Polityka kadrowa pani wójt

Oponenci sprawującej władzę wójt Marzeny Bernat mają uwagi i zastrzeżenia pod adresem jej polityki kadrowej. Czym kieruje się przy rekrutacji pracowników? I na czym ma polegać rzekome "odśliwianie" gminy, rozmawiała Ewelina Jamka.


W ostatnim czasie otrzymujemy szereg sygnałów od mieszkańców gminy Brody dotyczących rzekomych nieprawidłowości panujących w samorządzie gminy po objęciu przez Marzenę Bernat  urzędu wójta gminy Brody. Kierowane przez nich pytania przedstawiliśmy Pani wójt:

- Czym kieruje się Pani realizując politykę kadrową w gminie?

- Cenię pracowników za różne umiejętności. Każdy przecież jest inny w sensie wykształcenia, doświadczenia, temperamentu, itd. Ale dla mnie najważniejsza są kwalifikacje oraz sumienność przy wykonywaniu powierzonych zadań. Staram się budować wspólne relacje z pracownikami w oparciu o takie założenia. Uważam, że takie relacje są najtrwalsze i pozwalają mnie oraz pracownikom patrzeć obiektywnie na wykonywaną pracę.

- Ponoć przed wyborami deklarowała Pani, że nie będzie zatrudniania "po znajomości", osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Czy na przestrzeni ostatniego roku osoby z Pani najbliższego otoczenia (sąsiedzi, członkowie rodziny lub członkowie Pani Komitetu Wyborczego) otrzymały zatrudnienie w Urzędzie bądź jednostkach podległych (GOPS, CKiAL, szkoły)?

- Z chlubą mogę powiedzieć, że w Urzędzie nie zatrudniłam nikogo z sąsiadów, rodziny i Komitetu Wyborczego.

- Dlaczego zwolniła Pani z pracy jedynego żywiciela rodziny (chodzi o pracownika gospodarczego w Urzędzie Gminy) a na jego miejsce zatrudniła Pani kobietę, której mąż prowadzi działalność gospodarczą, umożliwiając pracę zarobkową  za granicą w okresie letnim dając pozwalając na wykorzystanie jednorazowo całego urlopu?

- Nie wiem o jaką osobę chodzi. Nikt nie informował mnie w pracy o tym, że jest jedynym żywicielem rodziny.

- W ostatnim czasie miał się pojawić etatowy pracownik w Stowarzyszeniu "Rodzina" (którego wcześniej nie było). To ponoć osoba bez doświadczenia i wykształcenia. Czym się Pani kierowała rekomendując taką osobę do pracy?

- Pytanie to powinno być skierowane do stowarzyszenia, czy zatrudniają pracownika na etacie? Ja nie zatrudniam w stowarzyszeniu pracowników.

- Czy planuje Pani zatrudnienie osoby, która zajmie miejsce na portierni Urzędu? Na kogo czeka to stanowisko?

- Nie zamierzam zatrudniać nikogo w na stanowisku "dawnej portierni". Obecnie nie ma tego miejsca pracy, ponieważ teraz będzie Biuro Obsługi Interesanta. Planuję obsadzić to miejsce pracy spośród kadry, którą dysponuję.

- Po co w sekretariacie dwie panie do obsługi? Czy jedna nie wystarczy? "Nawet w Wilkowyjach tak nie ma" - ironizuje Czytelnik.

- Totalne nieporozumienie. Nie ma zatrudnionych dwóch osób w sekretariacie. Sekretarka jest jedna, która czasami "szkoli" stażystkę. To wszystko.

- Jak Pani skomentuje stwierdzenie, że nie liczy się Pani z ludźmi biednymi a gminę, że w końcu trzeba "odśliwić" gminę?

- Nie rozumiem tego stwierdzenia. Dla mnie najważniejsi są mieszkańcy mojej gminy. Nie stosuję podziału na biednych i bogatych, chorych i zdrowych. Itd. Nie mam planów zwolnienia pracowników, którzy zostali zatrudnieni przez moich poprzedników. Natomiast określenie "odśliwić" jest według mnie obraźliwe, niezależnie od tego kogo dotyczy. Uważam, że szacunek należy się każdemu, nawet jeśli w wyborach ktoś nie był moim zwolennikiem.

- Jaki był stan zatrudnienia na koniec 2014 roku w Urzędzie Gminy? A jak był na koniec 2015 roku? Ile osób odeszło z pracy w ciągu roku z różnych powodów (emerytury, zakończenie umowy, zwolnienia itp.)? A ile jest nowo przyjętych?

- Według mojej wiedzy na koniec 2014 zatrudnienie wynosiło 41 etatów, a na koniec 2015 roku zatrudnienie wynosi 38 etatów.

Na emeryturę odeszły cztery osoby. Przeniesione są dwie osoby. Za porozumieniem stron odeszła jedna osoba (na jej wniosek). Wypowiedziana została umowa jednej osobie.

Zatrudnionych zostało pięć osób.