Reklama

Majątek w puszce

Funkcjonariusz wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu i przestępczości nieletnich starachowickiej komendy policji odnalazł blisko 50 tys. zł których poszukiwał 85-letni mężczyzna. - Wiem, że nie tylko ja zachowałbym się tak samo. Moi koledzy z pracy, postąpiliby pewnie podobnie – twierdzi asp.szt. Maciej Chrapek.

TYGODNIK: Czytając komunikat na temat zdarzenia i komentarze jakie pojawiły się w internecie, na usta ciśnie się stwierdzenie: historia z gatunku science fiction. Zgodzi się pan z tą opinią?

ASP.SZT. MACIEJ CHRAPEK, FUNKCJONARIUSZ WYDZIAŁU DW. Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ PRZECIWKO MIENIU I PRZESTĘPCZOŚCI NIELETNICH: - Dokładnie. Przyjęliśmy zgłoszenie od mieszkańca powiatu starachowickiego o zaginięciu 50 tys. zł. Jak twierdził gotówki nie widział od 2 lat. O kradzież podejrzewał swoją rodzinę. Nie wskazywał jednak konkretnie o którą z osób może chodzić. Na miejscu opowiedział historię, z lat 90-tych o międzysąsiedzkiej pomocy, ubezpieczającej konie. Jak twierdził, sąsiedzi mieli zbierać gotówkę, a w razie nieszczęścia, w tym przypadku miała to być np. śmierć konia, wypłacać coś w rodzaju odszkodowania. Na potwierdzenie słów, 85-latek pokazał zeszyt z ponumerowanymi kartkami, nazwiskami i kwotami pieniędzy jeszcze przed denominacją. Był pewien,że pieniądze posiada, bo na stronach między 16 a 19 znajdował się zapis o dokładnej kwocie. Sugerował, że osoba, która mu je zabrała, z pewnością wyrwała kartki z zeszytu. Kartki odnalazłem na stole, wśród różnych przedmiotów. Kwot, które wymienił nie było. Nabrałem podejrzeń, że pan ze względu na swój wiek, może nie wiedzieć czy chodzi o współczesne pieniądze czy stare. Na moje pytanie kiedy ostatni raz je widział, nie potrafił odpowiedzieć. Powiedział jedynie, że zbierał je i schował do metalowej puszki, po to by myszy nie pogryzły banknotów. Nabrałem przypuszczenia, że w grę wchodzą stare banknoty.

Kwota o jakiej mówił mężczyzna nie wydawała się dla pana zbyt wysoka?

- Twierdził, że w przeszłości był górnikiem i przez lata tak sporą kwotę udało mu się uskładać. Wraz z dokładniejszym ich opisem, doszedłem do wniosku, że może mieć jednak rację. W trakcie długiej rozmowy wskazał miejsce, w pomieszczeniu gospodarczym gdzie rzeczywiście pieniądze mogły się znajdować. Sprawdziłem je. Nie było nawet złotówki. Jeszcze raz zapytałem go, gdzie może być gotówka. Zacząłem rozglądać się. W pomieszczeniu znalazłem pudełko. Mężczyźnie ugięły się nogi. Potwierdził, że szukał takiego właśnie pudełka. W domu przeliczyliśmy pieniądze. Było dokładnie 49 tys. 350 zł. Zapytał mnie: co ja teraz powiem rodzinie? Odpowiedziałem: trzeba będzie przeprosić. Dał mi numer telefonu do córki. Kiedy przyjechała, rozpłakała się. Dziękował zarówno mnie, jak i wszystkim policjantom, którzy zajęli się jego sprawą. Był szczęśliwy, że historia zakończyła się happy endem. Rodzina zapewniła mnie, że pieniądze wpłaci do banku.

Pana zdaniem co okazało się kluczem do rozwiązania zagadki? Upór policjanta?

- Motto świętokrzyskiej policji brzmi: jesteśmy waszą policją. Jesteśmy po to by pomagać innym. Osobie, która oczekuje od nas pomocy, staramy się udzielić wskazówek. Jechałem na zdarzenie, jako funkcjonariusz, który miał przyjąć zgłoszenie o kradzieży. W tym przypadku, przestępstwo miało być ścigane na wniosek. Praktyka jest jednak taka, że przed przyjęciem należy porozmawiać z potencjalną osobą poszkodowaną i ustalić fakty. Na pewno gdyby nie upór, kto wie jak potoczyłaby się ta historia.

Pan zachował się w taki sposób, w jaki nie zachowałyby się inne, mniej uczciwe osoby. 50 tys. zł, osoba starsza, nie do końca świadoma tego co mówi. Sytuacja dla wielu mogła być łakomym, łatwym kąskiem do przywłaszczenia gotówki...

- Absolutnie nie było takiej pokusy. Poza tym takie zachowanie jest przestępstwem, a ja jako policjant stoję na straży prawa. Przez głowę nie przeszła mi myśl by pieniądze zachować dla siebie. Biorąc pod uwagę to, że miałem do czynienia z osobą starszą, która na gotówkę ciężko pracowała nie miałbym sumienia tego zrobić. Czy czuje się bohaterem? W żadnym wypadku. Jestem policjantem i to jest moja praca. Kilka lat temu, z kolegą uratowaliśmy przed śmiercią na klatce schodowej niedoszłego samobójcę. Na pewno nie było tak dużego oddźwięku medialnego jak teraz. Na swoim koncie mam również wykrycie sprawcy potrącenia. Nie było łatwo, ale dzięki skrupulatnej pracy i zapisom z monitoringu ustaliłem kto zawinił.



W policji od 1990 r.
Asp.szt. Maciej Chrapek w policji służy do 1990 r. Od 17 lat jako funkcjonariusz starachowickiej jednostki. Wcześniej w komisariacie w Kunowie. Pracował w wydziale dochodzeniowo-śledczym, a później z krótkim epizodem w wydziale ruchu drogowego, gdzie zajmował się m.in. ustalaniem sprawców kolizji i wypadków. Ma 45 lat. Żonaty. - Jestem szczęśliwym ojcem studenta – podkreśla.



 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do