Reklama

Olimpijczyk z Tokio pamięta o rodzinnych tradycjach. Na Wigilię i Boże Narodzenie czekam z utęsknieniem

Powoli dobiegający końca 2021 rok dla urodzonego w powiecie starachowickim i związanego przez wiele lat z Ludowym Klubem Biegacza Rudnik sportowca z pewnością pozostanie w pamięci na długo. Najpierw medal halowych mistrzostw Europy, a następnie jedno z marzeń, czyli występ podczas letnich Igrzysk Olimpijskich spełniło się. Jak najbliższe święta Bożego Narodzenia spędzać będzie Mateusz Borkowski?

- Pewnie jak wielu z nas czekam na nie z wielką niecierpliwością i utęsknieniem. Tak naprawdę, żaden wyjazd na zgrupowanie czy zagraniczny obóz nie były i nie będą w stanie zastąpić magicznego czasu spędzonego w rodzinnym gronie – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem i portalem starachowicki.eu Mateusz Borkowski. W świecie królowej sportu jego nazwisko stało się jeszcze bardziej rozpoznawalne w minionych miesiącach. Dlaczego?

- Można stwierdzić, iż 2021 rok jest przełomowy jeśli chodzi o moje występy i rywalizację z seniorami – zaznaczył wychowanek Ludowego Klubu Biegacza Rudnik. Do tej pory wyróżniał się wynikami, osiągniętymi w zmaganiach juniorskich. Przeskok do seniorów – jak dla wielu młodych miłośników lekkiej atletyki – na szczęście nie był tak bolesny.

- Sam mocno zastanawiałem się nad tym, jak to wszystko od strony sportowej będzie wyglądać. Obawy okazały się bezpodstawne – dodał zawodnik reprezentujący na co dzień barwy łódzkiego RKS-u. To właśnie w barwach tego klubu, Borkowski kilka miesięcy temu sprawił nie lada niespodziankę, plasując się na 2. stopniu podium w halowych mistrzostwach Europy. W biegu na dystansie 800 metrów pokonał m.in. wielkiego faworyta do złota Adama Kszczota (jego klubowy kolega był czwarty). Niejako nagrodą za fantastyczny występ w hali w Toruniu, było wywalczenie przepustki na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

W Japonii zaczęło się znakomicie. W kwalifikacyjnym biegu zajął bowiem drugie miejsce i pewnie awansował do półfinału. Mateusza, który osiągnął czas 1.45,34 wyprzedził na końcówce Kenijczyk Korieri. Ten bieg pokazał, że nasz krajan jest w dobrej formie.

Dla reprezentanta RKS-u Łódź start w półfinale nie był już tak udany, jak ten w eliminacjach. Borkowski linię mety pokonał jako ósmy i zakończył udział w najważniejszej jak na razie, sportowej imprezie w której miał okazję zaprezentować się światu. Po Igrzyskach Olimpijskich był czas na odpoczynek. Przez kilka ostatnich tygodni, nasz krajan zmagał się z kontuzją. Po jej wyleczeniu udał się na zgrupowanie do słonecznej Portugalii. W jaki sposób spędzać będzie święta Bożego Narodzenia?

Przy rodzinnym stole

- Tradycja jest najważniejsza. A tej jak wiadomo należy się trzymać. Wracam do Polski, gdzie wspólnie z członkami rodziny siądziemy do wigilijnego stołu, na którym oczywiście nie będzie mogło zabraknąć wielu, znakomitych potraw – stwierdził Mateusz Borkowski, dla którego będzie to magiczny czas. - Każdy z nas, zarówno sportowców, jak i szkoleniowców chce poczuć ten wyjątkowy klimat. W Portugalii, w której obecnie przebywam (z byłym reprezentantem LKB Rudnik rozmawialiśmy pod koniec minionego tygodnia – przyp.red.) świeci słońce. Pogoda jest znakomita. 18 stopni Celsjusza i fantastyczne warunki do biegania. Z informacji jakie do mniej docierają, w Polsce w trakcie świąt Bożego Narodzenia wreszcie ma pojawić się coś, czego w tym czasie w poprzednich latach nie było. Chodzi oczywiście o śnieg (śmiech) – dodał.

Jak przyznał Boże Narodzenie nie będzie zwalniać go z obowiązków sportowca. - W Wigilię i pierwszy dzień świąt mam zaplanowane treningi. Taryfy ulgowej jak widać nie ma. Wszystko podporządkowane jest przygotowaniom do następnego sezonu biegowego. Staram się być w optymalnej dyspozycji - powiedział olimpijczyk z Tokio, który również w poprzednich latach Boże Narodzenie starał się spędzać w gronie najbliższych mu osób.

- Oczywiście wyjazdy na zgrupowania wiążą się z rodzinną rozłąką, ale do końca nie mamy na to wpływu. Plan treningowy jest ułożony w ten sposób, by forma przyszła w najbardziej oczekiwanym do tego momencie. Mam nadzieję, że tak będzie również w moim przypadku – tłumaczył.

Lekkoatleta wywodzący się z powiatu starachowickiego, w poprzednich latach święta spędzał w domu. - Bywało tak, że z trenerem kończyliśmy zgrupowanie i wracaliśmy do Polski. Tak by spędzić ten czas z rodzinę i za chwilę, przed końcem starego roku ponownie wyjechać na obóz – mówił.

fot. archiwum prywatne 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do