Reklama

Olimpijski alfabet Mateusza Borkowskiego. Jedno z jego sportowych marzeń już się spełniło

Historyczny, bo pierwszy zawsze utkwi w pamięci na długo. Wychowanek Ludowego Klubu Biegacza Rudnik Mateusz Borkowski, po znakomitym występie w biegu eliminacyjnym na dystansie 800 metrów podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio, na półfinale zakończył udział w jak na razie, najważniejszej dla niego sportowej imprezie. O tym i nie tylko w olimpijskim alfabecie.

A jak awans. Dla wielu polskich sportowców już samo wywalczenie olimpijskiej przepustki i wyjazd na jedną z najważniejszych imprez, stanowi nie lada sukces. Dla Mateusza Borkowskiego również. - Warto marzyć i mieć postawiony przed sobą jasno określony cel – mówił w jednym z ostatnich wywiadów dla TYGODNIK-a, tuż przed wylotem do japońskiego Tokio wychowanek Ludowego Klubu Biegacza Rudnik.

B jak bieg eliminacyjny. Noc z 30 na 31 lipca okazała się niezwykle udana dla naszego reprezentanta. W kwalifikacyjnym biegu zajął bowiem drugie miejsce i pewnie awansował do półfinału. Mateusza, który osiągnął czas 1.45,34 wyprzedził na końcówce Kenijczyk Korieri. Ten bieg pokazał, że nasz krajan jest w dobrej formie. W półfinale kibice zobaczyli jeszcze jednego Polaka, Patryka Dobka, który w swoim biegu zajął 3. miejsce. Ostatecznie Dobek zakończył start w IO z brązowym medalem, sprawiając nie lada niespodziankę.

E jak energia. - Jest tylko pozytywna – mówił nasz bohater. Jak podkreślił, motywem do jak najlepszego występu było m.in. spotkanie do którego doszło w wiosce olimpijskiej. - Witaliśmy w wiosce nasze medalistki w wioślarstwie. Ich sukces dodał nam wszystkim pozytywnej energii. Mam nadzieje, że nasza lekkoatletyczna reprezentacja udowodni na co ją stać i worek z medalami biało-czerwonych będzie tylko rósł i rósł – podkreślał.

P jak półfinał. Dla reprezentanta RKS-u Łódź start w półfinale nie był już tak udany, jak ten w eliminacjach. Borkowski linię mety pokonał jako ósmy (wcześniej awans zapewnił sobie jego kolega z kadry, Patryk Dobek). - Nie tak miało to wyglądać. Pewny awans do półfinału z zapasem i z ogromnym apetytem na finał to już historia. Chciałem pobiec jak najlepiej, ale po prostu coś nie wyszło. Nie poddaje się i biorę do roboty bo jestem przekonany, że jeszcze dużo przede mną. Dziękuje za wszystkie trzymane kciuki. Lekkoatletyka królową sportu. Dalej robię swoje i będę spełniać marzenia – swoimi wrażeniami podzielił się na gorąco, tuż po występie w półfinale.

S jak sprawdzian. Zanim pochodzący z powiatu starachowickiego 24-latek dotarł do wioski olimpijskiej, wspólnie z klubowym trenerem Stanisławem Jaszczakiem uczestniczył w krótkim zgrupowaniu. - Ostatni sprawdzian na 600 metrów wypadł bardzo dobrze. Mogę się pochwalić, że nieoficjalnie poprawiłem rekord Polski. Pobiegłem 1.14,16. To świetny prognostyk. Jasne, że to tylko teoria, ale na 800 metrów może się to przełożyć na 1.43,80-1.44,00. Stać mnie na taki rezultat. Tego jestem pewien – nie ukrywał nadziei.

T jak trener. Sylwester Dudek to on jako pierwszy zauważył w młodym zawodniku ogromny potencjał. Borkowskiego przygoda z bieganiem rozpoczęła się w klubie z gminy Brody. Później przeniósł się do łódzkiego RKS-u, co zaowocowało nawiązaniem współpracy z jednym z najlepszych w Polsce fachowców od biegania na dystansie 800 metrów, Stanisławem Jaszczakiem. Efekty korzystne dla obu stron (tak zawodnika jak i szkoleniowca) przyszły zaskakująco szybko.

W jak wioska olimpijska. - Jestem niezwykle podekscytowany faktem bycia na igrzyskach. Wioska olimpijska, a szczególnie stołówka robi na nas wszystkich ogromne wrażenie. Jest ogromna, a wybór potraw świetny. Chodzimy więc najedzeni – tak na temat miejsca pobytu w Tokio, wypowiadał się Borkowski. Było to tuż przed startem w biegu eliminacyjnym.

Komentuje dla TYGODNIK-a i portalu starachowicki.eu
SYLWESTER DUDEK, PREZES I TRENER LKB RUDNIK:
- Nie tylko ja, ale również zapewne sami mieszkańcy naszej gminy, po cichu liczyliśmy, że Mateusz Borkowski zdoła przebrnąć przez eliminacyjne sito, a w konsekwencji znajdzie się w wielkim finale biegu na 800 metrów. Do finału co prawda nie udało mu się dostać, ale jesteśmy z niego mega dumni. Świetnie oglądało się jego pierwszy start, a szczególnie w pamięci utkwił moment, w którym mijał kolejnych rywali. Widać było, że jest znakomicie przygotowany do zawodów. Czego zabrakło by powalczył o medal dla Polski? Na pewno doświadczenia. Dla wychowanka naszego klubu był to bez wątpienia najważniejszy, dotychczasowy występ. Przed nim kolejne lata startów i miejmy nadzieję, pełnych emocji zawodów. O przyszłość rodzimej lekkiej atletyki możemy być spokojni. Mateusz jest w stanie to zagwarantować. Jestem przekonany, że jeszcze nie raz będzie o nim głośno.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Szansa - niezalogowany 2021-08-06 18:28:30

    Moim zdaniem nie był dobrze przygotowany bo w półfinale zwyczajnie os, dcięło mu prąd w połowie biegu. To zmarnowana szansa bo w Tokio nie wystąpiło wielu dobrych biegaczy i można było skutecznie walczyć o finał jak to zrobił Dobek...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do