Reklama

Teraz czas na pas mistrza świata

Występ którego ze starachowickich sportowców można było śledzić za pośrednictwem Eurosportu? Fani mocnych wrażeń bez zająknięcia, znają odpowiedź na tak postawione pytanie. Mowa o Dawidzie Kasperskim, byłym podopiecznym trenera Marka Jasińskiego, który podczas prestiżowej gali Superkombat bez cienia wątpliwości okazał się lepszy od Rumuna Aleksandru Negrei. Dzięki triumfowi, starachowiczanin jesienią stanie do walki, której stawką będzie pas mistrza świata. - Trzymajcie za mnie kciuki – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem.


TYGODNIK: Po raz ostatni rozmawialiśmy w czerwcu, kiedy rozprawiłeś się z zawodnikiem, preferującym holenderską szkołę sztuk walki. Wówczas nie było jeszcze wiadomo, czy w kolejnych tygodniach pojawi się jakakolwiek propozycja. Nie trzeba było czekać na nią zbyt długu. Federacja Superkombat odezwała się ponownie.

D. KASPERSKI, BYŁY ZAWODNIK DRAGONA STARACHOWICE, OBECNIE PUNCHER WROCŁAW: - Rzeczywiście, aczkolwiek bardziej niż na doborze rywala, skupiałem się na przygotowaniach. Super, że udało się wygrać, bo to zwycięstwo otworzyło mi furtkę do walki o najcenniejsze trofeum. Na razie nie mam jeszcze informacji, gdzie doszłoby do tego starcia. Niemal na 100 procent pewny jest natomiast termin. To początek października. Poziom walk federacji Superkomabat jest wyższy, od tych, które odbywają się w naszym kraju. Dodatkowy prestiż to transmisja do wielu zakątków Starego Kontynentu. Zarówno od kibiców, jak i ekspertów śledzących galę na żywo i przed telewizorami otrzymałem mnóstwo pochlebnych komentarzy. Telefon dzwonił non stop. Było mnóstwo smsów z gratulacjami.

Na odpoczynek po gali w stolicy województwa świętokrzyskiego po raz kolejny nie było zbyt wiele czasu.

- Rytm treningowy a startowy różnią się od siebie. Po Kielcach wybrałem się na krótki wypad w polskie góry. Wtedy odezwał się do mnie człowiek z federacji. Zgodziłem się i rozpocząłem ciężkie treningi. Wszystko po to, by owoce pracy zebrać w Rumunii. Z klubowym szkoleniowcem oglądaliśmy walki rywala.

Pamiętam, jak w czerwcu opowiadałeś o zmęczeniu w walce z Holendrem. Organizm wszedł na wysokie obroty, ale nawet mimo tego miał prawo się zbuntować. Tym razem było podobnie?

- Musiałem złapać luz, poczuć oddech. Wiadomo, iż ludzki organizm w podobnych sytuacjach może reagować inaczej. Prawda jest taka, iż dawno nie miałem tak długiego odpoczynku. Mimo że było to tylko 8 dni przerwy. W poprzednich latach bywało i tak, że odpoczywałem 2-3 dni. Z pewnością przerwa miała wpływ na świeżość. Najtrudniejszy był pierwszy tydzień, w którym trzeba było wszystko odbudować. Ponad trzy tygodnie przygotowań dłużyły się. Warunki do treningów były trudne, bo przygotowywałem się w wysokiej temperaturze. Z drugiej strony wyszło to na plus. W Rumunii panowały podobne warunki jak w Polsce. W kurorcie Mamaja temperatury sięgały 35 stopni C. Z aklimatyzacją nie było zatem żadnego problemu. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, iż w stolicy Dolnego Śląska miałem namiastkę tego, co działo się później.

Po pierwszych fragmentach walki czułeś, że szala wygranej będzie przechylać się na twoją stronę?

- Rywala miałem dobrze rozpracowanego. Z trenerem Jerzym Jaowskim wiedzieliśmy czego możemy się po nim spodziewać. Wiedzieliśmy mniej więcej, w jaki sposób zachowuje się na początku pojedynków. Podczas gali było podobnie. Taktyka miała być zimna i wyrachowana. Nie rzuciłem się na przeciwnika od pierwszego gongu. Założenie było takie bym trzymał go na dystans. To się w pełni udało. Okazało się skuteczną receptą na sukces. Miałem świadomość tego, że wraz z upływem kolejnych minut, Negrea będzie tracił siły. Powoli, ale systematycznie uciekało z niego powietrze. Pojedynek w pełni kontrolowałem.

Ostatnia, trzecia runda to koncert w twoim wykonaniu.

- Presja była spora. Odliczałem minuty i godziny do walki. Za każdym razem kiedy pojawiam się w ringu, obciążenia nie ma. Koncentruję się tylko i wyłącznie na pojedynku. Ponownie czas zakasać rękawy i zabrać się do pracy. Ogromne dziękuję trenerom z Punchera Wrocław za ciężką, profesjonalną i mądrze wykonywaną pracę, dla całej załogi Punchera - wspólnie działamy przed każdym wydarzeniem, jak zawsze zresztą. Dziękuję rodzinie i najbliższym mi osobom za wszelkiego rodzaju okazywane wsparcie. Ukłon w stronę kibiców i sympatyków, dzięki którym czuję się świetnie podczas moich występów. Liczę, że części z was udało się zobaczyć transmisję live. Kładę nacisk na emocje, nie na słowa.



W polskiej kadrze od lat
Z Dawidem Kasperskim rozmawialiśmy w czasie jego obecności, na zgrupowaniu kadry narodowej K-1 w Zakopanem. - Mamy świetne warunki do treningów. Czas płynie szybko. Do października zostało go niewiele – twierdzi starachowiczanin. Wychowanka Dragona w tym roku czeka jeszcze jedno, ważne wyzwanie – udział w mistrzostwach Europy, które odbędą się po walce o pas mistrza świata.



 



Czy wiesz, że...
Wrocławski kickbokser już miał okazję walczyć dla prestiżowej międzynarodowej organizacji sportowej. W 2014 roku w półfinale turnieju w Resicie (Rumunia) Dawid Kasperski zmierzył się z faworytem gospodarzy – Rumunem Ciprianem Schiopu. Dominował przez trzy rundy i jednogłośnie na punkty pokonał rywala. W finale jego rywalem był pochodzący z Surinamu Errol Koning. Po niezwykle zaciętym pojedynku triumfował Kasperski – decyzją sędziów 2:1. W drugim turnieju Polak uległ jednak francuzowi Aristote Quitusisie.



 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do