
Od 1 maja bieżącego roku w Starachowicach można korzystać z rowerów miejskich. Prezydent z okazji czwartego miesiąca funkcjonowania programu Star Bike pochwalił się sukcesem, jakie przyniosły starachowickie jednoślady. Użytkownicy „dwóch kółek” mają jednak kilka pytań związanych z nowym projektem. Ja zresztą też. Postanowiłem więc przyjrzeć się projektowi z bliska, od strony praktycznej. Ich sugestie warto wziąć pod uwagę w nowym sezonie rowerowym.
Za naprawdę symboliczne pieniądze każdy z nas jest uprawniony do wypożyczenia i użytkowania jednego z kilkudziesięciu urządzeń — zarówno elektrycznego, jak i tradycyjnego. Nie da się ukryć, że taka forma aktywizacji społeczeństwa naprawdę działa.
— Od 1 maja do końca sierpnia zanotowaliśmy łącznie 21 321 wypożyczeń rowerów — pisze Marek Materek na swoich profilach w mediach społecznościowych.
Połączenie łatwo dostępnej, taniej i przyjemnej formy rekreacji przynosi efekty. Według danych przedstawionych przez włodarza miasta, po boomie wywołanym programem rowerowym — liczba użytkowników stale wzrasta, a liczba wypożyczeń trzyma się na bardzo dobrym poziomie.
Tor ekstremalny pod Skałką
Mieszkańcy, raczej chwalący sam projekt Star Bike, mają jednak kilka uwag co do jego wykonania.
— Niektóre stojaki są naprawdę dziwnie umiejscowione, bez pomyślunku — mówi 60-letnia mieszkanka Starachowic. — Dla mnie absolutnym „mistrzostwem” są rowery miejskie pod galerią Skałka.
Skąd taka krytyczna opinia? Zapytani mieszkańcy są co do tego raczej zgodni.
— Zamiast położyć to nawet gdzieś obok „dwunastki”, albo w jakimś choć trochę prezentującym się miejscu, decydenci zdecydowali się na miejsce z jednym z najgorszych deptaków w tej części miasta. Super otwarcie! — twierdzi nastoletni uczeń technikum, użytkownik rowerów miejskich.
Ten problem dotyczy nie tylko rowerzystów...
— Pod Skałką chodnik jest w takim stanie już od dziesięcioleci. A z latami problem wcale nie ustaje, a się powiększa. Przecież tamtędy trudno przejść pieszo, można się zabić, a co dopiero wyjechać rowerem z parkingu! To tor przeszkód dla każdego mieszkańca — konkluduje.
Warto wspomnieć, że włodarz miasta, Marek Materek, w ostatnim czasie ogłosił, że wojewódzkie drogi — takie jak właśnie aleja Armii Krajowej — wkrótce zostaną przekazane powiatowi starachowickiemu, a docelowo miastu Starachowice. Prezydent ujawnił, że po priorytetowej dla nieco ulicy Radomskiej gruntownym zmianom zostanie poddana wspomniana aleja. Czekamy.
W galerii zdjęć ujrzą Państwo wygląd ścieżki.
Patrząc na mapkę w aplikacji obsługującej starachowickie rowery, można dostrzec, że przywilej korzystania z jednośladowców przypada głównie mieszkańcom północnej części Starachowic. W przeciwległym kierunku można zaparkować i wypożyczyć rower na Lubiance oraz przy ulicy Jana Pawła II, nieopodal III LO. Na próżno jednak szukać urządzeń na zachodzie (Górniki, Orłowo, Strefa Ekonomiczna), jak i na wschodzie miasta (Żeromskiego, Młynówka, Łazy, Michałów).
— Jest to z mojej perspektywy wykluczenie sporej części potencjalnych użytkowników Star Bike'ów — mówi młody mieszkaniec zainteresowany miejskim programem. — Sam pomysł półdarmowych rowerów miejskich jest świetny, to bardzo wygodny, szybki i zdrowy transport. Mam nadzieję, że coś się wkrótce zmieni. Widać jasno, że osiedla północne są obecnie bardziej uprzywilejowane pod tym względem.
O stanowisko w tej sprawie zapytaliśmy Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji.
— Ilość rowerów, stacji oraz ich rozmieszczenie można zmieniać a system rozbudowywać, jednak wiąże się to z koniecznością zwiększenia środków i zasobów na ten cel. W kolejnych sezonach wszystko jest możliwe — twierdzi Krzysztof Szczygieł, dyrektor MOSiR.
Mapka z umiejscowionymi parkingami rowerowymi jest dołączona do galerii zdjęć.
Po przedstawieniu szczegółów dotyczących projektu Star Bike oraz zasięgnięciu opinii ze strony starachowiczan przyszedł czas na sprawdzenie jednośladów w praktyce. Po niecałym miesiącu codziennego korzystania z rowerów miejskich można obiektywnie stwierdzić, jakie są plusy nowego starachowickiego systemu rowerowego, a co wyszło zdecydowanie źle.
Dostępność rowerów
Nieco po południu zajrzałem do aplikacji obsługującej Star Bike’i. Dostępnych pojazdów „na zawołanie” było 75. Na stronie internetowej dowiadujemy się, że w chwili obecnej jest dostępnych 123 jednośladów. Z dostępnością do samego sprzętu w mieście nie ma więc żadnych problemów. Nieco trudniej jest dorwać się do roweru na poszczególnych stacjach — momentami dostępne są pojedyncze dwukołowce (może raz zdarzyło mi się, że na stacji nie było żadnego pojazdu). Dlaczego, choć brzmi to paradoksalnie, jest to spory kłopot, opowiem później.
Niespójności?
Gdy program rowerów miejskich ruszył pełną parą, media podawały ciekawą informację. Zdaniem jednych docelowo dostępnych „będzie aż 145 rowerów”. Wtóruje mu inna strona internetowa , która informuje, że „do dyspozycji mieszkańców będzie 145 jednośladów”. Jak już wspomniałem, oficjalna strona informuje o 123 pojazdach. Co się dzieje z pozostałymi 22 rowerami?
W tej sprawie skontaktowaliśmy się z MOSiR.
— Nawiązując do rozbieżności w ilościach zakupionych rowerów, to oczywiście jako MOSiR nie odpowiadamy za nieautoryzowane treści zamieszczane w mediach — wyjaśnia dyrektor Szczygieł. Dodaje on, że w ramach Star Bike’ów zostało zakupionych: 48 sztuk rowerów zwykłych, 90 sztuk rowerów elektrycznych, 5 sztuk rowerów dla osób z niepełnosprawnościami, 2 sztuki rowerów typu tandem.
Strona, o czym pisałem wcześniej, musi więc eksponować nieaktualne informacje. Brak w tym jakiejś głębi — ot, nieuwaga administratora strony Star Bike.
Rowery działają!
Wielką zaletą po początkowym „incydencie szprychowym” na pewno jest fakt, że rowery miejskie działają. Więcej — sprawują się, co do zasady, bardzo dobrze. Nie jest to oczywiście sprzęt idealny, ale do problemów odniesiemy się później. Jeśli trafimy na model w pełni sprawny, przyjemność z jazdy jest murowana! Rowery można dostosować dla każdego: dla niskiego i wysokiego (regulowane siodełko); dla rodziców (fotelik dla małych dzieci w pojedynczych egzemplarzach „elektryków”); dla inwalidów (osobne jednoślady przeznaczone właśnie dla osób niepełnosprawnych).
Cena
Złotówka za pierwsze pół godziny jazdy lub miesięczna subskrybcja za 40 złotych? Kto by nie spróbował? Opierałem się przez dłuższy czas, ale w końcu, za namową przyjaciela i sprzyjającymi ku temu okolicznościami, spróbowałem. I nie żałuję — wbrew temu, co mogliby Państwo pomyśleć po dalszej części mojego artykułu. Szybki dojazd do odległej filii biblioteki kwadrans przed jej zamknięciem lub rekreacyjna godzinna przejażdżka za — naprawdę! — grosze to rozrywka godna zapłaty. Sama koncepcja rowerowa jest, w moim przekonaniu, strzałem w dziesiątkę. Trudno też dyskutować z faktem dokonanym — ogromne ścieżki rowerowe w mieście muszą być w końcu eksploatowane przez większą część miasta.
Dobre wyposażenie
Co do plusów samych starachowickich dwukołowców: siedmiostopniowy system przerzutek w warunkach miejskich sprawdza się bardzo dobrze. W celach rekreacyjnych, a może i wysiłkowych, jest on wystarczający. W razie potężnego wjazdu, na przykład spod Starostwa Powiatowego w górę, można poddać ekstremalnej próbie swoją kondycję. I to jest jakieś urozmaicenie. O innych elementach rowerów nie ma co się wypowiadać, bo sprawują się po prostu dobrze — raczej nie ma też potrzeby szczegółowo wyjaśniać, jak działają kierownica, hamulce czy pedały… Choć warto podkreślić, że koszyk też dobrze spełnia swoją rolę. Łatwo w niej przenieść torbę zakupów (ale niedużą, rzecz jasna…).
Szczęście początkującego?
Raczej nie trzeba się martwić o ewentualne usterki, ponieważ ich nie ma albo są nieznaczące — tak myślałem przez pierwszy tydzień korzystania ze Star Bike’ów. Z biegiem czasu uległo to diametralnej zmianie. Problemy zaczęły się nasilać. Nie mam pojęcia, czy o takiej zmianie zadecydowało szczęście początkującego, czy czynniki ode mnie niezależne, czyli, na przykład, początek roku szkolnego. Niemniej, staje się to coraz bardziej nieznośne.
Ufaj, ale sprawdzaj...
Problem może dotknąć każdego z użytkowników o każdej porze dnia i nocy. Dotyczy to zarówno „elektryków”, jak i tradycyjnych dwukołowców. Przeskakujące pedały, skrzywiona kierownica czy brak osłonki przy przerzutkach to w spokojnych warunkach jazdy raczej problemy natury estetycznej niżeli praktycznej. Trochę kicha, ale trudno — da się żyć. Nieciekawie robi się w momencie, gdy żaden hamulec nie działa…
Taki incydent przytrafił mi się tylko raz. I gdybym nauczony stalinowskim „ufaj, ale sprawdzaj” nie skontrolował stanu Star Bike’a przed rozpoczęciem jazdy, mógłbym się poważnie poturbować, a kto wie, co jeszcze? Będąc przygotowanym na brak (działających, bo same hamulce były…) wspomagaczy w postaci hamulców, zjechałem z górki w tak pokręcony sposób, że udało mi się przetrwać. Igrzyska śmierci made in Starachowice. Broń Boże, nie demonizuję — takie ekstremizmy są naprawdę rzadkie. Przestrzegam jednak wszystkich użytkowników teraźniejszych i przyszłych: ufaj, ale sprawdzaj!
I w tej sprawie udało się uzyskać stanowisko MOSiR-u.
— Jak we wszystkich tego typu systemach, tak i w Starachowicach rowery w trakcie eksploatacji ulegają uszkodzeniom — zaczyna dyrektor Szczygieł. — W Starachowicach odnotowano wyjątkowo dużo aktów wandalizmu i użytkowania niezgodnego z przeznaczeniem. Powoduje to wyłączanie z użytkowania znacznej części rowerów i oczywiście rotację w ich dostępności.
Dowiedzieliśmy się także co nieco o procesie naprawczym.
— Po wykryciu usterki lub przyjęciu zgłoszenia o usterce, rower jest identyfikowany, wyszukany, naprawiany na miejscu lub wycofany do serwisu. W czasie pomiędzy powstaniem usterki a jej wykryciem — zgłoszeniem i wyłączeniem z użytkowania, rower niestety może być dostępny, a jego stan niezadowalający. By wyeliminować takie sytuacje należałoby np. prowadzić wydawanie rowerów przez osoby sprawdzające — tak jak w wypożyczalniach stacjonarnych, a to już inny system. — pisze szef MOSiR-u.
Na wszystkich użytkownikach ciąży regulamin usługodawcy.
— Zgodnie z regulaminem korzystania, wypożyczający jest zobowiązany do sprawdzenia stanu technicznego roweru przed jego wypożyczeniem i użytkowaniem, a usterki powinien zgłaszać — konkluduje.
Problem jest powszechny i zależny od użytkowników.
— Systemy rowerów miejskich takie jak "Star Bike" w Starachowicach, działają również w wielu miastach i odnotowują podobne problemy. (...) Niestety, bardzo często odnotowujemy przypadki celowych dewastacji — wandalizmu, jazdy dwóch lub kilku osób na jednym rowerze, skoki, jazda po „przygodnym” terenie i elementach małej architektury, porzucanie, korzystanie niezgodne z instrukcją i regulaminem. Wszystko to powoduje powstawanie uszkodzeń, konieczność wycofywania znacznej ilości rowerów i obniża poziom dostępności.
Szybki transport, wolne parkowanie
Na czym polega wolne parkowanie w systemie Star Bike? Gdy dojedziemy do celu, musimy zwrócić jednoślad w specjalnie wyznaczone na to miejsce pod groźbą dodatkowej opłaty (15 złotych). Rzecz w tym, że z nieznanego mi powodu system często nie wyłapuje poprawnego miejsca zwrotu roweru.
Odkładając starannie rower wprost w przeznaczony na to stojak, aplikacja krzyczy na mnie, że w chwili zwrotu roweru muszę liczyć się z karą pieniężną, ponieważ miejski rower znalazł się w niepreferowanym miejscu zaparkowania. Słucham? Gdyby to był incydentalny przypadek, to zlekceważyłbym to. Zdarza się nawet najlepszym. Ale z biegiem czasu (wracamy do szczęścia początkującego?) zaczęło mnie to prześladować. Pewnego dnia, wypożyczając Star Bike’a pięć razy, aż cztery razy musiałem kombinować, jak przestawić rower, by system pozwolił mi odejść z nienaruszonym portfelem. Przesada.
Kompan, który przekonał mnie do miejskich rowerów, pewnego razu spostrzegł, że z jego konta na aplikacji zniknęło 15 złotych. Wynikało to z podobnego problemu, z którym zmierzyłem się powyżej. Spieszyło mu się i nie dopilnował swojego obowiązku trzydziestokrotnego przestawienia jednośladu w inne miejsce. Dzięki temu po raz pierwszy byłem świadkiem kontaktu z infolinią usługodawców. I to należy zaliczyć do plusów (nie napisałem o tym wcześniej, bo jest to de facto zaleta wynikająca z wady): sympatyczna i kompetentna obsługa klienta oraz szybkie rozwiązanie problemu. Pracownicy Roovee mają bowiem możliwość identyfikacji pomyłki za pomocą zdjęć, których wykonania ma obowiązek każdy użytkownik roweru po jego zwrocie. Na mocy tego niepodrabialnego dowodu w ciągu kilku minut kolega odzyskał pieniądze.
Porada dla borykających się z tym rowerzystów (albo dopiero aspirujących jeźdźców): nie mam zielonego pojęcia, jak powinno się z tym radzić. Za każdym razem działam trochę „chłopskorozumizmem”, wyjmując jednoślad i wkładając go w stojak ponownie. Jeśli to nie zadziała, warto spróbować z innym pokrowcem na parkingu. Mój przyjaciel (wspomniany już kompan, weteran Star Bike’ów) mówi, że mój sposób raczej niczego nie zmienia i mam po prostu farta (szczęście doświadczonego), ale ja swoje wiem…
Pierwszy problem
Wrócę na chwilę do samego początku… Zanim zdecydowałem się na swoje konto Roovee, a ostatecznie na comiesięczny karnet, przez pierwsze dwa dni wspomniany przyjaciel-weteran użyczył mi rowerów na mocy swojego abonamentu (każdy może wypożyczać kilka pojazdów jednocześnie, choć z limitem czasowym!). Potem przeskoczyłem na własny rachunek. Pierwsze samodzielne wypożyczenie Star Bike’a to była dla mnie katorga. Po zeskanowaniu kodu roweru blokada na tylnym kole ani myślała zejść! I tak kilka razy, kilkanaście… Zrezygnowałem i przesiadłem się na drugi rower. Nie był to dla mnie problem: ale jeśli tylko ten rower będzie dostępny, a inny użytkownik przyjdzie tam z nadzieją na miłą przejażdżkę? Albo gorzej: na szybką jazdę, na przykład, do pracy?
Błędy w aplikacji
Czasami decyduję się na rower elektryczny. Z powodu wspomnianego w plusach Star Bike’ów — szybkiego dojazdu. Aplikacja Roovee z poręczną mapką pozwala na identyfikację rowerów — ile egzemplarzy jest dostępnych, jakiego typu są, jaki mają poziom baterii… I z tym trzecim jest pewien kłopot, prawdopodobnie będący błędem lub niedopatrzeniem po stronie projektantów aplikacji. Pewnego razu, idąc po (notabene: wówczas jedyny sprawny dostępny rower) „elektryka” byłem oszukiwany. Oszukiwany przez mapkę na telefonie, która przekonywała mnie, że dwukołowiec jest naładowany na 67 procent. Byleby miał więcej niż dwadzieścia — pomyślałem. Więcej wówczas nie potrzebowałem. A tu Zonk. Rower świecił się na czerwono (gradacja: niebieska dioda — najmocniejsza; zielona dioda — umiarkowana; czerwona dioda — najsłabsza). Niestety, był to najgorszy, czerwony scenariusz (dla konsolowców i oblukanych: to uczucie podobne do momentu, gdy przy włączeniu XBOX-a pojawia się legendarny Czerwony Pierścień Śmierci). Rower nie ruszył z dodatkową mocą, a ja musiałem się z nim dodatkowo męczyć („elektryk” jest sporo cięższym sprzętem).
Dyrektor MOSiR potwierdził moje przypuszczenia o winowajcach.
— Jeśli chodzi o aplikację i pojawiające się w niej nieprecyzyjne informacje — to nieprawidłowości jej funkcjonowania obsługujący zgłasza na bieżąco do operatora. Jednak, niestety powtarzają się — tłumaczy Krzysztof Szczygieł.
U schyłku mojej miesięcznej subskrybcji zaczął się rok szkolny, a więc praktyczne i codzienne eksploatowanie rowerów miejskich. Dojazd (choć przez nieszczęsne Skałki) możliwy, ale pomysł postawienia 15-rowerowego stojaka na Star Bike’i między MAN-em a technikum „na Maja” to naprawdę koncept! Fenomenalny pomysł! Załóżmy, na chłopski rozum, że zainteresowanych pracowników i uczniów będzie 1%. Według czerwcowych, publicznie dostępnych informacji w sieci, w MAN-ie pracuje niemal 3000 pracowników. W technikum zaś — kilkuset. Nie będę, dla korzyści pomysłodawcy 15-rowerowej stacji, liczył, ilu jest ich dokładnie. Przyjmijmy (co jest ogromnym zaniżeniem!) 500 uczniów. Wyjdzie nam wówczas ładna liczba — 3500 osób. Jeden procent to 35 osób, a zatem ponad dwa razy więcej niż maksymalnej ilości rowerów przy stojakach. I nie twierdzę, broń Boże, że powinno to być 3500 rowerów. Ale przy dwóch tak potężnych społecznościach przydałoby się nieco więcej, prawda? Przy pierwszym liceum, może mimowolnie, rozwiązano jako-tako ten problem, stawiając stacje przy Stadionie i przy Urzędzie Miejskim. Zatem: może przynajmniej 30 miejsc? Jako uczeń ubolewam, bo o rower trzeba walczyć niekiedy wiele godzin przed zakończeniem zajęć lekcyjnych. Z tej wirtualnej wojny toczonej za pośrednictwem systemu 10-minutowej rezerwacji zwycięską ręką wychodzi jedynie piętnastu najlepszych, predestynowanych szczęśliwców. Darwinizm pełną parą — polegli wracają autobusem (po kilkudziesięciu minutach oczekiwania) lub z buta.
Koncepcja półdarmowych rowerów miejskich to, przynajmniej moim zdaniem, pomysł ciekawy. Trudno by było tego nie napisać, skoro jasno i klarownie widać, że taka jest moja ocena. Chyba każdy się zgodzi, że jeśli coś finansujemy jako społeczeństwo, to warto poświęcać środki na coś sprzyjającego dobru ogólnemu. Wykonanie projektu — nieco gorsze, ale być może z obiecującą przyszłością? Trudno stwierdzić, bo niektóre odpowiedzi dyrektora MOSiR-u wydają się nieco wymijające. Nie wiemy więc, czy istnieją konkretne plany rozwoju Star Bike’ów, ale wiemy, że „wszystko jest możliwe”. Zobaczymy. Na pewno trzeba uważać i starannie selekcjonować jednoślady, którymi się poruszamy. Czy ryzyko i ewentualne problemy są warte zniesienia w ramach rozrywki i rekreacji za tak małe pieniądze? Co Państwo sądzą o Star Bike’ach? Czy znacie lub przeżyliście Państwo jakieś miłe lub gorsze chwile ze starachowickimi pojazdami? Do dyskusji i opinii zapraszam, bo opinii i doświadczeń jest tak wiele, ilu jest ludzi — a nawet więcej.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mówiąc krótko - przerost formy nad treścią , pomysł całkowicie chybiony ... A ten artykuł to chyba dla odwrócenia uwagi od właściwych problemów typu akcja zima ( a raczej jej brak) czy nieszczęsna budowa spalarni, która miał ruszyć z kopyta.. Miała.
Kapiszon to ten pseudoartykuł od pseudorowerzysty. Dostał chłopak wierszówkę do napisania i wypisuje bzdury. Po pierwsze to sfotografował chodniki. Tak, wiem są w tragicznym staniem ale są to chodniki a nie droga rowerowa. Można pisać o nich artykuł - zwłaszcza teraz w Materka, bo ulica przejdzie na miasto - choć o pomstę do nieba wołają od co najmniej kilkunastu lat, ale pisać do marszałka to trudna jest. Wracając do meritum po chodnikach nie można jeździć rowerem, chyba, że jest się dzieckiem. A jak trzeba od miejsca gdzie można jeździć np. jezdni dostać się przez chodnik, to trzeba rower przeprowadzić. Ot co, panie znawco. Po drugie i trzecie. Rower pożyczałem, czasami nie mogłem, bo cholera inni jeżdzili. Czasem było OK, czeasem daleko od OK. Bateria slaba, usterka, bo ktoś przede mną nie raczył dbać o wspólne.... A rada do Materka byłaby prosta: można było dowalić jeszcze 20 stacji no i zakupić 250 rowerów. I Igor napisałby tylko o chodniku rowerowym.
Zasadnicze pytanie : dlaczego ja z moich podatków mam dokładać do kogoś, kto chce sobie pojeździć na rowerze. Niech sobie kupi rower i po kłopocie. Jednym słowem cały ten pomysł to nieporozumienie, podobnie jak tzw. sieć bezmyślnych ścieżek rowerowych ..
Faktycznie przydałyby się rowery na osiedlu Żeromskiego