Reklama

Mazurski klimat wyraźnie mi posłużył

- Jechałem z wielkimi nadziejami, ale z drugiej strony wiedziałem czego mogę się po sobie spodziewać. Było dobrze, choć na pewno mogło jeszcze lepiej – twierdzi w rozmowie z TYGODNIK-iem Jacek Spychła. Były zawodnik Narwi Pułtusk, po zmianie barw klubowych i przeniesieniu się do starachowickiego Wiking wywalczył tytuł mistrza Polski w trójboju siłowym. - Przejście do Wikinga okazało się strzałem w dziesiątkę – dodaje utytułowany 37-latek.


TYGODNIK: Występ w Giżycku, gdzie toczono boje podczas krajowego czempionatu był dla pana debiutem w barwach nowego klubu. Pewnie nie jeden zawodnik chciałby znaleźć się na pana miejscu.

J. SPYCHAŁA, ZAWODNIK WIKINGA, MISTRZ POLSKI: - Pewnie tak (śmiech). Mogę zdradzić, że plany były inne. Jako reprezentant klubu ze Starachowic, po raz pierwszy miałem wystartować w przyszłym roku. Stało się inaczej i jak widać z bardzo dobrym skutkiem. Wspólnie z działaczami klub i sztabem szkoleniowym podjęliśmy decyzję, że nie ma sensu czekać do wiosny. Z przygotowaniami ruszyliśmy ostro, a efekty przyszły szybko. Moje nazwisko znalazło się na liście reprezentantów Polski, którzy wezmą udział w rozpoczynających się już w marcu mistrzostwach Starego Kontynentu. Wierzę, że i tam nie zawiodę swoich sympatyków.

Pochodzi pan z Pułtuska, ale z klubem z tego miasta rozstał się w – mówiąc delikatnie – nie najlepszych relacjach. Dlaczego i co poszło nie tak?

- Trafiając do Wikinga byłem pełen nadziei. Wiedziałem jaką kadrą, a przede wszystkim zapleczem dysponuje starachowicki klub. Zmiana otoczenia, w sytuacji w jakiej się znalazłem była jak najbardziej na rękę. Nie mogłem czekać dłużej. Przed Wikingiem trenowałem w klubie, który nie miał praktycznie nic wspólnego z trójbojem siłowym czy wyciskaniem sztangi leżąc. Zajmował się szkoleniem karate. Inicjatywa by trafić do grodu nad Kamienną wyszła ode mnie. Wiedziałem, że podopieczni Arkadiusza Staszewskiego i Tomasza Kołaczyńskiego to ścisła krajowa czołówka. Tego było mi trzeba.

Między panem a poprzednim szkoleniowcem iskrzyło dość ostro. Czy oznacza to, że Jacek Spychała to nie tylko silny, ale przede wszystkim charaktery facet?

- Z trenerem mieliśmy odmienne spojrzenia na wiele spraw. Między nim, a mną była spora różnica wieku. Być może to zadecydowało, bo inaczej podchodził do ludzi młodych, a inny stosunek miał do swoich rówieśników. Żył w swoim świecie. Był ze mną na różnych, nawet międzynarodowych imprezach. W Kościanie odbyły się nie tak dawno mistrzostwa Europy. Liczyłem, że będzie na nich ze mną. Nie podobało mi się jego podejście. Poróżniliśmy się. Powiedziałem nawet otwarcie, iż nie chcę startować jako zawodnik Narwi Pułtusk. Miałem przez to sporo kłopotów i 6-letnią przerwę od występów.

Po tak długiej przerwie pewnie nie łatwo było dojść do formy?

- Poprzedni klub stał na stanowisku, że jestem zawieszony. Nie zważałam na to, co mówiono na mój temat. Starałem się robić swoje. Byłem w treningu, przygotowując się do zawodów. Kiedy powiedziałem działaczom, że przenoszę się do innego klubu, robili mi problemy. Poszło nawet o pieniądze, jakie nowy klub miał zapłacić za mnie. Postawiłem na swoje i zrobiłem dobrze. Złoto, po które udało mi się sięgnąć kilka dni temu, nie było pierwszym medalem w tym roku. W październiku zdobyłem tytuł mistrza Polski w tzw. klasyku. Rywalizację zakończyłem wynikiem 742,5 kg, bez specjalistycznego sprzętu (koszulki, bandaże – przyp.red.).

Na Mazurach zdobył pan nie tylko mistrzostwo, ale przy okazji wyrównał rekord kraju – 815 kg.

- Ćwiczyłem na pełnym gazie, a to zaprocentowało. Na koncie mam 14 medali z juniorskich i seniorskich mistrzostw świata oraz Europy. Tak więc tytuł mistrza Polski nie robi już tak wielkiego wrażenia jak inne, jakie leżą na półce. Mam nadzieję, że w marcu kibice sportów siłowych ze Starachowic trzymać będą za mnie kciuki. Postaram się im odwdzięczyć w najlepszych z możliwych sposobów.



Okiem szkoleniowca
ARKADIUSZ STASZEWSKI, TRENER WIKINGA STARACHOWICE: - Jacek, mimo że sięgnął po tytuł mistrza Polski nie był od końca zadowolony ze swojego występu. Liczył z pewnością na więcej, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że był to dopiero jego drugi start po kilkuletniej przerwie. Nie miał łatwo. Nie należy do najmłodszych zawodników, więc musiał również uważać by nie doznać kontuzji. To niezwykle ambitny siłacz, który wie nad czym musi jeszcze pracować i czego jeszcze brakuje. Startuje w trójboju, a kolejna okazja do tego by z dobrej strony zaprezentował się szerszej publiczności w marcu 2016 roku. Stać go na wiele.



 

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do