcji – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem doświadczony strażak, mł.kpt. Maciej Nyga z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach, który kilka dni temu dowodził akcją, dzięki której uratowano mężczyznę przed zamarznięciem.

TYGODNIK: W jaki sposób starachowiccy strażacy dowiedzieli się o przykrym zdarzeniu?

M. NYGA, STRAŻAK, KTÓRY DOWODZIŁ AKCJĄ RATUNKOWĄ: - Z informacji jaka do nas dotarła wynikało, iż za mężczyzną szedł przechodzień, który był świadkiem tego co się stało. W pewnym momencie starszy człowiek przewrócił się i nie podnosił. Przechodzień powiadomił nas telefonicznie. Odległość dzieląca Jednostkę Ratowniczo-Gaśniczą a miejsce zdarzenia nie jest duża (ok. 20 metrów od ronda - przyp.red.). Wybiegliśmy z Komendy, wzięliśmy torbę medyczną i zaopiekowaliśmy się tym panem.

Poszkodowany był przytomny?

- Tak. Kontakt z nim nie był utrudniony. Mężczyzna rozmawiał z nami. Podczas krótkiego dialogu opisał dokładnie to w jaki sposób znalazł się na chodniku. Był świadomy tego, co się stało. Nie trzeba było go reanimować. Twierdził, iż upadł, bo zakręciło mu się w głowie. Razem z nami był zastępca dowódcy jednostki. Pytaliśmy mężczyznę czy coś go boli. Miał problemy z wstaniem i poruszaniem się. Przynieśliśmy nosze, na których został ułożony. Przykryliśmy go folią, która zatrzymuje ciepło organizmu i nie pozwala na jego wychłodzenie. W międzyczasie wezwaliśmy zespół pogotowia ratunkowego.

Gdyby nie wasza pomoc, być może doszłoby do tragedii. Niska temperatura mogła doprowadzić do wychłodzenia organizmu.

- Wszystko działo się błyskawicznie i dynamicznie. Mróz był wysoki, ale na szczęście udało się zapobiec tragedii. Pogotowie przyjechało szybko. Później nie mieliśmy kontaktu z tym człowiekiem. Wiadomo jakie warunki panują na drogach i chodnikach. Jak bywa zwykle w takich sytuacjach trzymamy się ściśle określonych procedur. W takich sytuacjach nie ma czasu na zastanawianie się czy myślenie co będzie. Trzeba działać natychmiastowo. Strażacy czy przedstawiciele ratownictwa medycznego przechodzą odpowiednie szkolenia w tym zakresie. Mają wiedzę jak zachowywać się, kiedy ktoś leży na chodniku. Co innego zwykli przechodnie. Podstawowa sprawa to nawiązanie kontaktu z poszkodowanym, o ile oczywiście jest to możliwe. W razie potrzeby trzeba dzwonić po pomoc. Warunek konieczny, to brak obojętności.

W tym przypadku mieszkaniec Starachowic może mówić o szczęściu. Znalazł się ktoś, kto widział feralne zdarzenie.

- Wobec nikogo nie można przechodzić obojętnie. Nieważne kim jest ta osoba, bo być może taka historia w przyszłości może spotkać nas. Nie każdy ma tyle szczęścia w nieszczęściu, że znajduje się w dość ruchliwym i często uczęszczanym miejscu. Nie każdy jest w stanie odpowiednio zareagować. Udając się na miejsce zdarzenia musimy mieć pewność, co należy zrobić i jak w danej sytuacji postępować. Zwykle czasu jest niewiele. Trzeba działać jak automat.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do