Reklama

Ostatni ślad prowadził do Bodzentyna...

Wyłączył telefon komórkowy i przepadł jak kamień w wodę. Do minionej środy, kiedy na terenie gminy Bodzentyn przypadkowa osoba odnalazła zwłoki. W sprawę dość mocno zaangażowany był prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski, który był w Bodzentynie. Co ustalili jego agenci?


Poszukiwany od 16 maja mieszkaniec stolicy województwa świętokrzyskiego nie żyje. – Jak wynika z naszych wstępnych ustaleń do śmierci 34-latka nie przyczyniły się tzw. osoby trzecie – poinformował sierż. Damian Janus, reprezentujący zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

- W środę, ok. godz. 19.30 przez zagajnik między Bodzentynem a miejscowością Kamieniec przechodził mężczyzna. Wyszedł na spacer. Znalazł ciało człowieka i zaalarmował policjantów. Na miejscu byli obecni biegły i prokurator. Odnalezionym okazał się 34-latek, którego poszukiwania prowadzone były od kilku dni. Wstępnie wykluczyliśmy, by ktokolwiek przyczynił się do śmierci mężczyzny – mówi funkcjonariusz zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. Pochodzącego z Kielc mężczyzny, szukała nie tylko policja, ale także członkowie rodziny. Fotografia wraz z komunikatem trafiły do mediów, w mieście pojawiły się plakaty. Apel o pomoc przekazywano sobie także za pośrednictwem portalu społecznościowego.

Ustalono, iż 34-latek wyłączył telefon komórkowy. Nie miał ze sobą kart płatniczych. Miał odjechać kursowym busem do Bodzentyna. Mówił o tym podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski, który również włączył się w poszukiwania. Ostatni ślad, jaki pozostawił za sobą 34-latek,  prowadził do miasteczka, oddalonego o 30 km od Kielc. Obecność mężczyzny na kieleckim dworcu kolejowym, a później autobusowym zarejestrowały kamery monitoringu. Rodzina nie znała powodów dlaczego, akurat to miejsce, za cel swojej podróży miał wybrać kielczanin.

************************************************

Krzysztof Rutkowski specjalnie dla TYGODNIK-a


Finału sprawy nie da się już zmienić

TYGODNIK: Pracownicy pana biura byli mocno zaangażowani w poszukiwania 34-latka. Ich finał, jak pokazało życie okazał się tragiczny.

KRZYSZTOF RUTKOWSKI, PRYWATNY DETEKTYW: - Byłem w Bodzentynie i na terenie gminy. Braliśmy mocno pod uwagę scenariusz zakładający, że podróż poszukiwanego zakończy się właśnie w niewielkim miasteczku. Sprawdzaliśmy także punkty w Radomiu oraz Starachowicach. Tam, gdzie mógł się udać. Osobiście nawiązałem kontakt z członkami rodziny zaginionego, mieszkającymi na terenie województwa mazowieckiego.Chcieli pozostać anonimowi. W żaden sposób nie chcieli ujawniać się publiczne. Informacje jakie otrzymywaliśmy od nich były dość istotne. Przed zaginięciem mężczyznę, widziano w kościele w Radomiu.

Pana zdaniem poszukiwany mógł przebywać w Starachowicach lub na terenie powiatu starachowickiego?

- Jestem przekonany, że nie. Sprawdzaliśmy punkty, gdzie z Bodzentyna mógł udać się właśnie do Starachowic. Wysiadł w Bodzentynie, gdzie pieszo udał się w kierunku Suchedniowa. W odległości ok. 2 km od Bodzentyna przypadkowy człowiek odnalazł ciało w środę, w godzinach wieczornych.

Wyjazd do Bodzentyna mógł być np. zmyleniem tropów pozostawianych po sobie?

- Nie zrobił tego. Taki scenariusz nie był brany pod uwagę. Z naszej strony zaoferowaliśmy pomoc psychologiczną rodzinie. W tego rodzaju przypadkach zawsze najważniejsze jest dobro najbliższych członków poszukiwanego. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to trudna chwila, a rodzina niekiedy chce zostać sama.

Policja wstępnie wykluczyła, by do śmierci 34-latka miało przyczynić się działanie przestępcze i udział tzw. osób trzecich. To najbardziej realny scenariusz?

- Z pewnością tak. Szkoda, że sprawa miała taki, a nie inny finał. Szkoda, że w porę nie udało się pomóc człowiekowi. Możemy tylko domniemywać, iż w momencie kiedy otrzymaliśmy zlecenie, mężczyzna nie żył. Było wiele osób, które zaangażowały się w poszukiwania, również takie, które w żaden sposób się nie ujawniały. Nie tylko w swoim imieniu chciałbym im serdecznie podziękować. Także policjantom, którzy zaangażowali się w całą sprawę. Finału sprawy nie da się już w żaden sposób zmienić.

Rozmawiał Rafał Roman



Czy wiesz, że...
Agenci Rutkowskiego wraz z policjantami z wydziału kryminalnego i III komisariatu Śródmieście Kielce i z funkcjonariuszami z Bodzentyna ustalili przebieg trasy zaginionego. 16 maja widziany był po raz ostatni. O godz. 9.19 34-latek wychodzi z mieszkania. O 10.12 wychodzi z dworca PKP i kieruje się w stronę dworca busów przy ul. Żelaznej w Kielcach.



 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do